Idziesz do kościoła na Mszę Świętą w konkretnym miejscu i czasie.
Ale Eucharystii i obecności Boga nie da się ograniczyć ani czasem, ani przestrzenią.
Chrystusa nie jest mniej za ścianą kościoła, a Jego obecność nie zmniejsza się proporcjonalnie do odległości od tabernakulum. Nie jest Go także mniej w Tobie wraz z upływem czasu po przyjęciu Komunii świętej..
*
Tajemnica Mszy Świętej całkowicie przerasta możliwości poznawcze ludzkiego umysłu.
Można śmiało powiedzieć, że to ’science bez fiction’ !!
*
Doskonale znamy typ literacki, artystyczny czy filmowy – science fiction, jako „fikcję naukową”.
Tymczasem w Eucharystii mamy coś, czego nauka nie ogarnia, a jednak to coś nie jest fikcją!
„Dane mi było sprawować Eucharystię w wielu miejscach na górskich szlakach, nad jeziorami i na brzegach morskich; sprawowałem ją na ołtarzach zbudowanych na stadionach, na placach miast… Ta różnorodna sceneria moich mszy św. sprawia, iż doświadczam bardzo mocno uniwersalnego — można wręcz powiedzieć kosmicznego charakteru celebracji eucharystycznej. Tak, kosmicznego! Nawet wtedy bowiem, gdy Eucharystia jest celebrowana na małym ołtarzu wiejskiego kościoła, jest ona wciąż poniekąd sprawowana na ołtarzu świata. Jednoczy niebo z ziemią.”(JP II, Ecclesia de Eucharistia)
Przestrzeń – cały Kosmos i czas, cała historia zbawienia – wzajemnie do siebie przynależą.
Mówimy o Bogu, że jest Panem Wszechświata. Zatem wszystko, co istnieje, jest Jego stworzeniem. Oczywiście poza Nim samym.
Liturgia jest dla całego stworzenia źródłem i celem istnienia. W Eucharystii przenikają się rzeczywistości kosmosu, ludzkości i aniołów.
W niej świat ukazuje się jako autentyczny kosmos, jeden i zjednoczony, zgromadzony razem. Dlatego kosmos włącza się w modlitwę, czekając na odkupienie i uczestnictwo w Godach Baranka, Niebiańskiej Liturgii na końcu czasów.
Kard. Józef Ratzinger w książce „Duch Liturgii” napisał, że..
..„liturgia nigdy nie dokonuje się jedynie w świecie wytworzonym przez człowieka. Jest zawsze liturgią kosmiczną – problematyka stworzenia należy do samego rdzenia modlitwy chrześcijańskiej. Modlitwa ta straci swą wielkość, jeśli zapomni o tym związku.”
Ok, ale gdzie to science bez fiction..?
*
Aby zrozumieć, że od dwóch tysięcy lat na każdej Mszy świętej możemy się przemieszczać w czasie i przestrzeni, i to bez pomocy żadnych pojazdów czy wehikułów, potrzeba nam tylko odpowiednio spojrzeć na kilka istotnych elementów liturgii mszalnej..
..z zaznaczeniem na słowo kilka, bo Eucharystię jako całość i wartość odwiecznych gestów będziemy zgłębiać pewnie jeszcze długo po śmierci..
Ale po kolei:
przed mszą świętą
Warto pojawić się w kościele parę minut wcześniej, by mieć czas na osobiste przygotowanie, skupienie się, określenie, w jakiej intencji dziś tu jestem i na wyrażenie wdzięczności, że mogę tu w ogóle być.. bo wielu dziś rano już się nie obudziło, inni z różnych powodów nie mogą przyjść do kościoła, a jeszcze inni nie mają wiary..
procesja i pocałunek
Procesja do ołtarza to nie jest po prostu ładne wyjście z zakrystii księdza i wszystkich posługujących, na co dzień krótsze, a w uroczystość dłuższe – przez środek świątyni.
Procesyjne podejście do ołtarza, tzw. procesja na wejście oznacza podejście całego Ludu Bożego do swego Pana, przedstawienie go Panu.
A skoro procesją nazywamy również to krótkie wyjście z zakrystii, to czy inne przejścia podczas Mszy świętej nie mają podobnego charakteru?
Procesja jest odbiciem Kościoła, jako ludu pielgrzymującego tu na ziemi do ojczyzny w niebie. Kościół nie może trwać w bezruchu, wciąż jest w drodze. Mamy procesję z darami, do Komunii Świętej i na odejście. Liturgia mszalna przewiduje również procesyjne przejście księdza lub diakona z ewangeliarzem do ambony, w towarzystwie służby liturgicznej ze świecami i kadzidłem, przed przeczytaniem Ewangelii. Ta procesja ma dodatkowy wymiar – uroczyście ogłaszamy, że wiemy i wierzymy w to, że głoszenie słów samego Chrystusa ma charakter sakramentalny.
A więc nie jest to tylko barwne urozmaicenie liturgii, ale istotny i czytelny gest.
*
A pocałunek ołtarza?
Kto by mógł przypuszczać, że ten czuły gest, za pomocą którego okazujemy sobie wzajemnie miłość – może być tak pięknie użyty w liturgii..
Ołtarz symbolizuje Chrystusa – jest Jego widzialnym znakiem. Natomiast kapłan celebrujący Eucharystię, ubrany w ornat – utożsamia w tym momencie cały Kościół.
Aby dobrze zrozumieć ten gest – trzeba sięgnąć do oryginalnego języka Nowego Testamentu, czyli do greki. Tam kościół jako wspólnota wierzących to 'ekklesia’ – tj.’zwołanie’ i ten grecki rzeczownik jest rodzaju żeńskiego. Podobnie łaciński rzeczownik 'ecclesia’ też jest rodzaju żeńskiego.
W języku polskim 'kościół’ ma formę męską, dlatego trochę trudno patrzeć na Kościół, jak na oblubienicę Chrystusa. Nie mniej jednak głębia tej relacji zachwyca.
Stwórca i Odkupiciel człowieka tak bardzo chce być blisko ze swoim stworzeniem, że aż daje się ucałować.. tak normalnie – ustami, a nie tylko teoretycznie.
A to dopiero początek tej szaleńczej Bożej miłości..
kolekta
Po hymnie: 'Chwała na wysokości Bogu’ ma miejsce modlitwa dnia, która nazywa się kolektą. Kapłan podnosi wówczas ręce i po wezwaniu 'módlmy się’ na moment się zawiesza..
Zapewne niejeden z nas pomyślał sobie wtedy: „Czy on naprawdę nie może się tego nauczyć na pamięć? Grzebie w tej książce i grzebie!”
Ta książka to mszał, a ksiądz się nie zawiesza, tylko zbiera nasze intencje. Dlatego ta modlitwa nazywa się kolektą – czyli zbiórką.
Kapłan podczas Eucharystii modli się w jakiejś konkretnej intencji, którą podaje na początku liturgii, a tutaj robi pauzę, aby każdy z uczestników celebracji wypowiedział w sercu swoją intencję.
Jezus w tym momencie pyta mnie: „Po co tu dzisiaj przyszłaś? O co chcesz prosić, za co dziękować?” A ja stoję jak kołek i denerwuję się na księdza..
liturgia słowa
„Szczytem liturgii słowa jest Ewangelia. Wielu uczestników liturgii myśli, że wówczas, kiedy czytana jest Ewangelia, przypominamy sobie, co Pan Jezus powiedział albo co zrobił przed prawie dwudziestoma wiekami. Tymczasem wtedy tak intensywnie działa Duch Święty, że uczestnicy Eucharystii niejako przenoszą się w czasie. Na oczach naszej wiary czytane słowo zamienia się w wydarzenie, którego uczestnikiem – nie obserwatorem czy słuchaczem, jest każdy z nas.”
To dlatego za każdym razem podczas czytania Ewangelii dociera do mnie coś na mój temat. Zdarza się, że wychodzę z domu z problemem i na Mszy Świętej dostaję rozwiązanie, to innym razem z czegoś się cieszę – a czytania są radosne, precyzyjnie oddają mój stan ducha.
Słowo Boże jest też ostre jak miecz obosieczny (Hbr 4,12). I czasem Boski Lekarz decyduje się dotknąć mojej zaropiałej rany, dawno ukrytej pod maskującą płachtą, pod którą już nigdy nie chcę zaglądać. Mogę się wtedy oburzyć i uciec, bo przecież boli.. ale mogę też odsłonić tę ranę, by On mógł ją oczyścić i wyleczyć. Nie zrobi tego, gdy Mu na to nie pozwolę.
Czasami, gdy zabrzmią pierwsze słowa Ewangelii widać, jak niektórzy uczestnicy celebracji zaczynają się kręcić i okazują zniecierpliwienie. Coś musiało zaboleć.. albo uwiera. To dowód dla mnie, że Biblia nie jest zwykłą literaturą, ale prawdziwym słowem Boga.
homilia czy kazanie
Po Ewangelii słyszymy homilię bądź kazanie. Znów uśmiecham się do siebie, bo wydawało mi się, że to synonimy i używa się ich zamiennie.
Homilia jest kontynuacją wygłoszonego słowa Bożego. Ksiądz ma je tak wytłumaczyć, tak do niego nawiązać, aby każdy mógł je zrozumieć, przyjąć, odnieść do swojego życia i wydać zamierzone przez Pana owoce.
Kazanie natomiast ma funkcję misyjną, nie wyjaśniającą i w przeciwieństwie do homilii nie musi nawiązywać do liturgii słowa. Ma ono na celu pozyskać lub odzyskać kogoś dla Chrystusa.
Często łapię się na myślach: „Co za głupoty ten ksiądz opowiada!”. Przypuszczam, że nie jestem jedyna w tym względzie. Często jest tak, że w homilii lub kazaniu zderzamy się z naszym grzechem, który właśnie został obnażony i łatwiej jest się zbuntować przeciw tej nauce, niż iść do konfesjonału.
A czasami trzeba z pokorą przyjąć, że być może akurat ta homilia czy to kazanie nie jest dla mnie, ale sąsiadowi z ławki właśnie ratuje życie.
przygotowanie darów
Gdy do ołtarza przynosimy chleb i wino, a kapłan odmawia nad nimi modlitwę, to ma miejsce obrzęd przygotowania darów. Jest na niego czas zaraz po modlitwie wiernych, gdy wszyscy siadają.
Wcześniej, gdy kapłan zawieszał głos podczas kolekty, o coś prosiłam, za coś dziękowałam, a teraz stoi za mną pytanie: „Co dla mnie przygotowałaś?”
Ksiądz kładzie na ołtarzu chleb i wino, które stanowią wspólny dar wszystkich zgromadzonych na danej Eucharystii, a co ja daję z siebie? Nic. Obciach i tyle.
W tym momencie wcale nie chodzi o tacę, choć jest ona ważnym elementem jedności i braterstwa chrześcijańskiego. Tak, jak nie chodzi o tacę w modlitwie po przygotowaniu darów: „Niech Pan przyjmie Ofiarę z rąk twoich..”.
Tu chodzi o coś więcej.. o to, by złożyć na ołtarzu swój osobisty dar. Co to może być? Wszystko, co tylko przyjdzie do głowy – byle była w tym miłość. Od rzeczy najprostszych, jak odmówienie sobie ulubionego posiłku w intencji, jaką wcześniej złożyłam na ołtarzu, aż do ofiarowania swojego życia w myśl pieśni 'Wszystko Tobie oddać pragnę…serce moje weź!’
Bóg ma moc każdego dnia przyjąć to serce i powiedzieć: „Biorę. Zabieram ci twoje, a daję moje. Ale to nie znaczy, że przestaniesz się denerwować. Będziesz się denerwować jeszcze bardziej. Tylko teraz będziesz się denerwować inaczej – nie jak osoba, której coś przeszkadza, tylko jak mama, która denerwuje się na dzieci robiące sobie krzywdę.”
chleb i wino
Dlaczego Pan Jezus użył właśnie tej materii – chleba i wina, a nie np. mięsa baranka i sycery (rodzaj starożytnego piwa)?
Jedni mówią, że to był najpopularniejszy pokarm i napój, inni powołują się na ryt Paschy żydowskiej.
Podczas Paschy był używany chleb przaśny nazywany chlebem udręczenia oraz kielich wina, nad którym odmawiano błogosławieństwo (a w zasadzie kielichy były cztery).
Pan Jezus, zamiast użyć słów:” Oto chleb udręczenia, który nasi ojcowie jedli w ziemi egipskiej…. – zakomunikował apostołom: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane…”. Do tego dodał nad kielichem wina: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana..”.
Tym samym ustanowił nową pamiątkę, choć apostołowie, skołowani zmianą świetnie znanego im rytu, być może jeszcze w tym momencie nie zdawali sobie z tego sprawy.
*
Żydzi obchodząc Paschę wypijali cztery kielichy i każdy z nich miał bardzo konkretne znaczenie.
Pierwszym był kielich upamiętniający zerwanie więzów niewoli, drugi symbolizował stanie się wolnym ludem, trzecim dziękowali Bogu za odkupienie całego ludu dzięki krwi baranka, a czwarty, zwany kielichem spełnienia lub kielichem chwały – oznaczał dzień, w którym przyjdzie Mesjasz i nastaną czasy pełnego zjednoczenia ludu z Bogiem.
W Ewangelii według św. Mateusza czytamy, że podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus, wypiwszy z uczniami kielich dziękczynienia, powiedział: „Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego” (Mt 26,29).
Po odśpiewaniu hymnu nie rozlali już wina, nie wypili kolejnego czwartego kielicha, który kończył tradycyjnie każdą wieczerzę paschalną. Jezus wstał i udał się wraz z uczniami do Ogrodu Oliwnego.
Dlaczego Jezus przerwał wieczorny posiłek z apostołami? Niektórzy komentatorzy mówią, że przedłużył uroczystość Paschy do dnia następnego przelewając swoją krew na Krzyżu jako znak potwierdzający Jego słowa wypowiedziane przed śmiercią: wypełniło się! Kielich spełnienia napełnił własną Krwią.
A może powróci do stołu dopiero w czasach, na które wciąż czekamy celebrując ten urwany tragicznie film? Bo stojąc na Mszy Świętej coraz bardziej zaczynam rozumieć, że Ostatnia Wieczerza wciąż trwa..
*
Kolejną ciekawostkę ujawnia Brant Pitre w swej książce: „Jezus i żydowskie korzenie Eucharystii”. Autor na podstawie Starego Testamentu i żydowskich zasad religijnych wyjaśnia zależność ofiary bezkrwawej (czyli z chleba i wina), składanej co tydzień w Świątyni Jerozolimskiej z użytą przez Pana Jezusa materią podczas Ostatniej Wieczerzy.
Nawiasem mówiąc do tej pory myślałam, że tylko krwawe ofiary ze zwierząt były składane w świątyni przez Żydów..
Pitre w swojej publikacji używa określenia „chleby pokładne” w transliteracji z oryginału na łacińskie litery.
Otóż, jak w każdym języku, tak również w hebrajskim, są idiomy, czyli wyrażenia nie dające się przetłumaczyć na inny język w sposób dosłowny..
Choćby taki polski dialog: „Jak leci?” – „Tak sobie”, w tłumaczeniu dosłownym na każdy inny język będzie czymś nielogicznym.
Pitre zapisał w transliteracji z oryginału „chleb pokładny” jako „lehem ha-panim”, co po hebrajsku „lehem” znaczy „chleb”, a „panim” – „twarz”.
Tłumaczy się więc to określenie jako „chleb twarzy”, „chleb oblicza”, „chleb obecności”.
Czyżby Żydzi widzieli w tym chlebie oblicze Boga?
Gdy tylko Izraelici wyszli z Egiptu, otrzymali Dekalog i zaraz potem Bóg polecił Mojżeszowi wykonać Namiot Spotkania (po łac. tabernaculum), w którym miała się znajdować Arka Przymierza, Menora (złoty świecznik) i właśnie złoty stół chlebów pokładnych. W przyszłości Namiot Spotkania zostanie zastąpiony Świątynią Jerozolimską.
Mojżeszowi zostało precyzyjnie objawione – jak mają one wyglądać. A skoro Pan Bóg postawił tak wielki akcent na te przedmioty – ich znaczenie musiało być niezwykle ważne.
Na stole chlebów pokładnych znajdowały się również dzbanki i patery, które służyły do składania ofiary płynnej, najczęściej z wina!
Czy już to nie powinno przypominać nam ołtarza w każdym naszym kościele?
Od razu stoją przed oczyma obrazy tabernakulum i monstrancji ze zmartwychwstałym Jezusem w konsekrowanej Hostii. Wieczną lampkę palącą się przy tabernakulum, gdy jest w nim Najświętszy Sakrament można zestawić z Menorą, która miała stać zapalona przy stole chlebów pokładnych. Zawsze, gdy te chleby na nim były, a miały tam być nieustannie – Menora miała być zapalona, aby świadczyć o obecności Boga w swojej świątyni (Wj 25, 31-40, Kpł 24, 1-4). Czy to przypadek?
Bynajmniej.
Ale to nie wszystko..
Na znak wiecznego przymierza pomiędzy Bogiem i Izraelem, naród wybrany zobowiązany był składać tę ofiarę chleba i wina co szabat, czyli raz w tygodniu, najpierw w Namiocie Spotkania, a potem w Świątyni Jerozolimskiej. Tę ofiarę należało spożyć, a nie tylko złożyć.
Podobnie Pan Jezus złożył siebie w ofierze i tę Ofiarę polecił nam spożywać.
Czy zatem Pan Bóg w chlebach pokładnych – chlebach oblicza – ukrył zapowiedź najważniejszego Chleba, którym będzie Jego Słowo Wcielone?
Brant Pitre, powołując się na nauczanie rabinów, zauważył, że przed wniesieniem chlebów pokładnych do miejsca Najświętszego, były one kładzione na stole z marmuru, a następnie składane w ofierze na stole chlebów pokładnych, który był wykonany ze złota. Dlaczego?
Po złożeniu w ofierze stawały się święte: po hebrajsku „qaddesh”(„kadosz”), co znaczy również „oddzielony”, „konsekrowany”.
Zatem chleb pokładny przed złożeniem w ofierze był zwykłym chlebem upieczonym z najczystszej mąki, a w miejscu Najświętszym zostawał konsekrowany, czyli poświęcony Bogu, i stawał się chlebem obecności Bożej.
Czy nie jest to bezpośrednia analogia do Eucharystii? Niezwykle to klarowne, niezwykle oczywiste, a niestety nadal przed nami niedostępne i zakryte.
prefacja i modlitwa eucharystyczna
Prefacja rozpoczyna się wezwaniem celebransa „Pan z wami” i trwa do śpiewu 'Święty, Święty, Święty’.
Podczas tego dialogu przenosimy się niejako na liturgię do nieba, sprawowaną poza czasem! I tu przechodzimy do naszego science bez fiction.. bo okazuje się, że podczas każdej Mszy Świętej jest nas – wielbiących Boga – zdecydowanie więcej, niż sądzimy!
Od tego momentu bowiem znajdujemy się w towarzystwie aniołów, archaniołów, serafinów, cherubinów i świętych, na czele z Matką Boga – Maryją. I nie jest to żadna metafora, ale fakt, którego nauka jeszcze nie dogoniła. Mówi nam o tym teologia, oraz świadectwa wielu mistyków i świętych, którzy widzieli to na własne oczy.
W tym kontekście zdanie wielu osób, które mówią: „Nie chodzę do kościoła, bo nie lubię księdza, bo pije, żyje niemoralnie..więc dlaczego taki ktoś ma mnie pouczać?” – traci sens..
Bo po pierwsze: nie gorsz się grzesznikiem tylko dlatego, że grzeszy inaczej, niż ty.. a po drugie: to, jaki ksiądz sprawuje Mszę Świętą – dla ważności sakramentu jest zupełnie nieistotne.
Podczas Eucharystii kapłan występuje in persona Christi, czyli użycza swojej osoby Jezusowi. A więc wszelkie jego osobiste cechy (niezależnie czy dobre, czy złe) nie mają znaczenia, bo w tym momencie sam Jezus sprawuje Eucharystię rękoma wyświęconego prezbitera we wspólnocie Kościoła.
Eucharystia de facto jest tylko jedna – sprawowana stale poza czasem, w niebie, a my za każdym razem tam się po prostu przenosimy. Tu i teraz wchodzimy w tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. I to się dzieje niezależnie od wiary uczestników danej Mszy Świętej. Zatem.. bywając okazjonalnie na Mszy Świętej i nie mając świadomości, co się wtedy dzieje – też przenosimy się w czasoprzestrzeni, tylko kompletnie o tym nie wiemy.
Mnie to już wystarcza, by nie nudzić się na Mszy Świętej. Ale to nie jedyny moment, kiedy jesteśmy przenoszeni zarówno w czasie, jak i przestrzeni historyczno-zbawczej.
przeistoczenie
Gdy kapłan bierze w ręce Hostię i mówi: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy..” – to już nie on, ale sam Jezus Chrystus sprawuje ofiarę. Co jeszcze się wtedy wydarza?
Podczas przeistoczenia przenosimy się do wspomnianej w Biblii sali na górze – czyli do Wieczernika. Wokół siebie mamy apostołów – trochę skołowanych – bo Jezus znów robi rzeczy niestandardowe.
Apostołowie, spędzający już trzecią Paschę z Nauczycielem, musieli się zdziwić, że tym razem zarządził ją wcześniej – przed rytualnym zabiciem baranków paschalnych. Od dziecka świetnie znali smak potraw, modlitwy i cały rytuał święta Paschy, a tu nagle On wszystko zmienia.
Bierze chleb i wino i nazywa je swoim Ciałem i Krwią, nie wspominając o wcześniejszym umywaniu nóg.. Przecież Żyd nie mógł zjeść nawet odrobiny mięsa z krwią, a On każe jeść swoje Ciało i pić swoją Krew..
to czyńcie na moją pamiątkę
Często można się złapać na myśli, że przeistoczenie jest tylko wspomnieniem – teatrem, widowiskiem, które ma nam przypominać, jak wyglądała Ostatnia Wieczerza..
I tu można byłoby zaryzykować stwierdzenie, że gdyby w czasach starożytnych istniało wideo, to wystarczyłoby nagrać Ostatnią Wieczerzę, a teraz odtworzyć nagranie i już byśmy to uczynili na pamiątkę..
To pułapka dzisiejszego rozumienia słowa 'pamiątka’. Bo co dziś jest pamiątką? Magnes na lodówce, plik ze zdjęciami, muszelka, albo kartka.. A kiedyś?
W mentalności żydowskiej pamiątka to uobecnienie.
Ale co to takiego? Przecież jeżeli będę oglądać na komputerze zdjęcia z wyprawy w góry sprzed dwóch lat, to nie znaczy, że się tam przeniosę..
W rozumieniu semickim 'pamiątka’ to uobecnienie danego wydarzenia tu i teraz.
I taką 'pamiątkę’ miał na myśli Pan Jezus – całkowite przeniesienie się w czasoprzestrzeni, uobecnienie tu i teraz sytuacji z Wieczernika, abyśmy i my – dwa tysiące lat później – mogli być naocznymi świadkami ustanowienia Eucharystii.
najważniejsze amen
Moment, gdy kapłan podnosi Pana Jezusa i wypowiada słowa: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków” – to doksologia.
Naszą odpowiedzią jest: „Amen”.
I to jest najważniejsze amen podczas całej Mszy Świętej!
„Amen” oznacza: „tak, niech się tak stanie, zgadzam się”. Na co więc się wtedy zgadzam?
Po pierwsze na to, aby żywy Chrystus, który jest na ołtarzu, będąc jednocześnie kapłanem i darem ofiarnym, złożył siebie w ofierze za moje grzechy.
Po drugie – by zrobił to za grzechy całego świata.
Po trzecie – zgadzam się na wszystko, co Bóg wymyślił dla mnie, zgadzam się na wypełnienie woli Bożej w moim życiu, na złożenie mnie w ofierze za moich braci.
fractio i commixtio
Te dwa trudne słowa są nazwami gestów łamania Hostii („fractio” – „łamanie”) i wkładania Jej kawałka do kielicha („commixtio”-„łączenie”).
Odkrycie przenoszenia się w czasoprzestrzeni pomogło mi zrozumieć, że Jezus nie cierpi za każdym razem podczas sprawowania Mszy Świętej, bo umarł raz, składając siebie w ofierze, raz zmartwychwstał i wstąpił do nieba. To my za każdym razem przenosimy się w tamto miejsce i tamten czas.
A skoro podczas Eucharystii podróżujemy w czasie i przestrzeni, a nawet poza czas – to moment łamania Hostii przenosi nas do wydarzenia na Golgocie.
Stajemy się – za każdym razem – naocznymi świadkami śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Stoimy tam z Maryją, Marią Magdaleną i Janem.
*
Zaraz po przełamaniu Hostii, kapłan odłamuje Jej kawałek i wkłada do kielicha z Krwią Pańską.
Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus zapowiedział swoją śmierć, używając znaku rozdzielenia ciała i krwi. Analogicznie – łącząc Ciało i Krew Pańską – stajemy się świadkami zmartwychwstania.
A więc – w kolejne parę sekund po tym, jak byliśmy w piątek z Jezusem na Golgocie – przenosimy się do niedzielnego poranka – wraz z Marią Magdaleną pod Grób Pański.
dlaczego krzyż
Ile to razy zastanawialiśmy się, dlaczego Bóg nie znalazł jakiegoś innego sposobu na zgładzenie grzechów świata, dlaczego to musiał być krzyż?
Zwykle słyszymy, że Jezusa ukrzyżowano, bo była to najhaniebniejsza kara, o czym dowiadujemy się m.in. z Księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 21, 23).
Jednak analizując przebieg święta Paschy można odkryć coś więcej.
Ofiara z baranka nie kończyła się jego śmiercią. Nie wystarczyło złożyć baranka w ofierze, trzeba było go spożyć. To dopiero stanowiło wypełnienie ofiary.
I właśnie ten fakt zmienia optykę patrzenia na ukrzyżowanie! Bo nareszcie można znaleźć odpowiedź, dlaczego właśnie krzyż – a nie coś innego, i co on ma wspólnego z barankiem?
Otóż baranka paschalnego krzyżowano!
Baranka, po zabiciu, trzeba było upiec na ogniu, używając rożna z drzewa granatowca. Jedną część rożna wbijano od strony główki, prowadząc do dolnej części ciała baranka, a drugą – pomiędzy łopatki.
Baranek paschalny był krzyżowany, więc jak mogłoby stać się inaczej z Barankiem Bożym?
*
Zbawienie musiało dokonać się przez złożenie w ofierze Baranka Bożego, ukrzyżowanie Go i spożycie!
Dopełniamy więc ofiary, gdy zmartwychwstałego Baranka przyjmujemy w Komunii Świętej!
*
Bezpośrednio po śpiewie ’Baranku Boży’ kapłan zaprasza do Komunii Świętej słowami Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”.
Skutkiem tego, że rzeczywiście spożywam zabitego, ale zmartwychwstałego Baranka – przyjmuję też obietnicę, że skoro Zmartwychwstały gości w moim śmiertelnym ciele, to ma moc sprawić, żeby i ono stało się nieśmiertelne, nawet gdy z upływem lat będzie się psuło. To ogromny i niemieszczący się w granicach ludzkiej logiki dar Boży!
Po mojej stronie zostają tylko dyspozycyjność i pragnienie, połączone z przyznaniem, że na ten dar zupełnie nie zasługuję. Dlatego odpowiadamy słowami setnika z Kafarnaum: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie” (Mt 8,8).
po komunii świętej
Warto się zastanowić, co robimy po przyjęciu Pana Jezusa w Komunii Świętej. Czy nie zdarza nam się przypadkiem o coś jeszcze prosić.. A przecież czas na prośby był wcześniej – wtedy, kiedy ksiądz się „zawieszał”.
Tu jest czas, aby się przytulić, powiedzieć Jezusowi w ciszy serca: „Kocham Cię, dziękuję że jesteś”, chwilę pobyć razem z Nim w milczeniu. Ta chwila ciszy jest cudowną anielską muzyką kojącą serce, w którym dokonuje się największy akt zbliżenia w całym wszechświecie!
rozesłanie
Zdarza się, że niektórzy wychodzą z kościoła przed błogosławieństwem. A przecież liturgię zaczynamy i kończymy znakiem krzyża.
Najbardziej wymownym komentarzem takiego zachowania niech pozostanie w naszym sercu jedno kluczowe zdanie:
„Tylko jeden z apostołów wyszedł z Ostatniej Wieczerzy przedwcześnie. Był to Judasz.”
dziękczynienie
Warto pozostać jeszcze chwilę w kościele i poświęcić ją na dziękczynienie po Mszy Świętej. Miło bowiem Boskiemu Zbawicielowi usłyszeć jeszcze nasz cichy głos uwielbienia i dać nam schronienie w swym gorejącym sercu.
*
Mój wzrok spoczywa każdego dnia na białej hostii i kielichu, w których czas i przestrzeń jakby „skupiają się”, a dramat Golgoty powtarza się na żywo, ujawniając swoją tajemniczością „teraźniejszość”.