Lux ex Silesia

Ważnych chwil kilka z parafialnej pielgrzymki do miejsc jackowych..

*

Nie góry, nie plaża, nie dalekie kraje, ale właśnie tu, gdzie wśród łagodności pól i cierpliwości drzew, spacerując w ciszy i spokoju, w towarzystwie wspaniałych relacji i prostych gestów dobroci można na nowo odkrywać, co znaczą biblijne słowa „Nieustannie się módlcie..”

Bo czy możemy dać komuś coś cenniejszego od modlitwy? A sobie samym – coś lepszego od czasu spędzonego ze Stwórcą?

*

OD ŚWIĘTEGO JACKA – DO ŚWIĘTEGO JACKA

– kamień śląski –

– pierwszy punkt naszej pielgrzymki-> jest miejscem narodzin świętego Jacka (ok. 1183– 1257) oraz  błogosławionych Bronisławy  i Czesława – patrona Wrocławia z rodziny Odrowążów, którzy odegrali wielką rolę w ewangelizacji ówczesnej Europy.
Pięć wieków po narodzeniu św. Jacka, średniowieczna warownia w Kamieniu Śląskim została przebudowana w barokowy pałac. Jej komnata – uznawana za miejsce narodzin  świętego – stała się kaplicą, dziś dostępną również dla nas.
Późniejszy święty był z całą pewnością jednym z najwybitniejszych śląskich umysłów średniowiecza. Studiował na słynnym uniwersytecie w Bolonii, jednak ostatecznie wybrał życie zakonne i wdział habit dominikanina.
Zaraz na wejściu wita nas portret gospodarza. Święty Jacek nazywany był Apostołem Słowian, ale z jego osobą wiąże się również termin Lux et Silesia (Światło ze Śląska), który nadano mu w średniowiecznym Krakowie.

Od 1994 r. nazwę tę noszą regionalne nagrody, przyznawane osobom wnoszącym trwały ślad w kulturę Górnego Śląska.
Stylowe wnętrza budynku kryją w sobie długą historię. Do czasu zakończenia II wojny światowej kamieński pałac i posiadłości z nim związane dobrze się rozwijały. Jednak pod koniec wojny ten piękny obiekt został splądrowany przez wojska sowieckie.
Po wojnie funkcjonował jako dom dziecka. Następnie został przejęty przez wojska rosyjskie, stacjonujące na pobliskim lotnisku. Wtedy to całkowicie go zdewastowano, a w 1971 r. podpalono.
Dopiero w 1989 r. nowe władze wystąpiły z inicjatywą przejęcia zniszczonego kompleksu przez Diecezję Opolską. Intensywne prace remontowe trwały cztery lata. Prowadzone były pod kierownictwem ks. prałata dra Alberta Glaesera.

Od 1994 r. obiekt stał się nie tylko miejscem pielgrzymkowym, ale także centrum konferencyjno-naukowym przy Uniwersytecie Opolskim.
W parku, naprzeciw pałacu, wznosi się Brama Dzwonów, zwana „bramą pojednania i pokoju”. Dzwony zostały  podarowane w 2012 roku  przez redemptorystów z niemieckiego Bochum  w dowód uznania dla  arcybiskupa diecezji opolskiej Alfonsa Nossola.

Na jej frontonie umieszczono napis: Laudate Dominum (Uwielbiajcie Pana). Określa on cel, którym jest uwielbienie Boga i przywoływanie wszystkich do udziału w modlitwie oddającej cześć i chwałę Najwyższemu Panu.
Całość kompozycji tworzy osiem dzwonów zestrojonych ze sobą w brzmieniową oktawę. Można je usłyszeć w każdą sobotę i niedzielę o określonych godzinach. Niestety nam nie udało się trafić na ten nietypowy koncert dźwięków.
Spacerując alejkami wśród zieleni doszliśmy do Sebastianeum Silesiacum. To nic innego jak ośrodek rehabilitacyjno-leczniczy. Jego znakiem firmowym jest wodolecznictwo, praktykowane głównie według naturalnych XIX-wiecznych metod księdza Sebastiana Kneippa.
Obok pałacu znajduje się też staw z uroczą małą architekturą, która aż prosi się o zdjęcia..
Zamieszkują go dzikie kaczki, które chętnie wychodzą na spotkanie każdemu, kto tylko zechce podzielić się swą ostatnią pielgrzymią kanapką..

A na terenie całego parku urzęduje stado owiec i kózek, które odgrywają rolę ekologicznych kosiarek do trawy.  

Jest tutaj wiele pięknych zakątków, można zjeść smaczny domowy obiad, napić się kawy, wypocząć wśród naprawdę soczystej zieleni.

*

Najważniejszą chwilą tego miejsca była jednak sprawowana Eucharystia w kaplicy św. Jacka.

W duszy szeptane tajemnice
spinamy klamrą modlitwy.

Panie, Twoja obecność tak
bardzo prawdziwa, więcej waży
niż jakikolwiek argument.

Jak fala, co się na skałach rozbija,
jak trzciny wichrem złamane

jesteśmy

Ty kładziesz granicę cierpieniu
i Ty pozwalasz, by trwało.


Na sklepieniu kaplicy umieszczono cztery sceny z życia Maryi: „Zwiastowanie”, „Narodziny Jezusa w Betlejem”, „Ofiarowanie Jezusa w świątyni”, „Śmierć Maryi-Wniebowzięcie”, a na jej ścianach – po przekątnej – wizerunki świętych ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. W kaplicy jest też nasz dobry znajomy – św.ojciec Pio. 

Święty Jacku, spoglądasz w bagaże naszych serc.. zechciej i do nas przemówić, jak niegdyś powiedziałeś zrozpaczonym mieszkańcom Kościelca:

„Bóg wszelkiego miłosierdzia, który zwykł zawsze przychodzić strapionym z pomocą, i was pocieszy. Wróćcie teraz do domów i noc tę spędźcie na modlitwie.”

***

OD ŚWIĘTEGO JACKA – DO ŚWIĘTEJ ANNY

Tu, na tej górze jest Dom, a przynajmniej można go tutaj odczuć bez względu na to, w jakim rytmie bije serce i w jakim języku człowiek wypowiada swoje modlitwy.

Nie sposób też nie zatrzymać swych oczu i nie popatrzeć z zachwytem z najwyższego wzniesienia w Masywie Chełmskim, jakim jest Góra św. Anny (407,6 m n.p.m.)

By dojść do bazyliki, trzeba się trochę zmęczyć. Po wysokich kamiennych schodach wspinamy się na dziedziniec sanktuarium, które otaczają krużganki.

Ten arkadowy dziedziniec został nazwany Rajskim Placem. Prowadzą do niego trzy wejścia. Główne wejście, przez które zwykle przybywają pielgrzymki pątników, zbudowane jest z 70 schodów.

Od strony północnej prowadzą schody Ave Maria, a trzecie wejście to Brama Papieska. Poniżej w tle widok z bramy głównej.

Powiedzieć o tym miejscu jedno zdanie to truizm. Jej całościowy odbiór wymaga błyskawicznego przestawienia zmysłów na skrajnie odmienne tryby odbierania rzeczywistości.

Próbę uchwycenia tej poplątanej tkanki i wyjaśnienia, jak w ogóle doszło do tego, że to niezwykłe miejsce oddano świętej Annie – podjął nasz przewodnik.

To niezwykłe miejsce nie jest łatwe w odbiorze. Dlatego trzeba do niego podejść kilkukrotnie:

– jako pielgrzym – przechodząc kalwarię, kontemplując historyczną mszę papieża-Polaka na błoniach, szukając natchnienia w Bazylice i w Grocie Lurdzkiej,

– potem jako turysta – wjeżdżając rowerem, spacerując po geoparku i zaliczając kilka przejażdżek kolejką grawitacyjną Alpin Coaster,

-a potem jako turysta poważniejszy – odwiedzający miejscowe muzea – Czynu Powstańczego, Sztuki Sakralnej i Krzyża Świętego.
Góra Świętej Anny to odwieczna, mistyczna, przecięta wojnami i nacjonalizmami, przekuta nazizmem, po wojnie ugłaskana PRL-owską wizją historii – święta góra Ślązaków.

Symboliką, wielkimi i ważnymi wydarzeniami historycznymi oraz przyrodniczym bogactwem mogłaby obdarować ze dwa kraje.

Tutaj kończyły się zwycięską porażką powstania śląskie, to tu kształtował się hart germańskiego ducha, u jej podnóża grzały się silniki bombowców, które znienacka rozpoczęły II wojnę światową, obracając Wieluń w ruiny.

To miejsce ma swoje tajemnice i dlatego trzeba tu wrócić jeszcze nie raz, by dotknąć wszystkich annogórskich oblicz.

Na południowej ścianie Rajskiego Placu mieści się kaplica Matki Bożej Fatimskiej. Subtelność i delikatność tego niewielkiego miejsca bije ciepłem matczynej wrażliwości.

*

Z kolei przy furcie klasztornej, w bocznym korytarzu przykuwa uwagę pewien obraz, będący naśladownictwem dzieła Maurycego Retzscha, przedstawiający grę szatana z człowiekiem o duszę.

Artysta przedstawia w nim grę w szachy, ale nie jest to zwykła gra.

Jak się lepiej przyjrzymy – szachownica leży na sarkofagu, co daje poczucie wagi gry – „na śmierć i życie”.

Ze sklepienia zwieszają się dwa smoki, śledzące jej przebieg, gotowe rzucić się na ofiarę..

Przystojny młodzieniec, grający białymi pionkami, oparł swą kędzierzawą głowę na ręce i pogrążył się zupełnie – w nierównej walce.

Naprzeciw niego szatan, Książę ciemności. Lew, na oparciu jego krzesła, trzymający łapę na ludzkiej czaszce, odsłania jego zamiary – „jak lew ryczący krąży, szukając kogo by pożreć”. Z jego twarzy przebija chytrość, pycha i okrucieństwo, a szyderczy uśmiech zdradza przeczucie zwycięstwa.

W głębi, pomiędzy grającymi stoi świetlista postać Anioła stróża młodzieńca. Gra jeszcze nie jest zakończona…
Figurka, okryta płaszczem, po stronie szatana to czarny król-szatan. Jego wojsko idzie odważnie do ataku.

Czarna królowa to zmysłowość – piękna postać kobieca trzymająca w ręku czarę rozkoszy. Oficerowie to grzechy.

Tuż przed królem stoi niedowiarstwo, depczące krzyż.

Obłuda, z kocią głową – w prawej ręce trzyma nóż za plecami, a lewą bije się w piersi.

Pycha, podobna do pawia – kroczy dumnie z koroną na głowie, z rozłożonymi małymi skrzydełkami. W ręku trzyma worek z pieniędzmi i wydyma swą pierś pokrytą orderami.

Po prawej stronie królowej, ze skrzynką pieniędzy pod pachą, gryzie swą własną rękę skąpstwo i zazdrość.

Dalej – lenistwo podobne do ociężałej świni, siedzi na pniu ze zwieszonymi do ziemi rękoma.

Poza szachownicą namiętność zwyciężona przez młodzieńca i gniew – pod postacią napuszonego indyka, pokrytego kolcami.

Czarne małe figurki oznaczają wątpliwości o rzeczach wiary, którymi szatan trapi młodzieńca. 

  Po stronie młodzieńca (białe figurki) jest jego dusza w postaci króla ze skrzydełkami.

Biała królowa to religia – najpotężniejsza opiekunka duszy, postać pełna majestatu z wielkimi skrzydłami i krzyżem w ręce.

Oficerami są prawda, z tarczą i pochodnią (po prawej stronie króla) oraz nadzieja – z kotwicą.

Poza planszą, w posiadaniu szatana: pokora – ubogo ubrana z torbą przez ramię, niewinność pod postacią chłopca, wyciągającego z ufnością rękę oraz miłość – dwoje dzieci obok siebie z gwiazdą między główkami.
 
Szatan odebrał młodzieńcowi również pokój (figurka z liściem palmowym w dłoni) i trzyma go w kościstych palcach.

Zmysłowość, niedowiarstwo i złe myśli pod postacią czarnych skrzydlatych potworków, atakują zaciekle religię, która stoi w postawie obronnej przed duszą. 

Ornamentacja sarkofagu potęguje jeszcze bardziej klimat walki.

Postać kobiety, zakrywającej twarz oznacza wyrzuty sumienia.

A pająk, wychodzący z sarkofagu oznacza śmierć, pokrywającą wszystko pleśnią i zgnilizną jak sieć pajęcza.

Anioł stróż stojący u boku człowieka daje nadzieję, że walka nie musi być przesądzona, jak to się początkowo wydaje. W miejscu, gdzie stoją konfesjonały – obraz daje do myślenia.

*

święta anna samotrzecia

Punktem centralnym całego sanktuarium jest słynąca łaskami, wyrzeźbiona z lipowego drewna – figurka św. Anny Samotrzeciej, która na lewej ręce trzyma swoją córkę – Najświętszą Maryję Pannę, a na prawej ręce – swojego wnuka – Pana Jezusa.

Rzeźba została wykonana z jednego kawałka drewna -„we troje razem” – tak interpretowano to połączenie w średniowieczu. Patrząc na układ postaci, można powiedzieć o św. Annie, że „sama jest trzecia”, gdyż na pierwszym planie ukazano Jezusa i Maryję.

Samo wnętrze bazyliki zachwyca bogatym wystrojem w stylu barokowym.

Malowidła na suficie wzdłuż środkowego przejścia nawiązują do życia św. Anny. Pierwsze nad wejściem do bazyliki przedstawia Narodzenie Maryi, na środku – Ofiarowanie Maryi w świątyni jerozolimskiej.

Patrząc na te sceny wspominamy wiersz ks.Twardowskiego:

„Nie wierzą świętej Annie wszyscy ważni święci
że znała Matkę Bożą w sukience do kolan
z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką
w sandałach z rzemykami co były niepewne
czy może się poplątać to co nieśmiertelne..

O córko świętej Anny z najwyższych obrazów
tak ludzka że nie byłaś dorosłą od razu.”


Trzecie malowidło związane z życiem św. Anny znajduje się na suficie prezbiterium i ukazuje Śmierć św. Anny. Na łożu widoczna jest umierająca babcia, a wokół niej zgromadzona rodzina. Obok siedzi mąż – św. Joachim oraz Święta Rodzina – Józef i Maryja z małym Jezusem na rękach.

Przyglądając się układowi postaci, zwłaszcza Maryi z Dzieciątkiem, można zauważyć, że Maryja podaje Jezusa św. Annie, tak jak kapłan podaje Wiatyk umierającemu człowiekowi. W ten sposób nie św. Anna, lecz Jezus staje się centralną postacią tej sceny.

Jak w figurze, tak i na tym malowidle św. Anna schodzi na dalszy plan. Najważniejszy jest Jezus. On jest Tym, który daje życie wieczne.

Z kolei na emporze z tyłu kościoła znajdują się cudne organy. Trudno ustalić, kiedy je zbudowano po raz pierwszy, ale po wielu pracach remontowych od 1998r. grają „Bogu na chwałę, a ludziom na pożytek”.

Wychodząc z bazyliki – rzucamy ostatnie szybkie spojrzenie na tą oczywistą niezwykłość tego miejsca.

Nawiasem mówiąc ciekawe, czy Pan Jezus znał swoją babcię.. choć właściwie z drugiej strony teraz to przecież nieważne. Tu w sanktuarium trzyma Go w swoich ramionach i to wystarczy. Niech trzyma i nas, i naszych bliskich w swojej opiece.

*


Kierując się w stronę parkingu – schodzimy do Groty Lurdzkiej.

Plac przed grotą otoczony jest 14 kamiennymi grotami skalnymi. Stanowią one stacje Drogi Krzyżowej. Każdą z nich charakteryzuje inny styl.

Jak widać, również ksiądz proboszcz znalazł tu swoje wyjątkowe miejsce. Kaplica św. Rafała, znajdująca się na środku placu – to pierwsza stacja annogórskiej kalwarii. Z tego miejsca wyruszają pielgrzymi na kalwarię, prosząc patrona pielgrzymów – św. Rafała, o opiekę i wstawiennictwo.

Niestety była zamknięta, a szkoda, bo jej wnętrze ozdobione jest pięknymi malowidłami przedstawiającymi aniołów. W niszy zaś stoi figura archanioła Rafała i młodego Tobiasza. 

Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, że św. Rafał to nie tylko opiekun podróżujących, ale również potężny i skuteczny patron modlitwy o uzdrowienie.

Zostawiamy więc u progu tych drzwi imiona szczególnie bliskich nam chorych, prosząc Boskiego Lekarza – św. Rafała Archanioła, by wstawiał się u Boga za nimi..

*

Sama kalwaria – to zespół pięknych, bogato zdobionych 41 kaplic Męki Pańskiej, kaplic Maryjnych i kaplicy św. Józefa. Niestety czas nie pozwolił już na przejście tej drogi, ale kto wie.. być może ten właśnie niedosyt pchnie nas kiedyś do tego, by wrócić tu jeszcze..

Co ciekawe..

Góra św. Anny zatrzymuje chmury !

Zerodowana, wypłaszczona przez czas, nie mówi otwarcie, że jest wulkanem. A jednak jest zboczem zapadniętej koldery, porośniętej bukowym lasem, która kryje sieć szlaków i ścieżek.
Nazywana jest górą, która zmienia chmury. Czasem z jednej strony szaleją żywioły, z drugiej – słońce strzela promieniami spomiędzy chmur, z jednej strony śnieg – z drugiej wiosna. Jest coś dziwnego w tym, jak Góra św. Anny rozdziela niebo. Jest tylko małym wałem skał i ziemi, a zachowuje się, jak potężny łańcuch górski.

*

od świętego jacka – do matki boskiej piekarskiej

Zdrowaś Maryjo
prostą dobrocią zwyczajna
tak codzienna
że aż niewidoczna

Ty otwierasz Biblię obietnicą
i zamykasz ją zwycięstwem

Niewiasto pierwszych i ostatnich stronic
klamro czasów
cicha ojczyzno dobrej nowiny

życiorysie wichrem i ogniem napisany
łzo wezbrana tęsknotą wieków

Matko piekarska
śląskim dymem spowita
Patronko pracy
ciężkiej jak węgiel


Módl się za nami!


*

Pobyt w sanktuarium rozpoczynamy od Placu Rajskiego, gdzie czekamy na przewodnika. Tak tak – znów jesteśmy na Placu Rajskim, otoczonym krużgankami, znów jest krzyż, znów kalwaria, znów kaplica św. Rafała.. jak to rozumieć?

Pierwsze myśli i wrażenia przerywa głos pani przewodnik: Joanny Grajewskiej-Wróbel, która olbrzymią wiedzą, wielką pasją i niezwykłym zaangażowaniem dosłownie przeniosła nas w rzeczywistość dawnych i obecnych zdarzeń sanktuarium piekarskiego.
Na placu wokół kościoła znajdują się cztery kaplice: św. Teresy, św. Franciszka, św. Sebastiana oraz Matki Bożej Lekarki Chorych. Wzdłuż muru kościelnego, od strony zachodniej, na kamiennych cokołach umieszczono kamienne figury 12 apostołów.
A w miejscu, gdzie stoi ta duża piękna bazylika, był postawiony na początku czternastego stulecia mały drewniany kościółek św. Bartłomieja.
Inicjatorem budowy nowego kościoła był proboszcz ks. Jan Alojzy Ficek. Wykazywał on wyjątkowe talenty organizacyjne, a także cieszył się ogromnym zaufaniem wśród parafian. Te dwa fakty sprawiły, że podjął się trudnego zadania zebrania funduszy i przeprowadzenia planowanej od dawna inwestycji.

Mówi się, że autorami dzieła budowy nowego kościoła są nie możni, ale pobożni. Stwierdzenie to ma sens, gdy zanalizuje się źródła funduszów zgromadzonych na ten cel. Pomimo hojnych darów zamożniejszych ludzi, przeważającą część przekazali ubodzy wierni z Piekar.

W bocznym ołtarzu drewnianego kościoła znajdował się wizerunek Matki Bożej namalowany przez nieznanego artystę. Z biegiem czasu pod obrazem tym zbierało się na modlitwę coraz więcej ludzi, zaczęły się też coraz częściej pojawiać świadectwa o cudownych uzdrowieniach. W roku 1659 umieszczono go w ołtarzu głównym.

Ikona przedstawiająca Matkę Bożą została prawdopodobnie przyniesiona z przydrożnej kapliczki. Nieznany jest autor obrazu. Została namalowana na lipowej desce. Przedstawia Matkę Bożą z Dzieciątkiem w lewej ręce. W prawej dłoni Maryja trzyma jabłko – symbol Ewy. Dzieciątko unosi prawą rączkę w geście błogosławieństwa, a w lewej trzyma ewangeliarz.

Matka Boska Piekarska ma wiele imion. Nazywana jest Uzdrowicielką chorych, Gospodynią Śląska oraz Matką Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.


Samo wnętrze bazyliki upiększone jest wspaniałą polichromią przedstawiającą wiele obrazów, m. in. „Ofiarowanie”, „Ukoronowanie Maryi w Niebie”, wizerunki największych Jej czcicieli, apostołów i świętych. Główną treścią tych malowideł ściennych jest uwielbienie Matki Bożej.

Szczególną uwagę zwraca jedna z ikon, gdzie pod opiekuńczym płaszczem Matki Boskiej znajdują się ludzie różnych klas społecznych.
Uznaje się za bardzo prawdopodobne, że autor tych wszystkich dzieł malarskich umieścił swoją osobę (człowiek na wpół ubrany) jako formę swoistego podpisu.

Świadczyć to może o jego niebywałej pokorze, z jaką wykonywał swoją pracę w kościele.

Biorąc pod uwagę styl artystyczny i zastosowane techniki malarskie, bardzo możliwe, że mógł być to Otto Kowalewski – niepospolity malarz, pracujący na Górnym Śląsku.

Do dziś niemal całe jego życie jest owiane tajemnicą. Nie wiemy jakiego był wyznania, jakiej narodowości oraz jak i kiedy zmarł czy gdzie został pochowany. Wiemy jednak na pewno, iż co najmniej kilkanaście kościołów na terenie Śląska wyszło spod jego pędzla.

*

I jeszcze jedna historia, która trwale zapisała nam się w sercach:

Na ścianie muzeum sanktuaryjnego wisi jedna z nietypowych pamiątek. Jest to różaniec meksykański złożony w darze przez nowo poślubioną parę młodych ludzi z Meksyku, którzy uczestnicząc w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie 2016r., byli również i tutaj.

Różańce meksykańskie w formie dwóch różańców połączonych jednym łącznikiem, wykonane ze srebra i szlachetnych górskich kamieni, używane są do sakramentu małżeństwa w tym kraju.
Początkowo proboszcz parafii wzbraniał się z przyjęciem tak wyjątkowego podarunku tłumacząc, że to życiowa pamiątka i może jednak warto zatrzymać ją dla siebie, ale ostatecznie pod wpływem upartych próśb przyjął to ślubne wotum.

Może poza unikatową formą samego różańca i pięknego gestu tej pary – wśród wielu innych form wotów i pamiątek znajdujących się w tym miejscu – nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w niedługim czasie po tym zdarzeniu ksiądz proboszcz otrzymał telefon o śmierci tych dwojga osób..

*

Wychodząc z muzeum okazuje się, że znów nie zdążymy przejść Kalwarii.. jeszcze tylko w ostatniej chwili kłaniamy się świętemu Rafałowi i szybkim tempem zmierzamy do autokaru.

*

Dzięki obfitości łask i bogactwu treści tej jednodniowej wyprawy przenosimy Matkę Bożą z bocznego ołtarza naszej codzienności do głównego ołtarza naszych serc.

Zostawiliśmy tu nasze troski i sprawy. Nie wracamy z pustymi rękoma. Wieziemy światło wiary i nadziei – wieziemy
Światło ze Śląska.


Opublikowano