

5.20. Przecierasz oczy. Patrzysz przez okno, nie wyściubiając jeszcze nosa spod ciepłej pościeli. Ciemno. Zimno. Pada… Wstajesz leniwie i powłóczysz nogami w kierunku łazienki. Po drodze słuchasz pierwszych dźwięków zaspanego radia. Zakładasz sweter i czapkę – szkoda czasu na układanie włosów..
_
16.00. Kończysz pracę. Biegniesz na autobus, jak zwykle w ostatniej chwili. Jeszcze tylko kilka przystanków..byle nie utknąć w korku. Za oknem ciemno. Zimno. Pada. Zbliżając się do schodów uśmiechasz się ukradkiem na widok tylu lampionów trzymanych kurczowo w dłoniach. No tak, wszyscy czujecie się o tej porze dokładnie tak samo..
*
Wchodzisz do kościoła.. Dalej ciemno. Dalej zimno. Dalej wieje. Siadasz na stopniach starego konfesjonału, bo wolnych krzeseł już nie ma. I czekasz, razem z setkami zaspanych/zabieganych ludzi. Jeden ziewa, drugi się trzęsie przytulony do drewnianej ławki. Czekacie, aż On przyjdzie i sprawi, że nic w waszym życiu nie będzie już takie samo, jak przedtem.
Nagle rozlega się śpiew. 'Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry…’ Śpiewa ten, kto zna słowa i ten, kto ich nie zna. Jedna świeca odpala się od drugiej…
„Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie..”
Rozpoczął się rok liturgiczny. Znowu nastał Adwent. Zawsze pojawia się zbyt wcześnie. Przypomina, że do drzwi puka już Boże Narodzenie. Znowu trzeba będzie łamać sobie głowę nad znalezieniem prezentów, nie mówiąc już o strachu, że te wydatki nas zrujnują. I choć nie ma niczego złego w zewnętrznych przygotowaniach do najważniejszych dni w roku, to czas poprzedzający Boże Narodzenie sprowadzony do mycia okien, wyboru prezentów i gotowania w ilościach, które zadowoliłyby mały oddział wojska nie ma nic wspólnego z Adwentem (łac. adventus – przyjście).
Św. Cyryl Jerozolimski pisał: „Głosimy przyjście Chrystusa – nie tylko pierwsze, ale i drugie, o wiele wspanialsze”. Czy w naszej- już rozpoczętej, przedbożonarodzeniowej gorączce znajdzie się miejsce na informację o końcu świata? Nie mówiąc o pogłębionej refleksji nad „drugim przyjściem”? Przecież będąc chrześcijanami – oczekujemy, a przynajmniej powinniśmy to sobie ciągle na nowo uświadamiać.
By zdążyć na święta, trzeba… zwolnić!
Zróbmy więc wszystko, abyśmy nie wpadli na nie zadyszani, i z plastikowymi reklamówkami w rękach powiedzieli: „To już”?
Czas Adwentu ma przygotować nasze serca na narodzenie się Jezusa Chrystusa. Przed wiekami, kiedy „nadeszła pełnia czasów, zesłał Bóg Swojego Syna Jednorodzonego” (Ga 4, 4). Dzisiaj Historia Zbawienia zatacza swoje koło w liturgii Kościoła. To ona prowadzi nas do miejsca Nowego Narodzenia, którym w tym roku nie będzie już Betlejem, ale serce każdego z nas.
Adwentowe oczekiwanie dzielimy na dwa okresy. Od pierwszej niedzieli Adwentu przez dwa tygodnie czekamy na powtórne przyjście Chrystusa, czyli na paruzję. O tym wydarzeniu usłyszymy w tym czasie w mszalnych czytaniach. Będzie też sporo o sądzie ostatecznym i nawróceniu.
Druga część Adwentu to okres od 15 do 24 grudnia. To już czas bezpośredniego przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.
W czasie Adwentu księża odprawiają msze św. w fioletowych ornatach. To kolor, który ma symbolizować walkę między duchem a ciałem – powstał z pomieszania błękitu, który wyraża to, co duchowe, i czerwieni – koloru oznaczającego cielesność. Połączenie tych kolorów ma też symbolizować zjednoczenie tego, co boskie, z tym, co ludzkie, które dokonało się dzięki wcieleniu Chrystusa.
W trzecią niedzielę Adwentu, tzw. niedzielę Gaudete, a po polsku po prostu niedzielę radości, księża odprawiają msze – dla odmiany – w różowych ornatach (podobno niektórzy bardzo z tego powodu cierpią). Skąd ten kolor? Róż ma wyrażać przewagę światła nad ciemnością i przypominać, że zbliża się już Boże Narodzenie.
Każdą kolejną niedzielę Adwentu symbolizuje jedna świeca.
W czasie mszy św. (z wyjątkiem rorat) nie śpiewamy hymnu „Chwała na wysokości Bogu”, ale nie jest to – jak w Wielkim Poście – znak pokuty, tylko oczekiwania na uroczyste odśpiewanie tego hymnu w noc narodzenia Jezusa.
Roraty to odprawiane od poniedziałku do soboty, wcześnie rano lub w godzinach popołudniowych msze św. ku czci Najświętszej Maryi Panny. W niektórych kościołach rano jest jeszcze opcja extra, czyli laudesy – jutrznia z godziną czytań, odprawiane mniej więcej godzinę przed roratami. Ostatnie tradycyjnie odbędą się 24 grudnia.
Nazwa “roraty” pochodzi od pierwszego słowa łacińskiej pieśni na wejście śpiewanej w okresie Adwentu – “Rorate coeli” (Niebiosa, spuśćcie rosę). Rosa symbolizuje łaski otrzymane dzięki przyjściu Jezusa na ziemię i przyjęciu przez Niego ludzkiej natury. Pieśń ta jest zapowiedzią zbawienia, którego dokona nowo narodzony Jezus.
Roraty rozpoczynają się w ciemności, mrok rozświetla tylko blask świec i lampionów, światła włącza się dopiero, gdy w kościele rozbrzmiewa „Chwała na wysokości Bogu”. W niektórych miejscach na roratnich Mszach na początku, w procesji z kruchty kościoła do ołtarza z lampionami w ręku idą dzieci. Lampion lub świeca to symbol czuwania, a także radości ze zbliżającego się przyjścia Chrystusa. Ważnym symbolem jest zapalana podczas mszy świeca roratnia, przewiązana białą lub niebieską wstążką i udekorowana mirtem. Świeca symbolizuje Maryję niosącą Chrystusa.
Czuwaj!
Adwent to czas, w którym możemy – z większą uwagą, niż na co dzień – przyjrzeć się swoim motywacjom, relacjom, zrobić remanent duszy. To też dobry czas, by zrobić coś dla innych! Ale zawsze w obecności Boga! Jeśli zaś chodzi o wyrzeczenia – trzeba znaleźć więcej czasu na modlitwę – czuwanie serca.
Siostra Faustyna u progu Adwentu 1936 roku pisała:
Matka Boża pouczyła mnie, jak się przygotować do święta Bożego Narodzenia. Widziałam Ją dziś bez Dzieciątka Jezus; powiedziała mi: Córko moja, staraj się o cichość i pokorę, aby Jezus, który ustawicznie mieszka w sercu twoim, mógł wypocząć. Adoruj Go w sercu swoim (Dz. 785).
Na świętach może zabraknąć wielu rzeczy. Nie może jednak zabraknąć w nich Jezusa i ludzkiej życzliwości. Dlatego wykorzystaj czas adwentu na porządny duchowy remont i pamiętaj:
..czasem oczekiwanie jest już miłością
Bo „w życiu nie zawsze możemy robić rzeczy wielkie, ale możemy robić rzeczy małe z wielką miłością” (Matka Teresa).
🙂 🙂 🙂
Wypominki roczne 2021/2022 (od 14 listopada w każdą niedzielę o godzinie 8:40 z Koronką do Bożego Miłosierdzia) przyjmujemy w zakrystii i kancelarii parafialnej.
Kartki na wypominki znajdują się na stolikach przy filarach w kościele.
Istnieje inna możliwość zgłoszenia wypominków za zmarłych – tj. przez konto parafialne składając ofiarę, a w tytule wpisując: roczne lub oktawalne, a także imiona i nazwiska zmarłych.
NUMER KONTA PARAFIALNEGO: 28 1140 2004 0000 3802 7701 6432
..co roku uczymy się ich od dziecka..
..rodzinne wyprawy na groby bliskich rozsianych po wielu cmentarzach.. często pośpiech i para z ust.. czasem rodzinne wspomnienia, by nie zapomnieć, kim jest osoba, której nazwisko widzimy na grobie..
..lecz dopiero ostatnie dni z najbliższą osobą są jednym z najważniejszych doświadczeń w naszym życiu.. to czas bardzo trudny, ale jednocześnie niezwykły, który bez wahania traktujemy jak cenny dar.. i dopiero tutaj.. nad tym bliskim sercu grobem doświadczamy, że łącząca nas więź z ukochaną osobą wcale nie została zerwana w momencie jej śmierci.. dalej się plecie, tylko w inny sposób.. czujemy na co dzień jej obecność..
To już kolejne listopadowe święta w naszym życiu.. Damy się przez chwilę porwać wlewającej się cmentarną bramą rzece ludzi. W dłoniach niezliczone siatki z kulami barwnych chryzantem, brzdękające znicze, wieńce z iglastych gałązek. Ogromne bogactwo ozdób, wstążek, kwiatów i kolorów.
To czas na odwiedziny. Jeszcze tylko odnalezienie dobrego adresu – numeru wiecznego mieszkania: alei, rzędu albo nieco tajemniczego „XIV, 4”, „A3 tuje” lub „284a Wprost”. A gdyby tak wtedy spojrzeć na nas z góry, czy można byłoby dostrzec w tej cmentarnej przestrzeni niezwykłe przenikanie żywych i zmarłych? Przemieszani.. Współobecni..
Tak.
Dopiero tutaj zdajemy sobie sprawę, jak blisko są ci, których nie ma już z nami na tym świecie. Przecinamy codziennie zostawione przez nich ślady, powtarzamy gesty, które oni robią razem z nami – już niewidzialni.
Na cmentarzu naśladuję nieświadomie kroki Mamy. Tyle razy szłyśmy tymi alejkami. Łapię się na tym, że teraz tak jak ona układam gałązki świerku na grobie pradziadków, wybieram podobne naturalne wianuszki i małe chryzantemy, które by jej się spodobały. Uczyła mnie tego. Teraz jestem jej rękami. Robimy to razem.
Gdy wyrabiam ciasto z jednej z zapisanych receptur, prawie czuję, że dotykamy swoich dłoni zanurzonych w mąkę.. „Ma być cienko, jak najcieniej” – za każdym razem w głowie słyszę głos Mamy – a moje dłonie automatycznie powtarzają jej gesty. Śledzę je w pamięci.
Wystarczy jeden impuls, skojarzenie, a rozwiązuje się worek ze wspomnieniami. Gdy siedzę przy naszym stole i dotykam dłonią nowo zakupionej serwety, od razu gdzieś obok obecna jest ona. „Mamo – i co, nie jest piękna?”. Gdzieś pod powiekami widzę wtedy jej uśmiech.
Namacalnie jej nie ma, ale często czuję, że towarzyszy mi. Niektóre moje gesty są jej gestami. Niosę ją w sobie. Wspominam. Opowiadam. Uobecniam.
*
Chwila śmierci jest chwilą początku innego życia — ale przecież ja to będę nadal ja, ty zaś będziesz ty. Apostoł Paweł, ten sam, który spotkał Zmartwychwstałego, napisze: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował” (1 Kor 2,9). I na tę chwilę, na dzień zanurzenia się w to inne, oczekiwane, ale wciąż moje życie czekamy.
*
Oczywiście nie bez obaw. To przecież JA tam pójdę. Ja — z całym inwentarzem i dobytkiem lat przeżytych na tym świecie. Pójdę, by stanąć oko w oko z Dobrem — tak przecież można nazwać Boga. A we mnie nie samo dobro. Zła też wiele. I obojętności wiele (a obojętność nie jest dobrem). Słabości wiele, ale i przewrotności wiele. Jednym słowem grzechu wiele. Mojego grzechu i mojej winy. Jakże stanę wobec Boga? Jak pokażę się przed Twórcą i Miarą wszelkiego dobra?
*
W takim momencie chciałabym mieć kogoś obok siebie. Na szczęście będzie ten Ktoś — jest nim Jezus. On jest wszystkim. Ale On nie jest sam. Z Jezusem są wszyscy, którzy Mu uwierzyli. Zatem chwila śmierci — mimo że jest najbardziej samotną chwilą życia — nie pozostawi mnie w zupełnym opuszczeniu. I wtedy — już na drugim brzegu — zacznie się trudny odcinek mej drogi do domu Ojca. Drogi, na której będę musiała zostawić wszelkie pozostałości zła, jakim obciążyłam swoje sumienie. Nasza tradycja nazywa to czyśćcem. Jak długa będzie ta droga? Nie pytam ani o czas, ani o odległość. Tam będą inne miary. Patrząc na siebie i ludzi wokół mnie, widzę ogromne różnice dojrzałości w dobrym. Z tego wnoszę, że ta droga ku odwiecznemu Dobru niejednakową dla nas będzie. Chciałabym w tej drodze mieć kogoś obok siebie. Będzie Zbawiciel. Będzie Jego krzyżowa, zwycięska ofiara. Z Nim będzie modlitewna pamięć tych, którzy już są w domu Ojca, i tych, którzy są jeszcze w drodze przez ziemię. Modlitewna pamięć… Najwięcej znacząca, gdy modlący się jest najbliżej Zbawiciela. A zatem Msza święta i zjednoczenie z Nim w Komunii. Ta modlitwa znaczy najwięcej. Dopiero na jej przedłużeniu są wszystkie inne modlitwy — i te mówione, i te śpiewane. Ale i te, których nie nazywamy modlitwą, a przecież mogą się w modlitwę przemienić. To przynoszone na grób kwiaty, zapalane znicze. Wiem, mogą być tylko wyrazem pamięci. Wszystko zależy od tego, co wypiszemy w sercu. A na pomniku? Niechby już lepiej przypominał, że bardziej od pamięci potrzebna jest modlitwa.
***
Tęsknimy za nieśmiertelnością, a zarazem robimy wszystko, aby o niej nie myśleć. Ten paradoks dostrzegamy w polskiej tradycji przeżywania Wszystkich Świętych i Zaduszek. Można odnieść wrażenie, że pospiesznie omijamy dzielenie radości ze świętymi, koncentrując się na grobach, zniczach i wieńcach.
Zbyt wcześnie schodzimy z nieba na ziemię, przywdziewając minorową maskę zadumy i smutku, albo próbujemy obłaskawić śmierć, czyniąc z niej przedmiot zabawy. Jakby nagłe zderzenie z cieniem śmierci wprawiało nas w stan zagubienia. Jakby los błogosławionych nas nie dotyczył. Jakby święci byli postaciami z bajki lub przybyszami z kosmosu, oderwanymi od naszego codziennego życia. Jakbyśmy nie wierzyli, że świętość jest możliwa.
Tymczasem Uroczystość Wszystkich Świętych jest jednym z radośniejszych dni w roku, świętem żywych – świętem nieba. Jest to dzień imienin wszystkich zbawionych. Nie tylko świętych wielkich, znanych heroicznych męczenników, budzących podziw, ale również zwyczajnych, prostych, o których wiemy niewiele.
Ciągnęło ich, jak się zdaje, potężne pragnienie Boga. I ono właśnie często było powodem trudów i cierpienia. Bo przecież łatwiej byłoby czasem się poddać. Ale najwyraźniej nie potrafili inaczej. Miłość była silniejsza.
*
Choroby, kryzysy w rodzinie, odrzucenie.. Różnica między świętymi a nami jest taka, że święci idą w ciemno za Chrystusem, a my próbujemy chwytać się innych desek, nie tych z krzyża.
*
I jeszcze jedno. Wbrew pozorom, święci wcale nie “śpią i odpoczywają w pokoju”, jak zwykliśmy prosić o to dla zmarłych, mając na myśli uwolnienie od znojów i cierpień obecnego życia. Nasi błogosławieni bracia i siostry są raczej stale zajęci. Wyraża to prawda o “obcowaniu świętych”, czyli istniejącej dobroczynnej więzi między Bogiem, mieszkańcami nieba, a pozostałymi członkami Ciała Chrystusa. Święci żyjący w świecie rozlewają dobro wokół siebie, stając się kanałami boskiej miłości do ludzi. Z kolei święci rozkoszujący się oglądaniem Boga, również myślą o naszym dobru, ponieważ Bóg, w którego się wpatrują, ciągle o nas pamięta. Mogą nam przekazać Jego dary, umocnić w wierze, dodać siły w przeciwnościach, wskazać drogę, rozproszyć ciemności, jeśli ich o to poprosimy.
Tak naprawdę to święto jest również naszym świętem, bo wszyscy jesteśmy powołani do świętości; wszyscy jesteśmy zaproszeni do życia w miłości Boga.
2 listopada Kościół katolicki wspomina wszystkich wiernych zmarłych. Dzień Zaduszny to czas szczególnej modlitwy do Boga, by zmarli mieli udział w Chrystusowym zwycięstwie nad śmiercią. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy po śmierci potrzebują oczyszczenia w miłości, czyli czyśćca, który jest „przedsionkiem nieba”.
Msza Św. jest największą pomocą, jaką możemy ofiarować naszym zmarłym!
Ile kar czyśćcowych gładzi jedna Msza św., nie wiadomo. Ale to wiemy z nauki Kościoła, że szczególnie ofiarą Mszy św. pomóc możemy duszom w czyśćcu cierpiącym. Msza św., w czasie której sam Jezus Chrystus modli się do swego Ojca, składa Ofiarę ze swego życia, jest najpotężniejszym sposobem do zmniejszenia cierpienia dusz i zbliżenia ich do Nieba…
O gdybyśmy wiedzieli, jakiego pokrzepienia dostępują te dusze przez Mszę św., jak pilnie staralibyśmy się o nie.. A jeżeli ani jednej Mszy św. za nie zamówić nie możesz, to przynajmniej słuchaj – uczestnicz w wielu Mszach św. za nich, proś twych przyjaciół, żeby jednej lub kilka Mszy św. dla nich wysłuchali, ponieważ przez nią łatwo wybawione być mogą.
Św. Hieronim zapewnia nas, że gdy odprawia się Msza Św. za duszę w czyśćcu, siła ognia niejako jest zawieszona i przez cały czas ofiary Mszy Św. ona nie cierpi. Owszem, zapewnia, że każda Msza Św. uwalnia wiele dusz z czyśćca i wprowadza je do Nieba.
Dlatego składajmy ofiarę na Mszę święta za zmarłą osobę. Odświeżmy w swojej pamięci tradycję zamawiania za zmarłych Mszy św. zwanych gregoriańskimi, czy też Nowennę 9 Mszy św., lub Msze św. wieczyste.
Wypominamy Panu Bogu naszych zmarłych. Każdą jedną śmierć. Każdego jednego drogiego człowieka, który odszedł, którego nam zabrakło. Zawsze za wcześnie. Wypominki. Modlitwa nietajonej pretensji.
Kiedy to sobie uświadomimy, budzi się w nas od razu religijny instynkt bronienia Pana Boga. No bo jak to tak? Wypominać coś Panu Bogu? Nieładnie. Nie wolno. Tylko czy Pana Boga trzeba bronić? Czy On potrzebuje naszej obrony?
Dziecko, które potknęło się o kamień i rozbiło kolano, głośno płacze. Przez ten głośny płacz natarczywie domaga się uwagi matki lub ojca. Jest rozżalone. Ma pretensje. Do rodzica? Nie. Do świata, do życia, do kamienia. Jeśli jest bardziej refleksyjne, to może i trochę do samego siebie.
Wypominki to taki płacz. Natarczywie żalimy się Panu Bogu, że ten i ten, i tamta, i jeszcze tamten drogi nam człowiek umarł.
Śmierć to kamień, o który się potykamy. Nie mamy pretensji do Pana Boga. Ale nie podoba nam się, że świat i życie są tak urządzone, że trzeba się potykać. Rozbite o śmierć kolano boli. Nieraz bardzo boli. Więc płaczemy głośno i natarczywie, i zgłaszamy Ojcu swoją pretensję.
Żalimy się, jednocześnie wierząc, że ostatecznie ma On moc uśmierzyć nasz ból i rozprawić się z grobowym kamieniem. Ich i naszym.
I to jest istotą tej modlitwy. Jak zasmarkany z płaczu malec pokazujemy Ojcu palcem: Zobacz! Tam! Ten konkretny grób tego konkretnie kochanego człowieka. Boli! Ja nie dźwignę tego grobowego kamienia, ale Ty: tak. Dźwignij i odrzuć go daleko, żeby już nikt nigdy się o niego nie potknął!
Wypominki jednorazowe czytane są na cmentarzu. Również odczytywane są w listopadzie, miesiącu szczególnej pamięci modlitewnej za zmarłych.
Wypominki oktawalne odczytywane są przez osiem dni od Uroczystości Wszystkich Świętych i często połączone z nabożeństwem różańcowym i Mszą św.
Wypominki roczne czytane są przez cały rok przed ustalonymi niedzielnymi Mszami św. lub w innym czasie przyjętym przez parafię.
..są bezcenne !!! – powiedziały dusze czyśćcowe do Maryi Simmy..
Odpust dotyczy tych osób, które nie są jeszcze w pełnej jedności z Bogiem. Są w stanie czyśćca. Potrzebują oczyścić jeszcze swoją duszę przed pełnym radości spotkaniem z Chrystusem. Możemy im naprawdę pomóc!
W dniach 1 – 8 listopada mamy wyjątkową szansę na to, aby nasi najbliżsi mogli osiągnąć chwałę Nieba! W każdy z tych dni można zdobyć odpust dla jednej osoby cierpiącej w czyśćcu.
Odpust, który mamy okazję uzyskać za zmarłych może być zupełny lub cząstkowy. Zupełny oznacza, że naszemu zmarłemu zostaną darowane wszystkie kary czyśćcowe, cząstkowy zaś że zostanie darowane tylko część kar czyśćcowych.
Odpust zupełny za zmarłych uzyskujemy, gdy spełnimy następujące warunki:
1. Należy pragnąć, mieć intencję uzyskania odpustu dla danej osoby.
2. Odbyć sakramentalną spowiedź (stan łaski uświęcającej). Nasze czyste serce jest podstawowym warunkiem skierowania się ku Bogu. Warunek przystąpienia do spowiedzi nie oznacza, że musimy chodzić codziennie do spowiedzi. Wystarczy pójść raz na początku czynności odpustowych, a potem nawet codziennie spełniać pozostałe warunki odpustowe za poszczególnych bliskich zmarłych. Zatem po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych.
3. Przyjąć Komunię Świętą. Komunia jest najściślejszym zjednoczeniem z Chrystusem tu na ziemi. Zmarły poprzez mistyczną wymianę darów, jaka istnieje w Kościele, otrzymuje siły do dążenia ku całkowitemu zjednoczeniu się z Chrystusem w Niebie. Po jednej Komunii Świętej można uzyskać tylko jeden odpust zupełny.
4. Pomodlić się w intencjach polecanych przez Papieża. Gdy mówimy o modlitwie w intencji polecanej przez Papieża, to nie chodzi tu o modlitwę np. o zdrowie dla Ojca Świętego. Należy się pomodlić w intencji, która jest bliska Następcy św. Piotra. Na każdy miesiąc ogłaszane są papieskie intencje apostolstwa modlitwy. Również Papież w swych przemówieniach wzywa do modlitw w szczególnych intencjach, np. o pokój w świecie, za misje, za Kościół, za grzeszników. Modląc się w tych intencjach, dajemy świadectwo, że zarówno my, jak i nasz zmarły, tworzymy mistyczną wspólnotę z całym Kościołem. Tym samym, że nie są nam obojętne sprawy, jakimi żyje Kościół zarówno ten ziemski, jak i ten oczyszczający się w czyśćcu.
Po jednej modlitwie w intencjach Papieża można uzyskać tylko jeden odpust zupełny. Warunek modlitwy w intencji Papieża będzie całkowicie spełniony przez odmówienie „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Pozostawia się jednak wiernym możność odmówienia jakiejkolwiek innej modlitwy zgodnie z ich pobożnością.
5. Wypełnić czynność obdarzoną odpustem – nawiedzić pobożnie cmentarz i równocześnie pomodlić się za zmarłych, choćby tylko w myśli, w dniach od 1 do 8 listopada. Czyniąc to możemy zyskać codziennie odpust zupełny, który można ofiarować jedynie za zmarłych. Za nawiedzenie cmentarza w inne dni – odpust cząstkowy, który można ofiarować jedynie za zmarłych.
Za pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy w Dniu Zadusznym lub w najbliższą niedzielę lub w uroczystość Wszystkich Świętych i odmówienie w nim „Ojcze nasz” i „Wierzę” można zyskać odpust zupełny, który można ofiarować jedynie za zmarłych.
Pamiętajmy, że cmentarz i groby – to święty i widzialny znak tych, którzy odeszli. Przychodząc tam i modląc się, zbliżamy się w duchu do tego niewidzialnego świata. Wszystko, co nas tam otacza, przypomina nam o nim.
6. Wykluczyć wszelkie upodobania do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego – trzeba zatem wykluczyć na przyszłość dobrowolne i świadome powtarzanie grzechów ciężkich i lekkich, tzn. nie wolno u siebie tolerować złych przyzwyczajeń lub dobrowolnie trwać w jakimkolwiek nałogu. Brak takiej wolności – wyklucza możliwość uzyskania odpustu zupełnego.
Chodzi więc w tym punkcie o takie nastawienie naszej woli, żeby odwrócić się od wszelkiego zła, nawet tego najmniejszego. Starać się tak czynić, żeby nie poddawać się złu. Im dłużej trwa ten stan, tym większa szansa, że uzyskamy odpust zupełny dla naszego zmarłego. W ten sposób odpust za osobę zmarłą jest nie tylko pomocą dla niej, ale uświęca również nas! Jeśli uzyskamy odpust zupełny dla zmarłego, oznacza to, że będzie się on już cieszył radością zbawienia.
Ten warunek jest dla każdego z nas najtrudniejszy do wypełnienia. Pamiętajmy jednak, że chodzi tu o rzecz najważniejszą dla każdego człowieka: życie z Bogiem – czyli zbawienie.
Trzy warunki – spowiedź, Komunia Święta, modlitwa w intencji Papieża mogą być dopełnione w ciągu wielu dni przed lub po wypełnieniu przepisanej czynności. Musi być jednak między nimi łączność.
Czy dopełniliśmy wszystkich warunków zyskania odpustu –
o tym wie tylko Bóg.
Pamiętajmy też, że kto za życia często zdobywa odpusty dla dusz czyśćcowych, ten szybciej niż kto inny otrzyma w godzinie śmierci łaskę odpustu zupełnego. Chciejmy więc gorliwie czerpać z tego skarbca łask, który nam Jezus przez swoje cierpienia wysłużył i przez swój Kościół podaje.
Jako wierzący w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii, wiemy, że w Niej kryje się siła i moc, która rozwiewa nasze troski, łagodzi nabrzmiały ból tęsknoty za zmarłymi, a im skraca czas oczyszczenia. W tej listopadowej zadumie, wpatrując się w cmentarny płomyk szarpany wiatrem, starajmy się usłyszeć głos niewidzialnego Pana, głos zapisany w Ewangelii św. Łukasza: „Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, Mnieście uczynili”. Nieśmy zatem dzień po dniu modlitwę za zmarłych, aby doszli jak najszybciej do Boga i Jego miłości.
***
Do butów czepiają się liście
jak dusze żebrzące o litość
a zniczów języki
liżą płachtę dymną
przypaloną wonią kadzideł
chryzantemy drobnolistne
w zimnym uścisku
całują cmentarne tablice
w procesji zawodzą pacierzem
co ma nieść się błagalnie ku niebu
o litość dla świętej ziemi
w której położeni
najbliżsi…
… i najdalsi
gdzieś za oceanami
wszystkim
daj pokój Panie
i tym nie pogrzebanym
a zwłaszcza
nie rozgrzeszonym
największą łaskę podaruj
w dniu Świętych Obcowania
Jadwiga Zgliszewska
***
„..nie ma takiej prośby, która nie byłaby wysłuchana przez Pana Boga, jeśli jest ona zanoszona za przyczyną dusz w czyśćcu cierpiących.”