Pod skrzydłem Archaniołów

– Asyż –

Jeśli miałabym wrócić pod koniec mojego życia na jakąś ścieżkę, to wybrałabym właśnie tę – prowadzącą do bram Asyżu.


Choć raz pieszo przewędrować po ciągnących się aż po horyzont wzgórzach z kruchymi drzewami oliwnymi, spokojnie wejść do miasta raz jeszcze i tu – w domu o grubych ścianach znaleźć pusty pokój z wąskim oknem – stąd obserwować zachód słońca nad doliną, a wieczorem ponownie przespacerować się wokół bazyliki św. Franciszka i Klary patrząc, jak noc osiada nad Umbrią.

Chciałabym…

Zawsze i wszędzie ta potrzeba samotności, której nigdy nie umiem zrozumieć, a która tutaj manifestuje się nadzwyczaj mocno, przynosząc ukojenie.


*


Ale skąd to wrażenie..? Co dokładnie nadaje wyjątkowość tego miejsca..? Czy chodzi tylko o to, że jest pięknie położone.. ? A może dlatego, że święte, bo stąpamy śladami wielkich postaci..

No właśnie.

Dante Alighieri w 'Boskiej Komedii’ tak pisze:

„Kto więc wspominać chce owego grodu
Nie mówże: »Asyż«, bo rzekłbyś za mało,
Lecz: »Wschód«, bo słuszna zwać go mianem Wschodu.”

(Raj – Pieśń XI)

*

Już sama droga dojazdowa do miasta robi wrażenie. W umbryjskim słońcu bieleją kamienne mury obronne Asyżu, średniowieczne kamienice, wieże i kościoły. Czas jakby zatrzymał się wieki temu.

Od pierwszych chwil, wysiadając z autokaru czuję, że tu rzeczywiście możemy spotkać się z Franciszkiem i Klarą.. że tutaj ich miłość, którą tak hojnie obdarzali innych, udzieli się również i nam, wznosząc nasze serca do Boga.


*

Czekając na resztę grupy rozglądam się wokół.. domy z kamienia, wąskie uliczki, wszystko umieszczone wewnątrz ciasnych i strzeżonych z twierdzy murów. Jest to prawie ten sam Asyż, cudem nie tknięty i żywy – jak za czasów Franciszka i Klary.

*

Człowiek oglądany z punktu widzenia swego urodzenia i pochodzenia, ma coś z tego miejsca i geografii. Umiejscawia się niejako w określonym środowisku historyczno-geograficznym, poza którym traci jakąś cząstkę na swojej tożsamości.

Z tych powodów zrodziła się właśnie potrzeba pielgrzymek. Kiedy udajemy się do miejsc, gdzie żyła dana osoba, czynimy to, ponieważ chcemy ją lepiej poznać.. A to się udaje tylko w okolicznościach, które nadają żywość, intensywność głębi. I tak miejsca, osoby, fakty przekraczając barierę czasu, ponownie nabierają kolorów świeżości, wymiarów swojej epoki.

Udając się do Ziemi Świętej kilka lat temu, chcieliśmy zobaczyć miejsca, gdzie Jezus postawił swoje stopy, by usłyszeć echo i zrozumieć sens słów przypowieści w miejscu, gdzie po raz pierwszy zostały powiedziane.

Tak samo teraz – by poznać życie Franciszka i Klary – dobrze jest stanąć w miejscu, wśród krajobrazów, które stanowiły tło ich osobistych przeżyć.

*

*

Asyż położony jest w samym sercu Włoch. Zbudowany został na skalistym, zachodnim zboczu góry Subasio. Za murami miasta mieszka zaledwie pięć tysięcy mieszkańców, ograniczonych od strony północnej głębokim wąwozem potoku Tescio, a od południa rozległą równiną Umbrii.

Niemal w każdym zakątku, w każdej wąskiej uliczce, wśród zabytkowych okiennic czuć religijność tego miasta, choć religia się tutaj nie narzuca.

W odróżnieniu od Watykanu, a nawet Padwy nikt nie nagabuje do zakupu różańca czy innych dewocjonaliów. Miasto sprawia wrażenie, jakby było pogrążone we śnie. Nie jest to jednak sen nudny – jest to sen mistyczny. Jesteśmy uśpieni w innym wieku, w innej czasoprzestrzeni. Nawet ludzie wydają się, jakby byli wycięci z czasów romańskiego bezkresu.

*   


*

W miejscu dzisiejszego Asyżu pierwsza miejscowość pojawiła się w III wieku naszej ery i nazywana była Asisium.

*


*

W średniowieczu Włochy podzielone były na dziesiątki niezależnych księstw i miast, które nie zawsze darzyły się przyjaźnią. W XII wieku miasto należało do Księstwa Spoleto i uczestniczyło w licznych wojnach z sąsiednimi miastami, głównie z pobliską Perugią. Pod koniec XII wieku Asyż zdobył niepodległość i powstał w nim samorząd miejski. Natomiast w XIV wieku został włączony do Państwa Kościelnego i dopiero w 1860 roku stał się częścią Zjednoczonego Królestwa Włoch.

*

*

O jego starożytnych korzeniach świadczą rzymskie mury obronne, jest też amfiteatr, jak również mijana świątynia Minerwy z I wieku p.n.e., a raczej jej pozostałość – fasada w stylu korynckim. Obecnie całość zamieniona jest na kościół Matki Bożej z Lourdes.

*



*

W górę i w dół, uliczki jedna piękniejsza od drugiej. Tutaj łukowa brama, tam schody, jeszcze kawałek dalej taras restauracji, elewacja ozdobiona kwiatami czy zielonym pnączem.

*


*

Zdobienia kwiatami i mnogość zaułków sprawiają, że klimat miasta jest naprawdę niesamowity. Aż chciałoby się zgubić w tym labiryncie ulic i przemierzać je nieśpiesznym krokiem.

*


*

Postać św. Franciszka to dzisiejsze serce i dusza Asyżu. Urodzony w 1181 lub 1182 roku – dorastał jako syn bogatego kupca, ale porzucił życie pełne wygód, aby poświęcić się ubóstwu i służbie Bogu.

Jego radykalna miłość do natury, zwierząt i ludzi urzekała już wtedy wszystkich, a sam Franciszek stał się symbolem pokoju i prostoty.

W Asyżu założył zakon Franciszkanów, który na zawsze zmienił oblicze Kościoła i duchowości w Europie.

*


*

Pax e Bene (Pokój i Dobro) – afirmacja życia, umiłowanie ludzi, zwierząt, przyrody – bo w jakim innym miejscu na świecie znalazłyby się bardziej sprzyjające warunki dla tych wzniosłych idei?


Mówi się, że Franciszek to jedyny Święty, do którego pielgrzymują ateiści. I jest w tym sens, bo tu można poczuć się po prostu bliżej… nieba! W końcu nazwa Monte Subasio – Rajskie Wzgórze zobowiązuje.

*

Idziemy w kierunku bazyliki św. Franciszka.


*

Wzniesiona krótko po jego śmierci w 1226 roku, jest jednym z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych na świecie.

Bazylika to tak naprawdę dwa kościoły – dolny i górny.

*


*

W kościele dolnym jest zejście prowadzące do krypty, w której znajduje się Kaplica Grobu świętego Franciszka.

Ciało świętego przeniesiono tutaj już w 1230 r., ale sprawa nie była nagłośniona. Zakonnicy starali się raczej ukryć ten fakt, obawiając się kradzieży ciała.

W 1818 r. papież osobiście nakazał poszukiwanie ciała świętego Franciszka. Dopiero po wieloletnich badaniach odkryto, iż ciało spoczywa pod ołtarzem dolnego kościoła. W rezultacie zbudowano sarkofag i udostępniono wiernym możliwość odwiedzania tego miejsca.

*


*

Właściwie zaraz po wejściu kierunek zwiedzania prowadzi pod ziemię – najpierw schodzi się do krypty, dopiero potem można zwiedzać cały kościół.

*


*

Wystarczy tylko wejść do bazyliki i już człowiekowi przychodzi na myśl, że franciszkanom nie trzeba było nawet dekady po śmierci swojego przełożonego, by zapomnieć o skromności i ubóstwie. Bo o kościele można powiedzieć różne rzeczy, ale na pewno nie to, że jest skromny i ubogi. 

*

No i te freski.. wśród nich wiele autorstwa Giotta. Przechodzę przez świątynię z głową zadartą do góry, lub obracającą się we wszystkich możliwych kierunkach.

Chciałoby się przyjrzeć ze szczegółami każdemu malowidłu i doczytać z ulotek, co można tu jeszcze zobaczyć – jakie sceny Starego i Nowego Testamentu, jakie obrazy z życia św. Franciszka i początków zakonu, czy wizerunki aniołów i apostołów. Oj, warto by się tu zatrzymać na dłużej. Jak zwykle nie ma czasu.

*
Z krużganka można przejść schodami do górnego kościoła, który jest znacznie wyższy i jaśniejszy. To całkowite przeciwieństwo ciemnego dolnego wnętrza, która ma skłaniać do refleksji i pokuty. Tutaj – w górnym kościele – także w pierwszej chwili w oczy rzucają się wszechobecne freski, a świetliste wnętrza mają zachęcać do modlitwy.

*


*

Choć bazylika świętego Franciszka zdominowała pod względem architektury cały Asyż, to nie sposób nie wspomnieć o drugiej świątyni na wschodnich krańcach miasta.

*


*

Kierując się w stronę bazyliki św. Klary, znów rozglądam się wkoło.

Mam wrażenie, że to miasto w jakiś sposób powoduje w nas stan permanentnego relaksu.

Nikomu się tu nie spieszy – a jednak wszystko robi się na czas. Nikt specjalnie nie zabiega o Twoją uwagę – a jednak czujesz się ważny. Mnóstwo w tym mieście ludzi – a mimo to każdy znajdzie pustą uliczkę. Mimo napływu ludzi jest spokój, którego na próżno szukać w innych miastach i swego rodzaju zaduma, bo tylko tutaj turyści bardziej niż gapiami – są po prostu pielgrzymami.

*


*

Każda z uliczek jest cudowna, jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna. Dostrzegam w pośpiechu te nieco oddalone od głównego szlaku wytyczonego między bazylikami – są zupełnie puste.

Zachwycają mnie też ukwiecone mury. Jak na średniowieczne, kamienne miasto Asyż jest zadziwiająco zielony. Nie ma balkonu, z którego nie wiszą kwiaty, w każdym zaułku stoi jakaś donica – w ten sposób każdy skrawek ziemi wykorzystany jest tu na posadzenie ozdobnych krzaków i drzew. Gdzie nie spojrzeć – tam zieleń!

*


*

Co mnie ujęło szczególnie głęboko – w każdym zaułku, niemal na każdej ścianie można wypatrzeć jakieś sacrum. Co istotne – nie są one zamknięte za kratami bazylik, ale zwyczajne, codzienne, na wyciągnięcie ręki.

*


*

Dzięki temu każde tutejsze miejsce – najmniejszy niepozorny kąt – opromienione są franciszkańskim duchem, i czas – jak widać – naprawdę się tu zatrzymał.

*


*

Bazylika św. Klary góruje nad Asyżem i od razu przyciąga wzrok swoją prostotą oraz surową linią murów. W jej wnętrzu spoczywa ciało świętej, a także znajduje się krzyż z San Damiano, przed którym św. Franciszek usłyszał wezwanie do odbudowy Kościoła. 

*


*

Klara, zainspirowana życiem Franciszka, założyła zakon klarysek — żeńską gałąź franciszkanów, żyjącą w całkowitym ubóstwie i oddaniu Bogu.

Kościół jej poświęcony jest jasny i prosty, jak życie świętej. Płaska i skromna fasada bazyliki ozdobiona jest pasami z różowego i białego kamienia, wydobywanego na zboczu góry Subasio.

Całość przypomina mi nieco kościół górny Bazyliki świętego Franciszka.

*


*

Najbardziej fascynującym przedmiotem jest tu krucyfiks z San Damiano, który – według przekazów – przemówił do Franciszka, wzywając go do odnowy Kościoła. Ten krucyfiks stał się symbolem misyjnej drogi świętego i jego radykalnego przesłania.

*

Wkrótce po swoim nawróceniu, Franciszek prowadził samotne życie poza murami Asyżu. Pewnego styczniowego dnia 1206 roku mijając zniszczony kościółek, znany jako San Damiano, usłyszał głos mówiący do niego, aby wszedł tam do środka i pomodlił się.

Wszedł i klęknął przed krzyżem. Podczas wpatrywania się w krzyż, Franciszek ujrzał poruszające się wargi Jezusa i usłyszał słowa: „Franciszku idź i odbuduj mój dom, który jak widzisz popada w ruinę”. Biedaczyna przepełniony radością i  podziwem natychmiast wstał, aby wykonać polecenie.

*

Początkowo skoncentrował się na odbudowie kościółka San Damiano i okolicznych kapliczek. Ale potem zrozumiał polecenie odrodzenia życia w ludzie Bożym. Jego zadanie zostało potwierdzone przez papieża Innocentego III, który miał sen o Kościele w kształcie Bazyliki św. Jana na Lateranie, przechylającej się tak, jakby miała się załamać i jakiś mały człowiek zatrzymał ją od zawalenia. Gdy papież rozpoznał we Franciszku tego małego człowieka ze swojego snu, zatwierdził Zakon franciszkański i jego regułę życia (1209 lub 1210 r.).

*

*

Krzyż Św. Damiana – zwany ikoną krzyża – został namalowany w XII wieku w Umbrii. Imię malarza jest nieznane.

Chrystus ukazany jest na nim, jako postać zraniona, ale i silna. Stoi prosto i zdecydowanie. Jego aureola już ukazuje wizerunek chwalebnego krzyża. Biel i jasność ciała Jezusa kontrastuje z ciemnoczerwoną i czarną barwą wokół ciała. Użyty zestaw barw podkreśla życie boskiej natury w ciele przeszytym gwoźdźmi na rękach i nogach, okaleczonym przez koronę cierniową na głowie i przez włócznię żołnierza w Jego boku.

Pan w porównaniu z innymi postaciami jest ukazany w naturalnej wielkości. Jest to zrobione po to, by zwrócić naszą uwagę na Jezusa – Osobę, która ma być uwielbiona. Ponad głową Jezusa znajduje się inskrypcja w języku łacińskim: Jezus z Nazaretu Król Żydowski (IHS NAZARE REX IUDEORU).

Są też świadkowie ukrzyżowania i najbliżsi Jezusa. Po lewej stronie znajduje się Maryja – Matka Jezusa oraz św. Jan (umiłowany uczeń, któremu Jezus powierzył swoją Matkę).

Po prawej zaś, widzimy Marię Magdalenę, Marię matkę Jakuba oraz setnika, który w Ewangelii wg św. Marka wyznał: „Prawdziwie ten człowiek był Synem Bożym”.

Krzyż San Damiano - Duszpasterstwo Młodzieży i Powołań
Zarówno Maryja, jak i Maria Magdalena mają ręce tak ułożone, iż dotykają one swoich policzków, wyrażając wyjątkowy smutek i żal. Ten gest był powszechnie stosowanym środkiem ekspresji w sztuce sakralnej XII i XII wieku.

Trzy mniejsze figury umiejscowione poniżej głównych świadków ściśle wiążą się z ukrzyżowaniem Jezusa. Po lewej stronie znajduje się Longinus rzymski żołnierz, który przebił włócznią bok Jezusa.

Po prawej zaś stronie (na tej samej wysokości) znajduje się Stephaton. Malarstwo umbryjskie, przedstawiające ukrzyżowanie, regularnie ukazuje Longinusa i Stephatona jako istotne figury u stóp  krzyża. Stephaton jest identyfikowany z żołnierzem, który dał Jezusowi gąbkę namoczoną winnym octem.

Są też postacie sześciu aniołów, poruszone wydarzeniem krzyża. Umieszczeni na obu poprzecznych jego końcach, dyskutują o cudownym misterium – śmierci Syna Bożego.

U stóp krzyża znajdują się mało wyraźne wizerunki sześciu figur. Jedynie dwie postacie są dostrzegalne – to patroni Umbrii: święty Jan i Michał.

 Obok lewej łydki Jezusa, po prawej stronie, znajduje się mały kogut. Jest znakiem zdrady Piotra, jako ostrzeżenie dla nas wszystkich przed zarozumiałością, pewnością i arogancją w wierze. 

U góry krzyża widać Jezusa odzianego w królewskie szaty, trzymającego krzyż jako zwycięskie berło. Pan wychodzi z grobu i wstępuje na dwór niebiański. Dziesięciu aniołów gromadzi się wokół Niego. Pięciu z nich mając wyciągnięte ręce wita Jezusa, który sam ma rękę podniesioną w geście pozdrowienia.

Na samej górze krzyża widać też prawą dłoń Ojca z wyprostowanymi  dwoma palcami. Gest ten oznaczał wskrzeszenie Jezusa. Może to być także rozumiane, jako błogosławieństwo Boga Ojca na wszystko, co Jezus uczynił.

Z kolei czarna przestrzeń u stóp krzyża może być kojarzona z obrazem otchłani, do której Jezus zstąpił przed wstąpieniem do swego Ojca.

*

 Samo wnętrze kościoła jest dość skromnie wyposażone. Skarb kryje krypta, do której schodzi się z nawy. Tam w szklanej trumnie spoczywa ciało świętej Klary.

*


*

Po odsłonięciu grobu św. Franciszka, w dniu 23 września 1850 r. uroczyście otwarto również sarkofag świętej Klary, umiejscowiony pod głównym ołtarzem. Odkryto wtedy, że jej szczątki nie rozłożyły się, mimo że spoczywały w grobie od 597 lat.

Ostatnie badanie szczątków ciała świętej odbyło się w latach 1986-1987. Przeprowadzili je włoscy specjaliści.

Z uzyskanych danych wyczytano, że była kobietą zdecydowaną, żarliwą i czułą, wrażliwą i pewną siebie. Twarz św. Klary ukazała kobietę pełną równowagi i dyskrecji, o osobowości pięknej i spełnionej.

*

Spotkanie z Franciszkiem z Asyżu całkowicie przewartościowało życie Klary. Połączyła ich czuła więź, oparta na czystości, którą wysoko cenili. A radykalne zdanie się na Bożą opatrzność pomogło tej więzi przetrwać wszelkie granice czasu.

*


*

Dziś – stojąc w tym miejscu – tu i teraz – wystarczy kilka chwil ciszy, by w atmosferze zastygłej na wieki, odczuć ich obecność w miłości, która prowadzi do jedynego zrozumienia:

Bóg jest Kimś więcej, niż myślę.
Bóg wzywa do czegoś więcej, niż przewiduję.
Jest bardziej interesujący, niż mi się wydaje.
Jest bardziej kochający, niż sobie wyobrażam!
Bóg JEST.
Do odkrycia.
Jak zawsze – z pasją!

*


*

Ostatnie minuty na Piazza Santa Chiara odkrywają przed nami prawdziwe oblicze Asyżu. Bo jeśli dodać temu miastu kolory malowane na niebie przez zachodzące słońce, to zupełnie nietrudno zrozumieć św. Franciszka wychwalającego Stwórcę za cudowność stworzenia.

*


*

Łapię ostatnie chwile w kadr. Już ciąży mi w sercu świadomość, że zdecydowanie będę tęsknić za tym miejscem. Już czuję spory niedosyt, bo wiem, jak wielu rzeczy tu jeszcze nie zobaczyłam, choć to niewiele – co już widziałam – w zupełności wystarczy, by móc wiedzieć, gdzie byłam.

*


*

Asyż to lustro wieków
to promyk co rozświetla mroki,
To kolebka natchnienia i duchowości.

Za ścianą habitowy szelest,
ciche kroki i modlitwy
żarliwie szeptane
na przemian z echem
klasztornych cel.

Całe bogactwo świata jest tutaj,
w zasięgu serca,
jak wieczna lampka
w służbie dla ubogich.

*
ks. J.Pasierb

*

Stoję patrząc z zachwytem. Trudno jest pożegnać się z miejscem, w którym nierzadko można poczuć całą sobą, jak bardzo liczy się chwila obecna.

Sama nie wiem, za co można jeszcze pokochać to miasto..

Kolor!

Niektórzy widzą tu różowy.. dla mnie to coś bardziej w odcieniu kremowego piaskowca. Jedno jest pewne – niesamowicie uspokaja. A teraz, gdy w niskich promieniach słońca wpada w mocny pomarańcz – można poczuć się jego częścią. Dla takiego widoku warto zburzyć niejeden harmonogram dnia!

*


*

Za te same ulice!

– którymi chodzili Franciszek i Klara.

To nie ulice nałożone na ulice, to nie odrestaurowany szlak, to nie droga, pod którą biegnie stara droga – dokładnie te kamienie pamiętają historię, i żadne inne.

*


*

Za Franciszka i Klarę!

– ich świadectwo miłości do Boga i niezwykle czystą przyjaźń w dziejach historii.

*


*

Wreszcie za najpiękniejszą panoramę Umbrii!

Tu każde zatrzymanie
porasta nadzieją
a pytania topnieją
jak grzechy w konfesjonale

*


*

Po zmroku Asyż całkowicie zmienia swoje oblicze. Słońce zachodzi, zapalają się liczne latarnie uliczne oraz światła zdobiące fontanny i elewacje ważniejszych budynków. Choć wieczór jest przyjemny i ciepły – to już niestety widok z okna autokaru.

Miasto odprowadza nas milczeniem. Oglądam się za siebie do ostatniej chwili. Już wiem, że Asyż to opowieść – im dłużej się patrzy i słucha – tym lepiej rozumie. Tu nie da się stracić czasu – on zawsze jest dobrze wykorzystany.

*

Boże, pozwól mi wrócić tu kiedyś jeszcze
bez pieniędzy
wprost w samo serce
Twoich
Franciszka i Klary

*



Opublikowano

1 listopada – uroczystość Wszystkich Świętych. 

Msze święte w kościele św. Jacka o godz.7:30, 9:00, 10:30, 12:00 i 17:00.


2 listopada – wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych tzw. Dzień Zaduszny. Msze święte tego dnia również o godz.7:30, 9:00, 10:30, 12:00 i 17:00.

Od 1. do 8. listopada zapraszamy na Msze Święte oktawalne poprzedzone modlitwą różańcową za zmarłych o godz. 16:30.

Można jeszcze zgłaszać wypominki za zmarłych:

– oktawalne (do Niedzieli włącznie)
– roczne (do końca listopada)

Kartki na wypominki znajdują się na stolikach przy filarach w Kościele.

Można również zgłaszać wypominki przez konto parafialne składając ofiarę, a w tytule wpisując:  roczne/oktawalne oraz imiona i nazwiska zmarłych.
NUMER KONTA PARAFIALNEGO:

28 1140 2004 0000 3802 7701 6432

*

Opublikowano

Pod skrzydłem Archaniołów

– Padwa –


Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy we Włoszech jest Padwa – miasto kojarzone w szerszej świadomości z postacią św. Antoniego.

*

Na pewno się znajdzie! – mówię sobie, gdy klucze znów nie chcą się znaleźć – Pomódl się do świętego Antoniego – słyszę w głębi duszy. I tak od lat..

A teraz osobiście nawiedzam go w Padwie.

To niesłychane!

Stojąc w miejscu, w którym on żył wieki temu chcę poznać go lepiej. Wiem, że św. Antoni przyciągając do siebie rzesze pielgrzymów z całego świata, po coś przyciągnął tu również i mnie.

Czuję mocno, że trzeba się z tym świętym zapoznać, zaprzyjaźnić, a później obdarzyć go miłością. On odwzajemni się tym samym. To pewne. Tak świadczą ci, którzy mu zaufali.

Jak się potem dowiem – Antoni to specjalista najwyższej rangi w kwestiach zagubienia siebie, własnej tożsamości i swojego „ja”, a więc opiekun i nauczyciel jak najbardziej dla mnie właściwy.

*

*

Św. Antoni był portugalskim mnichem z Lizbony. Urodził się ok. 1195r. jako Fernando Martins de Bulhões. Pochodził z zamożnej szlacheckiej rodziny, ale postanowił pójść drogą duchowieństwa.

Bardzo pragnął wyjechać do Maroka.. ostatecznie wylądował we Włoszech, gdzie zasłynął niesamowitą erudycją, pamięcią, pięknymi kazaniami oraz nieziemskim głosem.

Mając 33 lata – w 1228r, osiedlił się w Padwie, ale spędził tu jedynie dwa lata swojego  życia. Zachorowawszy na przepuklinę – zmarł w 1231r.

Jego zwłoki pochowano w kościele św. Marii Matki Bożej. I od tej pory zaczął szerzyć się jego kult, co skutkowało kanonizacją na niecały rok po jego śmierci. Jest to najszybciej wyniesiony na ołtarze człowiek w historii Kościoła Katolickiego.

*

*

Jak powszechnie wiadomo – św. Antoni jest patronem zaginionych ludzi i rzeczy. I na tym zwykle poprzestajemy.

W zasadzie nie musiałby być nawet człowiekiem, dla wielu mógłby być po prostu amuletem.

Dotykam – intensywnie myślę – życzenie się spełnia.

I te klucze, bilety, okulary.. w mig wszystko się odnajduje.

Nie znam bardziej płytkiego myślenia niż to właśnie, ale co najlepsze – sama takie stosowałam.

Do teraz.

*

*
Jeśli jakaś rzecz czy kwestia nie jest warta poruszenia nieba i ziemi – zostaw ją. Bez żalu porzuć i zapomnij. Życie to chwila. Szkoda ją przegapić.

*

Ta myśl świętego zacytowana przez naszą panią przewodnik skłania do refleksji.

Antoni to nie człowiek od odnajdywania wszystkiego, co się zgubi. Od tego są GPS-y, nadajniki lub tradycyjni detektywi.

Św. Antoni to przede wszystkim patron rzeczy, które warto odnaleźć..!
– a więc utraconych wartości, takich jak wiara, sens życia, czy dobre relacje. 

*

I tutaj – właśnie w tym miejscu – w Padwie, dzieląca nas ośmiowiekowa przestrzeń czasowa ma już dla mnie marginalne znaczenie. Bo co się okazuje.. stojąc u progu bazyliki dociera do mnie, że on tu nie tylko był, ale że wciąż jest i będzie.

Św. Antoni był średniowiecznym kaznodzieją wędrownym. Przemierzał Włochy, głosząc słowo Boże, nawołując do pokuty i nawrócenia – zachęcał do częstej modlitwy oraz przyjmowania sakramentów. Siła jego słowa, argumentacja poparta nadzwyczajną znajomością Pisma Świętego i porywający talent oratorski gromadziły wokół niego nieprzebrane tłumy słuchaczy. Byli wśród nich wierzący i niewierzący.

Patrząc dziś na te tłumy modlących się ludzi widzę, że on od wieków nieprzerwanie kontynuuje swoją misję z wysokości nieba. Wciąż fascynuje i inspiruje tych, którym przyszło pojawić się na świecie później od niego.

*

*

Zgodnie z tradycją, gdy czcimy św. Antoniego jako patrona w potrzebie, należy mu się coś „dać”, a tym „daniem” może być np. pomoc biednym w formie darowizny, jako wyraz wdzięczności za jego pośrednictwo w różnych sprawach. Oczywiście nie musi to być tylko dar materialny, można również ofiarować jakąś cząstkę siebie, cokolwiek dla każdego mogłaby ona oznaczać.

Piękną i ciekawą formą ofiary materialnej jest tzw. chleb świętego Antoniego.

Zwyczaj ten zaczął się od cudu, który miał miejsce w średniowieczu w Lizbonie – rodzinnym mieście zakonnika.

Pewna uboga portugalska gospodyni zajęta pracami domowymi i przygotowywaniem posiłku dla całej rodziny zorientowała się, że jej najmłodszy syn zaczął tonąć. Zdołała co prawda wyciągnąć dziecko z wody, ale było ono nieprzytomne. Próbując reanimacji, zaczęła gorąco prosić św.Antoniego o pomoc. W żarliwiej modlitwie obiecała, że gdy syn zostanie uratowany, przekaże biednym tyle mąki pszennej, ile ważyło dziecko. Chłopiec wkrótce odzyskał świadomość.

W ciągu kolejnych lat tradycja rozdawania pieczywa ubogim rozpowszechniła się w całej Lizbonie i Portugalii, a następnie w basenie Morza Śródziemnego, przez Włochy po inne kraje europejskie.

Na dzień św. Antoniego zaczęto wypiekać specjalne chleby lub bułki. Były one rozdawane w klasztorach franciszkańskich lub zanoszone do domów ludzi chorych. Nie istniał jeden, ścisły przepis ich przygotowania, gdyż wiązał się on najczęściej z tradycjami lokalnych kuchni, ale wszystkie chlebki św. Antoniego wyróżniał uformowany na ich wierzchu znak krzyża.

*

Stojąc przed wejściem do bazyliki świta mi w głowie kolejny wielki plus, za którego zaczynam kochać tę postać.

Św. Antoni z Padwy – to najlepszy przyjaciel św. Franciszka z Asyżu, a to już dla mnie wystarczająca rekomendacja.

*

Sama bazylika św. Antoniego to arcydzieło architektonicznej fuzji, łączące elementy romańskie, gotyckie, bizantyjskie i renesansowe.

*


*

Jej wnętrze zapiera dech w piersiach, łącząc duchowe znaczenie z niezwykłym kunsztem. Ściany ozdobione są bogactwem fresków, rzeźb i mozaik stworzonych przez jednych z najlepszych artystów swoich czasów.

*


*

Całość wzniesiono na planie krzyża łacińskiego i nakryto bizantyjsko-weneckimi kopułami.

*


*

W centralnym punkcie kościoła znajduje się grota św. Antoniego, w której przechowywane są jego relikwie, w tym język, struny głosowe i kość szczęki, zachowane jako symbole jego talentu w głoszeniu kazań.

Tak wiem – brzmi dość drastycznie to wyróżnienie, ale przecież nie chodzi tylko o patrzenie przez szklaną szybkę na kości.

*

Staram się zrozumieć to głębiej – tu chyba trzeba wyjść z własnego doświadczenia. My sami często gromadzimy różne przedmioty po naszych zmarłych. Wszyscy, którzy przeżyli śmierć bliskiej osoby wiedzą, jak bardzo trudno jest pozbywać się ich rzeczy.

I jeśli ktoś pokaże mi przepiękny wachlarz swojej praprababci, to rozmowa nie będzie toczyć się o wachlarzu – nie jest opowieścią o przedmiocie, tylko tak naprawdę o tej babci. Wobec tego, jeśli taka rzecz odsyła nas do danej osoby, to o ileż bardziej odniosą nas do niej jej własne szczątki.

Na tym chyba polega kult relikwii. Samo słowo 'relikwia’ pochodzi z łaciny i oznacza 'pozostałości’ lub 'resztki’. 

Do tego pamiętamy, że po śmierci każde ciało – świętego, mniej świętego czy nawet wielkiego grzesznika – zmartwychwstanie. To jest perspektywa zarówno tego, który trafi do nieba, jak i tego, który może trafić do piekła. Jeśli Bóg zechciał, by nasze ciała po śmierci w jakiś sposób powstawały, to znaczy, że należy im się odpowiednia uwaga.

Nauka o zmartwychwstaniu prowadzi nas więc do wymogu okazywania szacunku szczątkom i grobom naszych bliskich. Jeśli taką czcią otaczamy prochy członków naszych rodzin, to podobnie możemy spojrzeć na relikwie, czyli szczątki ludzi świętych.

Spotkanie z relikwiami ma coś we mnie zmienić. To nie jest magiczne przejęcie mocy, to nie jest kult dla samego kultu. Nie oddajemy kultu samym kościom, tylko świętości tej osoby.

To powinno odbywać się na zasadzie powiedzenia: Chcę dojść do tego miejsca, gdzie ty jesteś.

*

*

Do groty Antoniego podchodzimy, by oddać hołd świętemu, modląc się o łaski i cuda. Zgodnie ze zwyczajem można położyć rękę na płycie grobowej.

*


*

Już teraz wiem, że ta krótka chwila wpisze się w moje serce głęboko, gdyż doświadczyłam pierwszego spotkania z tak ważną osobą znaną mi dotąd tylko z tradycji.

*

Bazylika św. Antoniego nie posiada typowych, szeroko opisanych naw bocznych, jako osobnych przestrzeni, ponieważ jest to świątynia o specyficznej, wielokopułowej architekturze.

Patrzę z zachwytem na prezbiterium z obejściem i wieńcem prostokątnych kaplic oraz ich urzekającą fasadę.

*


*

Przebogatą fasadę..!

*


*

Całkowicie przykuła moją uwagę.. Czyż nie jest piękna..? Oczywiście, że jest.

*


*

Dla mnie to chyba jedno z najpiękniejszych kątów tej świątyni.

Kierując się ku wyjściu, zaglądamy jeszcze do kaplic bocznych. Jedna z nich to z pewnością najspokojniejsza niewielka przestrzeń w całej bazylice. Już na wejściu przemawia ciszą i wprowadza w stan skupienia.

*


*

To kaplica błogosławieństw z niezwykłymi freskami Pietro Annigoniego. Nie ma jednak czasu, by stanąć tu chwilę dłużej. Dziś jeszcze musimy odwiedzić św. Łukasza Ewangelistę w kościele św. Justyny. Cokolwiek to znaczy – przed nami dłuższy spacer i chwila, by móc rozejrzeć się wokół.

*


*

Bazylika św. Antoniego, jakby na to miasto nie patrzeć, to w zasadzie jego serce.. coś, co nadaje mu pewien dodatkowy poziom odbioru i dodatkowy segment bardzo konkretnych wpływów.

To nie jest już tylko włoskie miasto, ale kraina tego właśnie świętego. Dla wielu to ważny powód, dla którego w ogóle odwiedzają to miejsce.

I choć obecność św. Antoniego czuje się tu na każdym kroku, to jednak Padwa jest miejscem, gdzie miłośnicy architektury sakralnej mogliby dostać zawrotu głowy. Pomimo, że jest to trzecie co do wielkości miasto w regionie Wenecji Euganejskiej, nie wystarczyłoby chyba dnia na odwiedzenie tu każdego kościoła po drodze (warto zaznaczyć, że tylko na stu mieszkańców przypada jedna świątynia).

*


*

Spacerując wąskimi uliczkami można tu poczuć prawdziwe włoskie klimaty.

Przechodząc po nie do końca jeszcze obudzonych zaułkach, od razu zauważamy pewną charakterystyczną rzecz w tym mieście.

Podcienia. Mnóstwo podcieni. Na pewno ma to swoje zalety podczas deszczu, bo praktycznie można przejść przez połowę centrum, ani na chwilę nie tracąc dachu nad głową.

*


*

Przeszłość zastygła w architekturze, w murach kościołów, kamienic i pałaców, do tego zapach kawiarni, barów i cukierni tworzą klimat, który można szybko polubić.

*

Padwa znana jest również z jednego z najstarszych uniwersytetów w Europie. Uczelnia powstała w 1222r. dzięki grupie studentów i profesorów, którzy opuścili Uniwersytet Boloński w poszukiwaniu wolności akademickiej i lepszych warunków do studiowania. Pierwszymi przedmiotami, które wykładano na tej uczelni, były nauki prawne oraz teologia.

*


*

Uczyło się tutaj wielu słynnych Polaków, m.in. Stefan Batory, Mikołaj Kopernik, Jan Zamoyski, Jan Kochanowski, Łukasz Górnicki, kardynał Stanisław Hozjusz, czy Hieronim Lubomirski.

*


*

Wśród najsłynniejszych postaci związanych z uczelnią znajduje się Galileusz, który przez 18 lat wykładał tu matematykę. To właśnie Padwę uznał za miejsce najowocniejszego i najszczęśliwszego okresu swojego życia. Warto wspomnieć jeszcze, że ten uniwersytet jest piątym najstarszym istniejącym uniwersytetem świata.

Trzeba przyznać, że dziedziniec uczelni robi wrażenie.. jakkolwiek do szkoły nie chciałoby mi się już ponownie wracać, ale w takich murach chętnie przeczytałoby się niejedną książkę.

*


*

Idąc dalej trafiamy na małą Wenecję u zbiegu ulic Via Roma, Via Gualchiere i Via Umberto.

*


*

Pięknie tu.

Cień kamienicy tonie w wilgotnym powietrzu
spłoszone ptaki nikną w szczelinach murów

chłonę szybkim zachwytem
tą cichą chwilę miasta –


*

Idziemy dalej..


*

Nie minęło wiele czasu, a już jesteśmy na największym placu: Prato della Valle.

Widać, jak bardzo kompaktowe jest to miasto do zwiedzania. Nie potrzeba wiele wysiłku, aby szybko dotrzeć do kolejnych ciekawych miejsc.

*


*

Na placu znajduje się aż 78 posągów ludzi zasłużonych, dzięki którym Padwa stała się słynna, rozwijała się i nabierała znaczenia. Wśród figur podobno znajdują się dwaj polscy królowie: Stefan Batory i Jan III Sobieski.

Na środku znajduje się ogromny trawnik przecięty kanałami, odchodzącymi od rzeki z mini wyspą pośrodku i mostami, a dalej na jednym z rogów – nieco surowa bazylika św. Justyny.

*

*

Bo Padwa cieszy się nie tylko z tego, że na jej ulicach głosił Ewangelię św. Antoni. Pochodzi stąd również niezwykle dzielna młoda kobieta – św. Justyna.

Należała ona do bogatej i szanowanej w mieście rodziny, a chrzest przyjęła z rąk pierwszego biskupa Padwy – Prosdocyma. Na jego ręce złożyła także prywatny ślub czystości.

*


*

Tymczasem u progu IV wieku wybuchły prześladowania chrześcijan. Cesarz Dioklecjan, uważający się za wcielenie Jowisza, nakazuje niszczyć kościoły i palić święte księgi, pozbawia wierzących w Chrystusa funkcji publicznych. Wkrótce dojdą do tego tortury i skazywanie na śmierć tych, którzy nie chcą wyprzeć się swojej wiary.

Kiedy Justyna zostaje pojmana i zaprowadzona przed oblicze namiestnika Maksymiana Galeriusza, sprawującego w tej prowincji Włoch najwyższą władzę sądowniczą, mimo tortur nie wyrzeka się swojej wiary. Wobec tego zostaje skazana na ścięcie mieczem. Aby ją upokorzyć, oprawcy używają miecza dopiero co wykutego, gorącego – w taki sposób ścinano niewolników. Tymczasem Justyna odchodzi w pokoju serca, przed śmiercią 7 października 304 r. dziękując Bogu, że przyjął jej ofiarę.

W kilka lat później – w 313 r. cesarz Konstantyn wydaje edykt, w którym uznaje chrześcijaństwo. Jeszcze w tym samym roku nad grobem młodej męczenniczki powstaje kaplica, a na przełomie V i VI wieku – bazylika. Od tamtej pory relikwie świętej stają się miejscem pielgrzymek.

*

*

Bazylika św. Justyny sięga początkami piątego wieku. Niestety to, co widzimy dzisiaj to efekt kolejnej przebudowy z końca XVI wieku. Prawie 120 metrów długości i ponad 80 szerokości robią wrażenie.

*


*

W jednej z naw bazyliki jest relikwiarz ze szczątkami Łukasza Ewangelisty. Tu znajduje się tylko część jego szkieletu, bo jak to się ma w zwyczaju – podzielono go, i część pojechała do Pragi, a część jest w jego wcześniejszym miejscu spoczynku – w Tebach.

*


*

Św. Łukasz pochodził z pogańskiej rodziny z Antiochii Syryjskiej. W starożytności Antiochia słynęła z wyższych szkół i ożywionego życia kulturalnego. Tu Łukasz otrzymał staranne wykształcenie humanistyczne i zawodowe. Z zawodu był lekarzem.

*

Po przyjęciu wiary chrześcijańskiej cały swój talent i wykształcenie zaangażował do głoszenia Ewangelii. Stąd w ówczesnych kręgach chrześcijańskich był znany jako Ewangelista.

W połowie pierwszego wieku przyłączył się do św. Pawła w czasie jego drugiej podróży misyjnej. Miało to miejsce w Troadzie, w Azji Mniejszej.

Następnie przez jakiś czas przebywał w nowozałożonym kościele w Filippi w Macedonii, gdzie organizował pomoc materialną dla św. Pawła w Tesalonikach, a potem w Koryncie. Po siedmiu latach (ok. 58 r.) ponownie przyłączył się do św. Pawła i razem z nim udał do Jerozolimy.

*


*

Następnie towarzyszył św. Pawłowi w czasie jego dwuletniego pobytu w więzieniu w Cezarei Nadmorskiej. Mieszkał tam w domu św. Filipa. W tym czasie, poza głoszeniem Ewangelii, pomocą materialną i duchową dla św. Pawła zaczął systematycznie gromadzić materiały do Dziejów Apostolskich, które przypuszczalnie zaplanował napisać, jako dokumentację służącą do przedstawienia cesarzowi rzymskiemu w czekającym św. Pawła procesie w Rzymie.

*


*

Z Cezarei Łukasz udał się wraz ze św. Pawłem w podróż do Rzymu. Opisał ją dokładnie w Dziejach Apostolskich. W Rzymie pozostał z niewielkimi przerwami przez cały czas trwania uwięzienia św. Pawła, będąc świadkiem jego śmierci męczeńskiej.

Tam też poznał św. Marka Ewangelistę. Starannie przestudiował napisaną przez niego Ewangelię i sam zaczął pisać Ewangelię oraz przygotowywać drugie wydanie Dziejów Apostolskich.

*


*

Według tradycji kościelnej, po śmierci Pawła św. Łukasz udał się do Achai (Grecja środkowa), gdzie wydał Ewangelię i Dzieje Apostolskie.

Jako 84 letni starzec miał ponieść śmierć męczeńską w Beocji (Grecja północna). W 357 r. jego relikwie przeniesiono do Konstantynopola, a stamtąd w XIII w. zostały przeniesione tutaj – do Padwy.

*

Łukasz Ewangelista nie jest jedynym świętym, który tu spoczywa.

Na wprost wejścia głównego – w prezbiterium, znajdują się również relikwie św. Justyny – patronki Padwy. Umieszczono je poniżej nastawy ołtarzowej, którą wypełnia obraz 'Męczeństwo św. Justyny’, malowany przez Paolo Veronese w 1575r.

*


*

Natomiast w nawie bocznej po prawej stronie można odnaleźć sarkofag z relikwiami św. Macieja Apostoła, a wewnątrz kaplicy, która jest pozostałością po pierwszym kościele z V wieku, znajduje się grób św. Prosdocimo – pierwszego biskupa Padwy.

*

Kierując się ku wyjściu, patrzę raz jeszcze w stronę ołtarza.

Jak bardzo monumentalna jest to bazylika, można przekonać się tylko będąc w jej wnętrzu. Nie wiem jak inni, ale ja czuję się tutaj, jak naprawdę mały okruszek.. potrzeba dłuższej chwili, by w ogóle przyzwyczaić się do tego ogromu.

I jest coś jeszcze, co mnie urzekło w tym miejscu – cisza, dzięki której duchowość sięga sufitu.

*

Niestety długo się nią nie nacieszyłam – czas jechać dalej..


*

Opuszczając Padwę w wielkim pośpiechu ciężko ogarnąć pierwsze wrażenia. Patrzę na ginące w oddali uliczki miasta, gdzie wyraźnie jeszcze widać stare wieki. Miasto uczonych i świętych – chyba takim je zapamiętam.

*

Tymczasem przed nami Asyż..


Opublikowano

Pod skrzydłem Archaniołów

24.09.2025 – 02.10.2025


Są pielgrzymki, które zapisują się w pamięci nie przez ilości zwiedzanych kościołów, nie przez zdjęcia i czas przemodlonych godzin, ale przez to, co zostaje w sercu, gdy wraca się do codzienności.

Tak niezwykłym wspomnieniem okazała się nasza pielgrzymka do ziemi włoskiej, bo czyż nie było to trochę szaleństwem – wsiąść do autokaru, przemierzyć tysiące kilometrów i zmęczyć ciało tylko po to, by zbliżyć się do Boga?

A jednak –

– to właśnie w tej prostocie, w tym szaleństwie serca zrodziło się coś najgłębszego.

*

Nieprzypadkowa zdaje się być sama kwestia czasu. Tak się złożyło, że w miesiącu, ba – na progu tygodnia, w którym szczególnie czuwają Archaniołowie: Michał, Gabriel i Rafał, oraz Aniołowie Stróżowie – wybraliśmy się w podróż po ziemi, która dała światu tak wielu potężnych świętych.


Wraz z uciekającymi kilometrami długiej trasy – zmieniało się proporcjonalnie szybko nasze duchowe przeżycie wszystkich odwiedzonych miejsc we Włoszech.

Wymarzony i radosny powrót do swoich na Gargano, przeplatał się naprzemiennie z prostotą wiary św. Antoniego, ciszą Monte Cassino, by przejść do bólu i cierpienia w San Giovanni Rotondo, przez ponure oblicze Neapolu, aż do wielkich przepięknych bazylik Rzymu.

Ten wyjazd stał się samoistnie niezwykłą mozaiką modlitw, niezapomnianych chwil, spotkań ze świętymi, jak również przejściem przez sanktuaria, świątynie po dzieła sztuki i uliczki starych miast, a wszystko to pod skrzydłem Archaniołów ze wspaniałym górskim widokiem w tle.

Czy można chcieć więcej..?

*

Pielgrzymka rozpoczęła się od Mszy świętej w naszym kościele.. tak powiedział Pan:

„Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie. Mój anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty, Chetyty, Peryzzyty, Kananejczyka, Chiwwity, Jebuzyty..” (Wj 23,20-23).

I tak uczynił..

*

cdn.


Opublikowano

’Krwawy księżyc’ pojawia się jako przepowiednia w Księdze Joela 2,31 i w Księdze Objawienia 6,12, zapowiadając „wielki i straszny dzień Pański”, a także jako opis zjawiska astronomicznego, które towarzyszyło śmierci Jezusa, gdy zaćmieniu księżyca nad Jerozolimą nadało czerwoną barwę..


W dniu dzisiejszym, jeśli tylko chmury przejdą – mamy szansę zobaczyć takie zjawisko..

Dodatkowo dziś Księżyc znajdzie się w pełni w perygeum – co oznacza, że będzie najbliżej Ziemi. Zatem dzisiejsze astronomiczne wydarzenie możemy wyjątkowo nazwać 'Krwawym Superksiężycem’. Dlaczego..?

Księżyc w efekcie będzie wydawał się większy, niż zazwyczaj, a przybierając barwę od głębokiego pomarańczu po intensywną czerwień – ukaże się nam w naprawdę rzadkiej i pięknej odsłonie.

Skąd w ogóle ten niesamowity kolor?

Podczas zaćmienia ziemska atmosfera rozprasza światło słoneczne. Czerwone promienie przechodzą dalej i padają na księżyc, który przez chwilę wygląda jakby świecił krwistym blaskiem. To właśnie ta gra światła tworzy efekt krwawego księżyca, który tak bardzo fascynuje obserwatorów nieba.

Życzymy wszystkim dobrego i pięknego wieczoru z udaną obserwacją zaćmionego księżyca w tle.



Opublikowano

Częstochowa – 18.08.2025

Idziemy.. po drodze kolejna klatka schodowa z balkonem i graffiti na murze..

Tu mieszkasz Maryjo. Zamiast chodzić wśród aniołów i gwiazd, wciąż ubierasz się w kolory wszystkich zagubień i lęków, ukrytych za tysiącem firanek.

*

– Nasza pielgrzymka wędruje ścieżką pokory –

Oczy wpatrzone w rytm miasta
nie wstydzą się nadziei
Leżą krzyżem ulice
otwierając okna
by wiatr tęsknotę osuszył..

– Zdrowaś Maryjo łaski pełna
Pan z Tobą…

Matko serdeczna
przyjmij naszą modlitwę
płaszczem wieczornej zorzy
ciszą nocy
trudem całego dnia

*


Opublikowano