Nigdy w żadnym miejscu na ziemi nie widziano takiego pochodu cierpień, ani też podobnego ukojenia i radości, jak tutaj.. I nigdy też – moglibyśmy dodać – nie będzie wiadomo, ile dobrodziejstw zawdzięcza świat Niepokalanej Dziewicy Matce..
Ona zawsze jest blisko – jak Jej Syn.
Tyle, że aby stanąć przed Jezusem – wypadałoby być przygotowanym, czystym, eleganckim.. Przed Mamą można się zjawić mniej uroczyście, nawet z rozwalonym kolanem wystającym z rozdartej nogawki. Mama wszystko obmyje, zaszyje, do Jezusa poprowadzi..
Ave Maria!
*
Tu przyjdziesz z grupą, siądziesz na skale, w ciszy wzrok twój wiele zobaczy, dusza usłyszy..
*
Drugi dzień naszego pobytu w Lourdes rozpoczęliśmy Mszą Świętą w Grocie Massabielle, nieopodal rzeki Gave de Pau. Z hotelu wyruszyliśmy wcześnie rano, jeszcze w zupełnych ciemnościach.. Minąwszy plac i bazylikę Niepokalanego Poczęcia, dotarliśmy szybko do groty.
Nie jesteśmy tu pierwsi.. czekamy, aż zwolnią się miejsca..
Przypatrując się figurze Matki Bożej i niezbyt głębokiemu wnętrzu słynnej rozpadliny skalnej, staram się skupić nad tym wszystkim, czego nie słychać w kanonie kończącej się mszy dla poprzedniej grupy pielgrzymów..
Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce – przede wszystkim jako zdecydowanie większe.. tymczasem w rzeczywistości ta grota jest niewielka. Nie czekaliśmy długo – już po kilku minutach miejsca zwolnione. Podchodzę bliżej. Kłaniam się i siadam na ławce. Patrzę – płomyki świec tańczą wsłuchane w szept modlitw..
Wnętrze groty nie jest ozdobione.. umieszczono w niej prosty, kamienny ołtarz i pulpit, żeby można tu było odprawiać msze polowe. Ponad główną wnęką jest nisza, gdzie miały miejsce objawienia i w której od 4 kwietnia 1864r. umieszczona jest figura Matki Bożej z Lourdes, dłuta rzeźbiarza polskiego pochodzenia Josepha Fabischa.
Artyście podczas pracy trudno było ustalić wygląd Pięknej Pani. Żadna z pokazywanych Bernadetcie reprodukcji obrazów nie odpowiadała temu, co dane jej było zobaczyć. Nie widząc innego sposobu, artysta poprosił dziewczynkę, żeby spróbowała uśmiechnąć się i popatrzeć w podobny sposób.
Figura Matki Bożej ma 1,88 m wysokości, ubrana jest w białą suknię, przepasaną błękitną szarfą.. w prawej ręce trzyma różaniec, a u Jej stóp leżą dwie żółte róże. W takiej formie objawiła się Bernadetcie Soubirous.
Na piedestale wyryty jest napis: „Que soy era Immaculada Concepciou”, co oznacza: „Jestem Niepokalane Poczęcie”.
Zaczyna się Msza święta. Jest bardzo zimno. Ta wielka historia też zaczęła się w chłodny poranek.. Patrzę w górę. Nad grotą jeszcze widać gwiazdy. Niezwykłe przeżycia potęgują dodatkowo kwilenia pierwszych, zbudzonych ze snu ptaków i szum pobliskiej rzeki Gave. Myślę sobie – podobnych dźwięków słuchała zapewne Bernadetta..
Tą chwilę przenika miłość i wiara.. echo źródlanej wody sączącej się po skale orzeźwia nasze ospałe ciała – koi zziębnięte dusze..
Nadzieja oddycha tu zielenią drzew, żyje w panoramie gór.. Ukryta dziś, teraz – w tych zagłębieniach skalnych chwila – właśnie przytula nas łaską, jak szarfą błękitną..
*
Jako kwiaty Świeże kwiaty Jak srebrzyste kwiaty – Leżą Pani, pod Twą stopą Rozsypane światy.
Nad światami Nad gwiazdami W górze nad gwiazdami – Pani, która patrzysz na nas Módl się tam za nami.
*
*
Noc już minęła. I Msza święta zakończona. Siedzę jeszcze w ławce i patrzę. Dość szybko utworzył się sznur pielgrzymów i przetacza się teraz przez niewielką pieczarę, jak wąż wijący się i ocierający o skałę. Wkrótce sama dołączam do niego.
Swoją drogą, chyba żadne kamienie na świecie nie doznają tyle czułości, co massabielskie skały, i to w najprzeróżniejszych formach.
Posuwając się naprzód – widzę, jak pielgrzymi próbują wejść z grotą w jakąś bardzo osobistą relację, jakby nie była ona zimnym kamieniem, lecz żywym organizmem, w którym bije serce. Na okrągło dotykają ją, głaszczą, całują i przytulają, a niektórzy chcieliby objąć ją w symbolicznym uścisku. Inni pocierają różańcami, obrazkami, lub kawałkami materiału. Miliony muśnięć, potarć i dotknięć wygładziło ją już tak doskonale, że wygląda jak wypolerowany bazalt.
*
Jaśnie oświecony intelektualista lub wytrawny teolog mógłby stwierdzić, że to „zabobon” pospolitego ludu. Cóż, trudno się temu dziwić.. na pierwszy rzut oka wygląda to dość dziwnie..
Ale po dłuższej chwili spędzonej przed grotą, świta mi do głowy myśl, że chyba jednak chodzi w tym o coś więcej. Skoro niebo rozwarło się tutaj w uśmiechu Pięknej Pani, jeśli skalna rozpadlina okazała się bramą do niewidzialnej rzeczywistości, to czy można się aż tak dziwić ludzkiemu pragnieniu bycia bliżej tajemnicy?
Andrzej Bobkowski pisze w swej książce „Z dziennika podróży”, że w Lourdes ten, kto chce, staje się dzieckiem. Ma to polegać na tym, że świadomie decyduję się na całkiem sporą dawkę dziecięcej „naiwności”, która wierzy w proste środki i ufa.
My ludzie, poprzez ciało otwieramy się na ducha, ale również wyrażamy ducha dzięki ciału. W Lourdes przede wszystkim liczą się zmysły: odczuwanie, przeżywanie, sycenie się. To jest brama otwierająca dostęp do zmysłów ducha, którymi można uszczknąć choć kawałek tajemnicy tego miejsca.
Już po tych kilku godzinach w Lourdes dociera do mnie, że tutaj nie można się spieszyć, chcąc nie przegapić najważniejszego..