Zróbcie Mu miejsce..

– czyli o Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa słów kilka..

Boże Ciało to takie święto, które chyba jako jedyne w roku jest trochę „na opak”. Zwykliśmy przecież chodzić do kościołów i sanktuariów z cudownymi obrazami, do miejsc naznaczonych szczególną łaską, do relikwii świętych. A w tym dniu wychodzimy z murów świątyń z Najświętszym Sakramentem, by ogłosić jak wielki jest Pan i jak wielka jest Jego miłość.

Początek tego święta sięga roku 1263, kiedy to w Bolesnie jeden ksiądz, wątpiący w rzeczywistą przemianę chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, wziął hostię do ręki, ta zaczęła krwawić. Korporał, przechowywany do dziś w katedrze w pobliskim Orvieto, jest uznawany za ten, na który wówczas spadły krople krwi. Dotąd widać na nim plamy. W czasie procesji Bożego Ciała obnosi się ten korporał zamiast monstrancji.

W 1264 r. papież Urban IV specjalną bullą „Transiturus” ustanowił tę uroczystość dla całego Kościoła. Korzystając, że na dworze papieskim w Orvieto był wówczas św. Tomasz z Akwinu, papież Urban IV polecił mu opracowanie tekstów liturgicznych Mszy świętej.

Do dziś korzystamy z jednego z tych tekstów, często go przecież śpiewając:

Przed tak wielkim Sakramentem
Upadajmy wszyscy wraz,
Niech przed Nowym Testamentem
Starych praw ustąpi czas,
Co dla zmysłów niepojęte
Niech dopełni wiara w nas.
.

Ileż piękna jest w tych słowach, i jak mądrze, jak prosto pokazują powód naszego wychodzenia na ulice !!

To jest nie tyle pokazywanie białej Hostii w ozdobnych monstrancjach, ale przede wszystkim powinno być to umacnianie wiary przez jej pokazywanie, co dla zmysłów jest doprawdy niepojęte, niech dopełni wiara w nas, bo inaczej ta procesja niczym nie będzie się różnić od jakiekolwiek innego przemarszu, czy pochodu.

Boże Ciało to też dobra okazja, by postawić sobie pytanie o proporcję wiary i powątpiewania, ilekroć na naszych oczach dzieje się to przeistoczenie. To pytanie stawiać sobie musi każdy, niezależnie po której stronie ołtarza by nie stał.

Zwyczaj czterech ołtarzy, przy których zatrzymuje się procesja Bożego Ciała, przyszedł do nas z Niemiec, gdzieś w XVI w.  Ale skąd ten pomysł? Ilu ludzi, tyle tradycji i pomysłów. Cztery ołtarze są odwołaniem do czterech ewangelii. Są i tacy, którzy odwołują się do czterech kierunków świata, czterech żywiołów i czterech pór roku. Logiczniejszy i oczywistszy wydaje się być jednak ich związek z czterema Ewangeliami, zwłaszcza, że czytane są w chronologicznym porządku powstawania.

Przy pierwszym ołtarzu słyszymy: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia? To powinno sprowokować do pytania o własne przygotowanie do niedzielnej Eucharystii. To wewnętrzne – Eucharystia oczywistością niedzieli, czy dodatek do dnia wolnego – i zewnętrzne, poprzez jakość i styl, strój, ubiór.

Przy drugim słyszymy: Jedli do sytości. To nakarmienie czterech tysięcy ludzi siedmioma chlebami i kilkoma rybami bardzo plastycznie przypomina zasadę, że dobro, jakkolwiek by go nie rozumieć da się pomnożyć tylko przez podzielenie.

Przy trzecim jesteśmy świadkami pytania: czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze? I stwierdzenie: jak Go poznali przy łamaniu chleba. No właśnie, żeby Go poznać przy łamaniu chleba, najpierw musi zapałać serce…

No i przy czwartym ołtarzu słyszymy deklarację: przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy.

Jakże logiczny jest związek fragmentów tych czterech Ewangelii:

Aby mogła zaistnieć taka jedność, o której mówi Pan Jezus, to najpierw musi być przygotowanie, potem trzeba podzielić, żeby pomnożyć, a na końcu trzeba zapałać, żeby rozpoznać.

Jeśli więc nie ma takiej jedności, to którego z tych ogniw brakuje? Byle tylko nie wszystkich po trochu..

Choć organizacja procesji Bożego Ciała w tym roku odbędzie się tylko w obrębie naszego Kościoła, życzymy głębokiego i owocnego przeżywania tej pięknej Uroczystości..


Opublikowano

Duch Święty jak Wi-Fi

Nie jest łatwo mówić o Duchu Świętym. W świecie zdominowanym przez przywiązanie do rzeczy namacalnych wręcz niemożliwe wydaje się opisanie czegoś, czego nie widać, nie słychać i czego nie można dotknąć. To trochę jak opowiadanie ślepemu o kolorach..

a jednak..

pozostając w realiach XXI wieku, wyobraźmy sobie piękny dom, wyposażony w najnowszy sprzęt elektroniczny i AGD. Nagle zabrakło prądu. Niby wszystko stoi na swoim miejscu, właściciel domu nadal może mówić, że posiada to czy tamto. Tyle że wszystko jest bezużyteczne, bo siła, która te sprzęty ożywia – niespodziewanie zanikła.

Gdy mówimy o duchowym życiu chrześcijanina czy też szerzej – o funkcjonowaniu całego Kościoła – tym alegorycznym prądem jest właśnie Duch Święty.

Albo inaczej..

Wyobraźmy sobie gigantyczne Wi-Fi, którego fale dają darmowe połączenie z siecią dosłownie na całym świecie; internet, z którego możemy korzystać wszędzie, dowolnie i o każdej porze; narzędzie, które staje się kluczem do innej rzeczywistości.

Tak właśnie działa Duch Święty. Tyle że rzeczywistość, do której daje dostęp, nie jest rzeczywistością wirtualną, lecz realną, choć dla nas – tymczasowo – niewidzialną.

To jest ten świat, w który jako chrześcijanie wierzymy: świat duchowy, świat głębi i wewnętrznego piękna. To jest również ten świat, którym chcielibyśmy już teraz żyć, czerpać z niego garściami, bo przecież wiemy, że to tam jest droga do naszego ziemskiego szczęścia.

Można powiedzieć, że stały dostęp do „sieci” Ducha Świętego mamy w najprostszej modlitwie, w sakramentach, w uczynkach miłosierdzia. Nasza wiara – nawet jeśli kuleje – pozostaje realną więzią, którą Duch Święty ożywia.

Trafnie ujął to w słowa patriarcha
Antiochii Ignacy IV:

„Bez Niego Bóg jest daleko, Chrystus staje się przeszłością, Ewangelia – martwą literą, Kościół – zwykłą organizacją, misje – propagandą, kult – wspomnieniem, a postępowanie chrześcijan – moralnością niewolników”.

Już jestem dzieckiem Boga, a jednocześnie wciąż żyje we mnie „stary człowiek”. Toczą się we mnie otwarte wojny. Słowo Boże wzywa mnie, bym w tej walce był „partyzantem” Ducha. A dary Ducha Świętego to nie żadna cheklista, ale taktyka wojenna. Nie do mnie należy ogarnianie szerokiego horyzontu. Nie ja decyduję o metodach. Taktyka to Jego rzecz. Postanowił, że sposobami naszego działania będą:

DAR mądrości

Po co nam ten dar? Byśmy nie tracili sił, czasu i nerwów na udowadnianie sobie i całemu światu, kim to nie jesteśmy i ile to nie możemy. Szkoda nas. Szkoda naszego życia, które zamienione w „konkurs piękności” rzadko kiedy bywa szczęśliwe.

Budowa wieży Babel to jedna z tych historii biblijnych, które nie mają swojego konkretnego historycznego „gdzie” i „kiedy”, ale dzieją się „zawsze” i „wszędzie”. Bo wieżę Babel, czyli coś na pokaz budujemy wszyscy.

Ale co to ma wspólnego z darem mądrości?

Mówimy nieraz o „mądrości ludowej” czy o mądrości „prostych ludzi”. Nie jest więc ona równoznaczna z wiedzą, nawet bardzo rozległą. Można mieć jednocześnie dużo wiedzy i mało mądrości. 

Mądrość to raczej zdolność właściwego wykorzystania w życiu posiadanej wiedzy. 

Duch Jezusa przychodzi do mnie z darem mądrości, bym mógł patrzeć na siebie i postępować według tej wiedzy, że ja jestem ten, który nie jest. Mogłoby mnie nie być. Nie istnieję sam z siebie, nie ja dałem sobie istnienie i nie ode mnie ono zależy. To spuszcza od razu powietrze z balonika mojej pychy i myślenia o sobie, że „co to nie ja”.

Ale z drugiej strony, skoro istnieję, to znaczy, że Ten, co daje istnienie chciał, abym był. Przy całym moim nadęciu i zadęciu jestem tyle co nic. Ale jestem „nic” chciane przez samego Boga!

DAR ROZUMu

Bóg nie chce nas wyręczyć czy zniewolić, narzucając nam cokolwiek siłą. Wspiera nas w naszych rozumowaniach, osądach, decyzjach tak, by one naprawdę przynosiły szczęście. W jaki sposób?

W opisie zawarcia przymierza na Synaju Bóg woła Mojżesza na górę, by przez niego przekazać ludowi wybranemu Dekalog.

Ale zanim to nastąpi, urządza im „światło i dźwięk”: Góra Synaj była spowita dymem, Pan zstąpił na nią w ogniu i cała bardzo się trzęsła. Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród gromów. Można powiedzieć „Dał czadu”.

Ale nie po to, by Izraela przestraszyć. Tuż przedtem opowiedział im historię wyjścia z Egiptu ze swojej perspektywy: że byli niesieni przez Niego „na orlich skrzydłach”. I zaraz po tym: Teraz, jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów (Wj 19,5).

Zanim doświadczą potęgi Boga słyszą, że zostali przez Niego wybrani, że są dla Boga kimś szczególnym, że Jemu na nich zależy. „Efekty specjalne” mają im uświadomić, jak niesamowite jest to wybranie, skoro zabiega o nich Ktoś Taki.

Rozum to zdolność analizowania i wyciągania wniosków. Właściwe korzystanie z wiadomości i doświadczeń w konkretnych sytuacjach.

Czy więc faktycznie potrzebne jest nam Dziesięć Przykazań? Przecież każdy średnio rozgarnięty człowiek sam bez trudu wpadnie na to, że mordowanie, cudzołóstwa, zdrady, kłamstwa, kradzieże i deptanie naturalnych więzi to marne sposoby na to, by szczęśliwie żyć w jakiejkolwiek społeczności.

Pod Synajem Bóg najpierw mówi Izraelowi: Jesteś dla mnie ważny, jesteś dla mnie kimś absolutnie szczególnym. Zależy mi na tobie. Dlatego uważaj na siebie. Daję ci dziesięć podpowiedzi nie dlatego, że sam byś na to nie wpadł, ale dlatego, że nie potrafię milczeć, gdy chodzi o ciebie (trochę jak babcia, która za każdym razem przy pożegnaniu mówi: „Tylko jedź ostrożnie!”).

Duch przychodzi do nas z darem rozumu – darem wspierającym nas w podejmowaniu naszych decyzji, by przypomnieć nam, że dla Boga liczy się wszystko co robimy, bo On nie potrafi patrzeć na nas obojętnie.

DAR UMIEJĘTNOŚCI

Dar umiejętności to nie żadne „nowe skile”. Duch Święty nie przychodzi wyposażyć cię w kolejną „zręczność”, ale pomóc ci zostać współpracownikiem Stwórcy.

Bóg stwarza, czyli robi coś z niczego. My współdziałamy z Nim tworząc – robiąc coś z czegoś, co zostało nam dane. Duch przychodzi pomóc nam podjąć tę współpracę.

Św. Paweł pisze w liście do Rzymian (Rz 8,22-27) o stworzeniu, które aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.

Wszechświat nie jest więc dziełem skończonym, ale cały czas powstającym. Co ważniejsze – jak pisze Apostoł – także my sami nie jesteśmy jeszcze „skończeni”: całą istotą swoją wzdychamy, oczekując przybrania za synów – odkupienia naszego ciała.

Bóg zaprosił nas do współpracy w wykańczaniu tego dzieła, jakim jesteśmy my sami i świat, w którym żyjemy.

Abyśmy mogli podjąć tę współpracę, wyposażył nas w najróżniejsze zdolności, umiejętności, talenty. Każdego inaczej, byśmy potrzebowali siebie nawzajem i współpracowali nie tylko z Nim, ale też między sobą.

Wielokrotnie jednak okazujemy się w tej kwestii bardzo „nieudolni”. Najczęściej ta „nieudolność” nazywa się „egoizmem”. Zapominamy, czemu miały służyć złożone w nas dary i próbujemy ich używać wyłącznie dla własnych korzyści, co oczywiście kończy się katastrofą.

I dlatego potrzebujemy, by Duch Boga przyszedł do nas z darem umiejętności, byśmy mogli podjąć współpracę ze Stwórcą w stwarzaniu siebie i świata.

DAR RADY

Duch Święty przychodzi z darem poradzenia sobie z tym, co jest moją śmiercią. Dar rady to nie żadne tanie pocieszanie czy motywowanie, choćby i najskuteczniejsze. To krzyk Boga w samym środku mojego cmentarzyska.

Prorok Ezechiel w obliczu wszechogarniającej śmierci odpowiada: Boże, Ty to wiesz. A Bóg każe mu mówić do bezdennej martwoty:
 Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha, byście ożyły. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha, byście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan.

Rada to jest takie dziwne coś, czego wszyscy mają pełno, ale zasadniczo nikt tego nie chce. Na szczęście Duch Jezusa nie przychodzi do nas z tzw. „garścią dobrych rad”. W darze rady nie chodzi o dawanie czy dostawanie rad, ale o danie sobie rady.

Są takie sytuacje w naszym życiu, gdy mówimy: To koniec. Już po wszystkim. Nie dam sobie z tym rady. Nie przeżyję tego. Wszystko jest ewidentnie przegrane, spalone, zmarnowane, stracone, martwe. Gdzie nie spojrzę, sama śmierć. We mnie i wokół mnie.

Duch Święty nie przychodzi dawać mi „dobrych rad”: Weź się w garść! Nie płacz! Wytrzymaj! On przychodzi z darem poradzenia sobie z tym, co jest moją śmiercią.

Ale to nie ja mam sobie z nią poradzić zacisnąwszy zęby i spiąwszy to, co tam mam do spięcia. Przychodzi powiedzieć mi: Bóg jest i da sobie z tym radę. Ty nie dasz, ale On da.

Dar rady to zaproszenie i uzdolnienie do ufności, że Bóg jest Bogiem. Że nie ma takiej martwoty (nieszczęścia, tragedii, zła, grzechu), z którą On by sobie nie poradził. Przez którą mnie by nie przeprowadził – choćby i tak jak Łazarza, czy swojego Syna.

DAR MĘSTWA

„Bóg, który daje krzyż, daje nam również ramiona, które go niosą. I nikt lepiej niż On nie zna się na proporcjach”. Bóg daje nam siłę, której potrzebujemy, wtedy i w taki sposób, w jaki jej potrzebujemy.

Dar męstwa uzdalnia nas do podjęcia właściwych decyzji w trudnych okolicznościach, do przezwyciężenia strachu oraz do stawienia czoła niebezpieczeństwom i próbom.

Pomaga on także wytrwać w trudnościach i pozostać wiernym w dążeniu do dobra. Wszyscy mamy doświadczenie sytuacji, w których najzwyczajniej w świecie zabrakło nam odwagi, choćby tej „cywilnej”, by coś zrobić, powiedzieć, czegoś odmówić, zaprotestować przeciw jakiemuś złu.

Codziennie podejmujemy tysiące małych i większych decyzji. Chcielibyśmy wybierać dobrze, zgodnie z własnym sumieniem i być wiernymi tym dobrym decyzjom. Po to właśnie Pan wylewa na nas swego Ducha, który przychodzi z darem męstwa.

On chce współdziałać z tobą we wszystkim. Inspirować cię i wspierać swoją mocą. Dar męstwa to dar zakotwiczenia naszego postępowania właśnie w Jego mocy.

To dlatego nie powinniśmy zamartwiać się na zapas ewentualnymi wydarzeniami, jakie mogą spotkać nas lub tych, których kochamy. Bo gdy to już się wydarzy, Bóg będzie z nami.

Strzeżmy się też pozorów! Ten, kto wydaje nam się słaby, może być prowadzony mocą Bożą. I vice-versa. Nie zapominajmy o tym, że Jezus, w którym najdoskonalej wypełnił się dar męstwa, upadał mimo wszystko pod ciężarem krzyża. Łaknął. I umarł. Dlaczego więc dziwimy się własnym upadkom i pozornym porażkom?

DAR POBOŻNOŚCI

Pobożność to nie wyrabianie „klękogodzin”. Ten dar Ducha Świętego otwiera oczy.

Z czym zazwyczaj kojarzymy pobożność? Prosta sprawa, nie? Pobożny jest ktoś, kto dużo się modli, kto godzinami klęczy w kościele, nie przegapi żadnego wieczoru uwielbienia, a cztery części różańca odmawia dla rozgrzewki, zanim przejdzie do brewiarza, medytacji i kilku innych nabożeństw.

Tak naprawdę pobożność to taka cecha/cnota, do której mało kto lubi się dzisiaj przyznawać, bo kojarzy się z dewocją w jej nienajlepszym znaczeniu.

Tymczasem dar pobożności niewiele ma wspólnego z hartem w wyrabianiu „klękogodzin”. To nie jest dar nienudzenia się na nabożeństwach i niegasnącego zapału w odmawianiu kolejnych modlitw. O co zatem chodzi?

Dar pobożności to dar przeżywania swojego życia po Bożemu. Jego przyjęcie nie skutkuje przeprowadzeniem się do kościoła, ale odkryciem, że cały mój dzień, wszystko co mnie spotyka i co przeżywam ma związek z Bogiem i dzieje się w Jego obecności.

Duch przychodzi do mnie z darem pobożności, bym umiał zobaczyć i przeżyć po Bożemu wszystkie wydarzenia mojego życia, również te trudne, niepokojące, bolesne.

DAR BOJAŹNI BOŻEJ

Dar bojaźni Bożej to dar szczególny. Izajasz, kiedy wymienia dary Ducha (Iz 11,2-3), mówi wprost, że Duch ma upodobanie w bojaźni Pana. O co chodzi? Czy Bóg chce, żebyśmy się Go bali? Ani trochę!

Bóg nie chce naszego strachu. Nie chce, by w relacjach z Nim kierowała nami obawa przed Jego mocą, gniewem, czy karą za nasze grzechy. Bojaźń Boża nie jest strachem przed Bogiem. Jeśli już strachem, to raczej strachem „o Boga”, a lepiej byłoby powiedzieć: troską o Boga. O Jego miejsce w moim życiu.

Dar bojaźni Bożej pozwala mi – mimo moich lęków – postawić sprawy Boga wyżej swoich. Uznać priorytet Bożego wezwania nad moją wygodę, komfort, a nawet bezpieczeństwo. To dokonało się w apostołach w dzień Pięćdziesiątnicy. Powody do obaw (realne przecież) nie zniknęły, ale okazały się naraz mniej istotne od wewnętrznego przynaglenia, by iść i głosić moc żyjącego Pana.

Nie na darmo pierwszy znak działania Ducha, jaki widzi świat to mówienie obcymi językami. Dar bojaźni Bożej – przedłożenia pragnień Boga ponad moje własne – pozwala mi także wyjść na spotkanie drugiego człowieka i znaleźć z nim wspólny język. Zrezygnować odrobinę z siebie, by zrobić przestrzeń na spotkanie z tym drugim. Nawet jeśli się z nim nie zgadzam, czy wręcz się go boję.


Opublikowano

Majowe szepty do ucha Mamy

Maj..

Trudno się nim nie zachwycać,
trudno nie zachwycać się Maryją w maju.

To przecież Jej miesiąc.

Tak się składa, że w maju – każdego dnia – zachwycamy się Nią w 55 zawołaniach, zwanych Litanią Loretańską..

Wiele z nich zostało dodanych w konkretnych momentach historycznych. Po zwycięstwie nad Turkami pod Lepanto papież Pius V dodał zawołanie: „Wspomożenie wiernych”. Po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Pius IX dodał: „Królowo bez grzechu pierworodnego poczęta”. Dzięki papieżowi Pawłowi VI mamy wezwanie: „Matki Kościoła”, a Jan Paweł II dodał: „Królowo Rodzin”.

20 czerwca 2020 r. zostały wprowadzone przez Stolicę Apostolską nowe wezwania litanii loretańskiej: tj. „Matko miłosierdzia”, „Matko nadziei” i „Pociecho migrantów”.

Ale na Litanii Loretańskiej się nie kończy.. to nie wszystkie tytuły, jakie nosi Maryja. Tak naprawdę nikt już nie jest w stanie ich zliczyć. W samych mszach wotywnych znajduje się ok. 366 wezwań ku czci Maryi. 

Niektóre tytuły są związane ze zjawiskami naturalnymi. Mamy więc Matkę Bożą od Piorunów czy Matkę Bożą Śnieżną.

Inne związane są ze zdrowiem i chorobą, stąd: Uzdrowienie Chorych czy Matka Boża od Kaszlu.

Są też takie, które nawiązują do świata naturalnego, jak Matka Boża od Mrówek czy Matka Boża Liliowa. 

Inne natomiast nawiązują do konkretnych miejsc na świecie: Matka Boża z Lourdes, Matka Boża Gietrzwałdzka czy Częstochowska. 

*

Nabożeństwa majowe odprawiane wieczorami w kościołach, przy grotach i przydrożnych kapliczkach na stałe wpisały się już w krajobraz Polski. Ich centralną częścią jest właśnie Litania Loretańska.

Wyjątkowość tej modlitwy stanowią słowa, którymi otaczamy Maryję jak wiankiem z najpiękniejszych kwiatów. To słowa miłości… Chyba każda mama lubi słyszeć od swojego dziecka tyle słów czułości, wdzięczności i podziwu. A przez pewną powtarzalność słów i wyrażeń możemy wyprosić bardzo wiele. Bo gdy małe dzieci wołają “mamo kup, mamo kup” to mama w końcu się zlituje..

*

Dlatego spróbujmy znaleźć trochę czasu między prasowaniem a ulubionym serialem, budzikiem a porannym pośpiechem popijanym kawą.. i szczerze w rytm serca wyszeptać Jej do ucha te wszystkie tęsknoty za miłością, niebem i przebaczeniem..

*

ks. Jan Twardowski pisał:

„Litania loretańska wciąż trwa. Modlą się nią pokolenia. Modlimy się my, modlili się nasi rodzice, dziadkowie i babcie, nasi pradziadkowie i prababcie. Co jest sekretem tej litanii?
Chyba to, że jej słowa modlą się same, niezależnie od nas. Nieraz odmawiamy je i nie rozumiemy ich wcale. Kiedy indziej – odmawiamy i jesteśmy roztargnieni, przemęczeni, myślimy o czym innym. Śpiewamy ją i myślimy o pogodzie, albo kto przyjedzie, co się stanie, kto zachoruje. Tymczasem słowa te modlą się niezależnie od nas. Słowa tej litanii są jak rośliny samosiejki, które wysieją się, rosną, zielenią się i kwitną. Kiedyś odejdziemy z tego świata. Zapomną o nas, ale słowa litanii będą się modliły nawet bez nas.”


Opublikowano

Maj i 55 furtek do nieba !!!

Litania Loretańska
do Najświętszej Maryi Panny

Kyrie elejson. Chryste elejson. Kyrie elejson. rozważanie
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.  
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.  
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.  
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.  
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.  
   
Święta Maryjo, módl się za nami. rozważanie
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami. rozważanie
Święta Panno nad pannami, módl się za nami. rozważanie
Matko Chrystusowa, módl się za nami. rozważanie
Matko Kościoła, módl się za nami. rozważanie
Matko miłosierdzia, módl się za nami. rozważanie
Matko łaski Bożej, módl się za nami. rozważanie
Matko nadziei, módl się za nami. rozważanie
Matko nieskalana, módl się za nami. rozważanie
Matko najczystsza, módl się za nami. rozważanie
Matko dziewicza, módl się za nami. rozważanie
Matko nienaruszona, módl się za nami. rozważanie
Matko najmilsza, módl się za nami. rozważanie
Matko przedziwna, módl się za nami. rozważanie
Matko dobrej rady, módl się za nami. rozważanie
Matko Stworzyciela, módl się za nami. rozważanie
Matko Zbawiciela, módl się za nami. rozważanie
Panno roztropna, módl się za nami. rozważanie
Panno czcigodna, módl się za nami. rozważanie
Panno wsławiona, módl się za nami. rozważanie
Panno można, módl się za nami. rozważanie
Panno łaskawa, módl się za nami. rozważanie
Panno wierna, módl się za nami. rozważanie
Zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami. rozważanie
Stolico mądrości, módl się za nami. rozważanie
Przyczyno naszej radości, módl się za nami. rozważanie
Przybytku Ducha Świętego, módl się za nami. rozważanie
Przybytku chwalebny, módl się za nami. rozważanie
Przybytku sławny pobożności, módl się za nami. rozważanie
Różo duchowna, módl się za nami. rozważanie
Wieżo Dawidowa, módl się za nami. rozważanie
Wieżo z kości słoniowej, módl się za nami. rozważanie
Domie złoty, módl się za nami. rozważanie
Arko przymierza, módl się za nami. rozważanie
Bramo niebieska, módl się za nami. rozważanie
Gwiazdo zaranna, módl się za nami. rozważanie
Uzdrowienie chorych, módl się za nami. rozważanie
Ucieczko grzesznych, módl się za nami. rozważanie
Pociecho migrantów, módl się za nami. rozważanie
Pocieszycielko strapionych, módl się za nami. rozważanie
Wspomożenie wiernych, módl się za nami. rozważanie
Królowo Aniołów, módl się za nami. rozważanie
Królowo Patriarchów, módl się za nami. rozważanie
Królowo Proroków, módl się za nami. rozważanie
Królowo Apostołów, módl się za nami. rozważanie
Królowo Męczenników, módl się za nami. rozważanie
Królowo Wyznawców, módl się za nami. rozważanie
Królowo Dziewic, módl się za nami. rozważanie
Królowo wszystkich Świętych, módl się za nami. rozważanie
Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta, módl się za nami. rozważanie
Królowo wniebowzięta, módl się za nami. rozważanie
Królowo różańca świętego, módl się za nami. rozważanie
Królowo rodzin, módl się za nami. rozważanie
Królowo pokoju, módl się za nami. rozważanie
Królowo Polski, módl się za nami. rozważanie
   
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
 

K. Módl się za nami, Święta Boża Rodzicielko.

W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się. Panie, nasz Boże, daj nam, sługom swoim, cieszyć się trwałym zdrowiem duszy i ciała, i za wstawiennictwem Naświętszej Maryi, zawsze Dziewicy, uwolnij nas od doczesnych utrapień i obdarz wieczną radością. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Antyfona

Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.




Opublikowano

Maryjo Królowo Polski

..módl się za nami!

Polska historia na wszystkich jej dramatycznych zakrętach pozostaje nierozerwalnie związana z Matką Zbawiciela. Z Jej opieką i naszymi do Niej modlitwami.

Rzadko zdarza się, by zagraniczny polityk mówiąc o Polsce wychodził poza standardowe formułki i trafił w punkt. Udało się to Donaldowi Trumpowi, gdy podczas lipcowej wizyty w Warszawie przywołał pieśń „My chcemy Boga”, jako najcelniej opisującą  ducha i naturę polskiej wolności. Wielu komentatorów zwróciło na to uwagę, nieliczni poszli krok dalej, przypominając, że jest to pieśń maryjna. Co nie jest jedynie przypisem, ale stanowi istotę rzeczy.

Dlaczego?

Sięgnijmy po garść kilku faktów historycznych:

Już po chrzcie przyjętym przez księcia Polan – Mieszka prawdopodobnie w kwietniu 966 r., w Gnieźnie wzniesiono pierwszą na ziemiach Polan świątynię pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Syn Mieszka i pierwszy koronowany król Polski – Bolesław Chrobry w Sandomierzu ufundował kościół dedykowany Najświętszej Maryi Pannie. Jego prawnuk – książę Władysław Herman twierdził, że został cudownie uleczony przez Matkę Bożą i jako wotum wdzięczności wybudował kościół w Krakowie „Na Piasku”.

Książę Bolesław Wstydliwy – prawnuk Bolesława III Krzywoustego wprowadził zwyczaj codziennego odprawiania „rorat” w Adwencie. 

*
Polskie rycerstwo obrało Maryję za swoją patronkę i Jej wizerunek widniał na jego bojowych sztandarach.

Z XIII wieku pochodzi hymn „Bogurodzica”, który 15 lipca 1410 r. wiódł polskich rycerzy do zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem.

O czci do Matki Bożej świadczy fakt, że to Jej została poświęcona ta pierwsza pieśń religijna i najstarszy zachowany polski tekst poetycki wraz z melodią.

Piętnastowieczny kronikarz i wychowawca synów króla Kazimierza Jagiellończyka – Jan Długosz nazywał ją „carmen patrium” – pieśnią ojczystą.  W jego kronikach znajduje się po raz pierwszy, kilkukrotnie zapisany tytuł Najświętszej Marii Panny Królowej Polski. 

*

Ale żeby była jasność: to nie my, Polacy, obraliśmy Ją sobie za królową.

To ona nas wybrała.

Zmarły w 1618 roku ojciec Juliusz Mancinelli, jezuita, miał prywatne objawienia, w których Matka Najświętsza pytała go „Czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Boć ja to królestwo wielce kocham dla jego osobliwszego ku mnie nabożeństwa”.

*

Niespełna czterdzieści lat po śmierci ojca Juliusza Mancinellego – Polska ginęła pod nawałem „potopu szwedzkiego”. Gdy większa część jej terytorium była już zajęta, król Jan Kazimierz napisał błagalny list  do ojca św. Aleksandra VII.  Papież odpowiedział:

„Dlaczego zwracasz się o pomoc do mnie, a nie zwracasz się do tej, która sama chciała być Waszą Królową? Maryja Was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście, przecież sama tego chciała”.

Zdesperowany król poprzysiągł Matce Bożej, że gdy tylko jakiś skrawek Rzeczypospolitej zostanie uwolniony od wrogów –dokona tam  publicznego poświęcenia państwa. 

Faktem historycznym jest, że garstce obrońców częstochowskiego sanktuarium jakimś cudem udało się odeprzeć szwedzką nawałę, co dało taki impuls Polakom, że wszyscy zerwali się do walki. 

*

Gdy zatem w marcu 1656 r. Szwedzi wycofali się ze Lwowa, Jan Kazimierz przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, którą nazwał Królową Polski  – złożył 1 kwietnia 1656 r. śluby, polecając kraj Jej opiece. Dziękował Maryi za cudowną obronę Jasnej Góry, która była momentem zwrotnym w przegranej – wydawać się mogło – wojnie ze Szwedami. 

Zobowiązał się również szerzyć Jej cześć, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.

*

Szczególne związanie kultu Maryi – Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 r., kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano jednocześnie za koronację Maryi na Królową Polski.

*

Śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta „Królowej Polski”.

Biskupi zaproponowali dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim i uchwaloną 3 maja 1791 r. – konstytucją.

Papież, św. Pius X ustanowił święto Królowej Polski najpierw dla archidiecezji lwowskiej. Jego następca – Pius XI, w roku 1924 rozszerzył je na całą Polskę. 

*

Po napaści Niemiec oraz Sowietów
w 1939 władze okupacyjne zakazały
obchodzenia święta Królowej Korony Polskiej.

Nie uznawały go również władze Polski
Ludowej po II wojnie światowej, święto
obchodzono tylko w liturgii kościelnej.

*

Dopiero w 300-setną rocznicę lwowskich ślubów Jana Kazimierza, nową ich wersję opracował przebywający wówczas w miejscu internowania Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński.

Jasnogórskie Śluby Narodu – po uwolnieniu
Prymasa – złożył uroczyście na Jasnej Górze
Episkopat Polski 26 sierpnia 1956 r.
w uroczystość Matki Boskiej
Częstochowskiej w obecności miliona
wiernych.

10 lat później, 3 maja 1966 r. tam
właśnie odbyły się centralne uroczystości
milenijne chrztu Polski. Dokonano wówczas
aktu zawierzenia Matce Bożej i powierzenia
narodu polskiego Jej opiece na kolejne 1000
lat.

*

Kiedy Szwedzi oblegali Jasną Górę, w klasztorze nie było cudownego obrazu, a jedynie jego kopia. Oryginał paulini ukryli w Lubieńcu. To bardzo ważne uściślenie.

310 lat później, czyli w 1966 roku Królowa Polski uratowała swój kraj przed komunistycznym potopem, choć jej częstochowski wizerunek „aresztowano”.

Ta historia jest tak nieprawdopodobna, że gdyby się nie wydarzyła naprawdę, nikt by jej nie wymyślił. Kto bowiem mógłby przypuszczać, że głupota komunistów mogła być aż tak wielka. Myśleli, że zamykając za kratami obraz Matki Bożej wygrają z Kościołem, z wiarą. Że wygrają z Matką Bożą.

Tymczasem wystarczyły peregrynujące po Polsce kopie, a czasem i puste ramy, gromadzące dziesiątki tysięcy wiernych. Bo ten najważniejszy obraz Czarnej Madonny wszyscy mieli w sercach.

Nawiasem mówiąc – wciąż niedoceniane, nawet przez rodzimych historiografów, są milenijne msze i nabożeństwa z 1966. Skala publicznych wystąpień w obronie wiary i wolności, a i skala represji, przerastała wielokrotnie to, co działo się w innych, wykuwanych dziś na kamiennych tablicach, milowych datach PRL.

*

Rok 1966 był czołowym starciem komuny z Kościołem, wygranym za sprawą Królowej Polski.

To, co wydarzyło się w latach 1978-1980, wybór papieża, pierwsza jego pielgrzymka i powstanie „Solidarności” niewątpliwie miało swe korzenie właśnie w 1966 roku.

To wtedy śpiew „My chcemy Boga” adresowany do Panny Świętej został wysłuchany.

*

Cudowna lekcja historii narodu polskiego widoczna jest po dziś dzień na ścianach kaplicy jasnogórskiej oraz w jej skarbcu.

Znajdują się tam liczne szaty i naczynia liturgiczne, np. monstrancja podarowana przez króla Zygmunta Starego, cenne dzieła sztuki, biżuteria z różnych epok, w tym różaniec królowej Bony, przedmioty codziennego użytku – jak złoty kubek i zegar od króla Jana III Sobieskiego, czy pióro Henryka Sienkiewicza.

Inne dary są cenne nie ze względu na wartość materialną, ale na historię, jaką ze sobą niosą. I tak więźniowie, którzy przeżyli dramat obozów koncentracyjnych, przywieźli do Matki różańce wykonane z chleba czy też koronę cierniową z drutu kolczastego.

Wyjątkowe znaczenie mają dary wotywne przekazywane od papieży: monstrancja od Jana XXIII, kielich Pawła VI, złota róża od Jana Pawła II oraz zakrwawiona stuła po zamachu na papieża.

*

A jak to jest dzisiaj?
Czy Ona wciąż jest Królową Polski?

Jak najbardziej !

Uzdrowienia, nawrócenia, pojednania, łaski rodzicielstwa itd., itd.- to długa lista cudów, jakie mają miejsce w życiu każdego z nas za wstawiennictwem Matki Bożej ..

bo

Przyzwyczaili się Polacy wszystkie, niezliczone sprawy swojego życia, różne jego momenty ważne, rozstrzygające, chwile odpowiedzialne, jak wybór drogi życiowej czy powołania, jak narodziny dziecka, jak matura czyli egzamin dojrzałości, jak tyle innych… wiązać z tym miejscem, z tym sanktuarium. Przyzwyczaili się ze wszystkim przychodzić na Jasną Górę, aby mówić o wszystkim swojej Matce -Tej, która tutaj nie tylko ma swój Obraz, swój Wizerunek, jeden z najbardziej znanych i najbardziej czczonych na całym świecie – ale która tutaj w jakiś szczególny sposób jest. Jest obecna. Jest obecna w tajemnicy Chrystusa i Kościoła – uczy Sobór. Jest obecna dla każdego i dla wszystkich, którzy do Niej pielgrzymują… choćby tylko duszą i sercem, choćby tylko ostatnim tchnieniem życia, jeśli inaczej nie mogą. Przyzwyczaili się do tego Polacy.” J.P.II

Opublikowano

Chrystus Zmartwychwstał Alleluja!

Ponieważ cud Zmartwychwstania jest tak niepojęty, że nie sposób zmieścić go w jednym dniu – dziś obchodzimy drugi dzień świąt. Mało tego – Kościół obchodzi Oktawę Wielkiej Nocy, w której przez osiem dni bez przerwy wciąż powtarza się tę samą prawdę, że Chrystus Zmartwychwstał.

*

IMG-20210401-WA0000 IMG-20210401-WA0004 IMG-20210403-WA0007 IMG-20210403-WA0008 IMG-20210402-WA0000 168521152_480165726757654_2593547294941461319_n 168056961_480165673424326_8825319855316518545_n lightbox gallery flashby VisualLightBox.com v6.1

*

Każdego dnia Oktawy Wielkanocnej śpiewa się „Chwała na wysokości Bogu”, a ewangelie – dzień po dniu – opisują spotkania Zmartwychwstałego ze swoimi uczniami.

Ci, którzy każdego dnia będą uczestniczyli we Mszy świętej, zwrócą uwagę na pewien szczegół: fragmenty odczytywanych Ewangelii prawie zawsze mają miejsce w Dniu Zmartwychwstania, nazywany „pierwszym dniem tygodnia”. W ten sposób lektura Ewangelii potwierdza to, że świętujemy ciągle ten jeden dzień, Pierwszy Dzień tygodnia – Dzień Zmartwychwstania. Tylko piątkowa Ewangelia ucieka w przyszłość i z Jerozolimy bądź okolic przenosi się do Galilei, nad Jezioro Tyberiadzkie.

*

Z Poniedziałkiem Wielkanocnym wiąże się tradycja Śmigusa-Dyngusa. Śmigus i Dyngus to dwa odrębne obyczaje, które praktykowane były jednego dnia. Dlatego z czasem ich nazwy się połączyły.

*

Dyngusem nazywano datek dawany przez gospodynie mężczyznom chodzącym w Poniedziałek Wielkanocny po domach, składającym życzenia świąteczne i wygłaszającym oracje i wiersze o męce Pańskiej, lub też czasem komiczne parodie. W zamian za to otrzymywali jajka, wędliny i pieczywo.

Śmigus z kolei to obyczaj polewania się wodą. Stąd też nazwa „lany poniedziałek”. Zwyczaj prawdopodobnie ma korzenie pogańskie i wiąże się z radością po odejściu zimy. Chrześcijaństwo dodało do tego oczyszczającą symbolikę wody, a także tradycję, zgodnie z którą oblewanie wodą jest pamiątką rozpędzania tłumów, które gromadziły się w poniedziałek, rozmawiając o Zmartwychwstaniu Chrystusa.


Opublikowano