Dokładnie 2 497 km stąd w linii prostej jest wąska, zakurzona, leżąca jakby na uboczu zwykła uliczka.. a jednak inna, niż wszystkie.. Nieliczni z nas mieli okazję przejść się jej korytarzem przynajmniej raz w życiu.. inni mieli to szczęście razy kilka..

Via Dolorosa

..tej ulicy się nie zwiedza – trzeba ją przeżywać..

..zobaczysz tu mnogość kolorów, piękno przedmiotów.. usłyszysz śmiech dzieci biegnących ze szkoły, nawoływania sklepikarzy, turystów przybyłych z różnych stron świata – tak jak wtedy przybyłych z różnych części Imperium Rzymskiego..

..tak samo praży słońce już przed południem.. mury nadal świecą niepowtarzalną bielą wpadającą w dziwny odcień żółci..

..podobnie starzec siedzi pod murem swego domostwa, a młoda kobieta niesie kosz z owocami..

..ten sam zgiełk kupczących.. pomarańcze pachną tak samo.. mdły zapach oliwek niczym się nie różni od tego sprzed dwóch tysięcy lat..

..także uzbrojeni żołnierze przechadzają się tu i tam, by swą obecnością – posiadaną bronią budzić respekt..

..tym niezbyt długim odcinkiem drogi nieustannie wędrują pielgrzymi.. odmawiają modlitwy, śpiewają, niosą krzyże..

..wśród tego tłumu śpieszącego w różne strony ktoś klęczy, pochyla głowę, inny dotyka płyt kamiennych, całuje fragment muru..

Nieustanny śpiew i modlitwa wśród kamieni historii i gwaru codzienności..

..tu rzeczywiście czuje się świętość tego Miejsca..

***

„Prowadzili więc Jezusa od Kajfasza na zamek” (J 18, 18)

I.Jezus na śmierć skazany

Idę.. krok za krokiem.. aby być świadkiem.. obecnie jest tu arabska szkoła Al-Omariya..

Świta.

Jest to godzina ludzi zapierających się.

Ja to pianie koguta słyszę tu, Panie..

***

„Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować” (J 19, 1) „Wtedy to wydał Go na śmierć krzyżową” (J 19, 16)

II. JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWE RAMIONA

Naprzeciwko szkoły – kaplice Skazania i Ubiczowania, a zaraz obok klasztor Sióstr Syjonu i brukowy plac Lithostrotos.. zachowały się tu jeszcze wyryte gry żołnierzy rzymskich..

Idę dalej.. mijam kilku muzułmanów oraz pielgrzymów.. zatrzymuję się.. wiem, że to gdzieś tutaj..

Stoję pod łukiem Ecce Homo.. świat poza murami przestaje istnieć..

Jezu..

przykryty żywym ogniem Ran

stoisz patrząc przez korytarz wieków

w moje oczy..

***
„Pocieszyciel daleko ode mnie, ten co by mi życie przywrócił”

III. jezus upada po raz pierwszy

Skrzyżowanie ulic. Po prawej muzułmańskie kobiety sprzedają przyprawy, zioła – bogactwo smaków i zapachów..

..w kaplicy panuje chłód..

Jerozolimskie kamienie..

Tu bili. Tu padł. Szedł dalej..

***
Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, popatrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza (Lm 1, 12)

IV. Jezus spotyka swoją matkę

Wchodzę do kościoła spotkania Syna i Matki. Cisza. Nie ma gwaru miasta. Nie ma handlu, nie ma nawoływań sprzedawców, nie ma naciągaczy. Ta stacja boli najbardziej..

Schodzę po schodach. Widzę ślad na posadzce. Tutaj Go spotkała. Sztylet w sercu. To trwa nieustannie..

***
„I zmusili niejakiego Szymona Cyrenejczyka, ojca Aleksandra i Rufa, który szedł z pola i przechodził mimo, aby niósł Krzyż Jego” (Mk 15, 21)

V. Szymon z cyreny pomaga nieść krzyż jezusowi

Od tego miejsca droga wije się dość stromo. Wokół mnie tłoczno, trzeba się przeciskać, nikt nie ustępuje miejsca.. mijam kolejnych muzułmanów, którzy idą do meczetu na Wzgórzu Świątynnym..

Staję pod ścianą z lewej strony. No tak. Piątek. Wtedy też żydzi spieszyli się, aby zdążyć i wrócić do domu przed Paschą..

Dotykam miejsca na ścianie budynku. Tutaj się oparł. Nierównomierne schody i śliskie kamienie utrudniają drogę. Szymonie.. dlaczego ty ?

Cóż miałem robić ?
Musiałem.
Kazali.

***
„Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą” (Lb 6, 25)

Vi. weronika ociera twarz jezusowi

Uważnie stawiając kroki rozglądam się wokół.. w piaskowych murach życie od wieków płynie swoim rytmem..

..a krople Krwi spływają po twarzy delikatną stróżką znacząc bruk..

..to nic.. za rogiem czeka miłość.. wybiegnie z tłumu.. pod prąd rozumowi.. z rąbkiem współczucia, oliwą pocałunku i chustą łez..

***
„On sam ich odkupił w swojej miłości i w swoim miłosierdziu”
(Iz 63, 9)

VII. jezus upada po raz drugi

Dochodzę do kolejnego skrzyżowania. Przytłacza mnie liczba sklepów, już nie tylko z pamiątkami religijnymi.. są tu słodycze, ryby, mięso..

Uśmiech sprzedawców nie zachwyca.. ktoś robi interes życia, ktoś traci wszystko..

..tylko Miłość nie unosi się pychą.. leżała tu przed Golgotą, więc wie..

***
„Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, lecz płaczcie nad sobą i dziećmi swoimi” (Łk 23, 28)

VIII. jezus pociesza płaczące niewiasty

Patrzę na kamień umieszczony przy ósmej stacji. Miłość ma suche oczy i bardzo spłakane serce.

Widzę zakrzepłe Krwią usta..

– wody.. kroplę wody –

A one mają tylko łzy..

***
„Oto przychodzę, pragnę czynić wolę Twoją, Boże mój”
(Ps 40, 8-9)

IX. jezus upada po raz trzeci

Wracam na główną ulicę. Idę pomiędzy straganami. Wstrzymuję oddech – nie lubię zapachu surowego mięsa. Za chwilę znów trzeba skręcić. Wypatruję uliczki.

Ten upadek oznaczono wbudowaną w drzwi kościoła koptyjskiego kolumną z czasów rzymskich..

Jezu..

Widzisz już miejsce swej kaźni.

Tylko drzewa stoją cicho przerażone..

***
„Od stóp do głów nic na Nim zdrowego, tylko guzy i sińce, i świeże rany” (Iz 1,6)

X. jezus z szat obnażony

Te strome schody kierują do Kaplicy Obnażenia Jezusa z szat. Tutaj też przeszłość miesza się z teraźniejszością, a sacrum z profanum.

Ale Twoja miłość przetrwa wszystkie próby. Zaświadczyłeś o niej poszarpanym Ciałem..

***
„Przebodli ręce i nogi Moje. Mogę policzyć wszystkie kości moje..” (Ps 22, 17-18)

XI. jezus do krzyża przybity

Przekraczam próg Bazyliki Grobu Bożego. Szybko kieruję się na prawo i wchodzę krętymi schodami do góry. Tak naprawdę wspinam się na szczyt Golgoty.

Stępione gwoździe rozdzierają Ciało, a szydercze spojrzenia – duszę..

***
„Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha”
(Mt 27, 50)

XII. jezus na krzyżu umiera

Stoję za pielgrzymami w kolejce do miejsca, gdzie wbito krzyż. Wokół ciche śpiewy różnojęzyczne i modlitwy przeplatają się z informacjami przekazywanymi przez przewodników.

Jestem blisko. Dotykam marmurowego ołtarza. Jeszcze dwie osoby. Klękam. Pod ołtarzem jest wnęka. Dotykam srebrnej okrągłej płyty. Wyrzeźbione są w niej sceny z Męki Chrystusa. Nikt więcej się tutaj nie zmieści. Bóg przyjmuje pojedyńczo. Dotykam kamienia. Tutaj wbito krzyż.

Z jego wysokości widać lepiej. Jeszcze tylko ostatnie słowa – testament -po kawałku rozrywają serce Matki..

***
„A potem prosił Piłata Józef z Arymatei, który był potajemnym uczniem Jezusa, aby mógł zdjąć ciało Jezusa; i pozwolił Piłat”
(J 19, 38)

XIII. jezus zdjęty z krzyża

Podchodzę do ołtarza Matki Bożej Bolesnej.

Łzo utkana z milczenia..

Chciałaś jak Szymon nieść, jak Weronika otrzeć, jak Matka zasłonić własnym ciałem..

A jesteś tu i trwasz w bólu czekając  na swoje zagubione dzieci.

***
„A Józef wziął ciało i owinął je w czyste prześcieradło i złożył je w swoim nowym grobie, który wykuł w skale i zatoczył przed wejściem do grobu wielki kamień” (Mt 27, 59-60)

XIV. Jezus do grobu złożony

Bazylika Grobu Pańskiego przytłacza swą wielkością. Stoję drugą godzinę w kolejce z pielgrzymami okrążając grób. W tym miejscu pełnym mistycznych zakamarków wszystko się miesza, nakłada, uzupełnia, wyzwala kaskadę myśli. Z bizantyjskich mozaik na sklepieniu kopuły próbuję odczytać jakąkolwiek treść.

Natłok kaplic i obrządków, gdzie stykają się różne odcienie tej samej religii, jak pachnące zioła balsamiczne zmieszane ze łzami.

Przecież miłość na śmierć nie umiera. Nie opuszcza żadnego miejsca, dlatego idzie do grobu.
_________

***

Wychodzę z grupą na zewnątrz. Patrzę na twarze przyjaciół. Nikt z nas nie będzie już taki, jak przedtem.

Byłam z Tobą, Panie
w każdym z tych miejsc otwartych jak stygmaty..

Ale wracam do wnętrza Bazyliki.
Muszę tam wejść jeszcze na chwilę,
usiąść w kącie na marmurowych schodach,
i na ułamek sekundy
dostąpić drgania miejsca,
gdzie dokonało się zbawienie świata.

***

Niech zapamiętam
– raz na zawsze –
że jedyna droga do domu
to droga Golgoty

Amen.
________


Opublikowano

..gdy chorzy i cierpiący podtrzymują świat w Bożym uścisku..

11 lutego -we wspomnienie pierwszego ukazania się Maryi św. Bernardecie Soubirous w Lourdes (1858 r.), Kościół katolicki obchodzi ustanowiony przez Jana Pawła II Światowy Dzień Chorego.

W naszej świątyni w czwartek uroczysta Msza św. w intencji chorych będzie odprawiona o godz. 17:00; wcześniej będzie również możliwość spowiedzi. W czasie Mszy św. można będzie przyjąć sakrament namaszczenia chorych dla zdrowia duszy i ciała.

*

Czy dziś naprawdę z całkowitą pewnością mogę powiedzieć, że „Bóg tak chciał”, stojąc nad łóżkiem w hospicjum lub na oddziale onkologicznym?
Czy wiem, że krzyż Jezusa był jedną z wielu setek tysięcy szubienic sterczących przy drogach imperium rzymskiego, a jednak stał się narzędziem zbawienia i łaski, bo przybity do niego Człowiek rzucił się z jego wysokości w ramiona Boga ? Jak to wszystko zrozumieć ?

*

nic nie poradzisz

Choroba własna lub kogoś bliskiego, nasze różnego rodzaju słabości, niedomagania, uciążliwości związane z wiekiem, wreszcie odchodzenie tych, których kochamy. Cała gama cierpień, które po prostu przychodzą w pewnym momencie życia, nie pytając nas ani o zgodę, ani o naszą gotowość.

Tak już jest w świecie stworzonym i odkupionym przez Boga, ale noszącym aż po kres swego istnienia ślad kosmicznej katastrofy zwanej przez nas „grzechem pierworodnym”, której skutkiem jest zburzenie zaplanowanej pierwotnie przez Boga harmonii i stanu szczęścia.

Czasem możemy jeszcze walczyć, starać się poprawić naszą sytuację, leczyć się, próbować sobie lub drugiemu pomóc. Ale niejednokrotnie nie da się już wiele zrobić lub po prostu nie można zrobić już nic. Wtedy zaczyna się w sercu walka.

Odpowiedzi, które często nam się wówczas nasuwają (lub które podsuwają nam inni) to „próba” lub „kara”, a może „łaska”? Chętnie szafujemy wtedy stwierdzeniem: „Bóg tak chciał”. Ale skąd ta pewność? Czy rzeczywiście jestem pewien, że to co się dzieje jest „wolą Bożą”?

*

łaska – prezent od boga ?

Znalezione obrazy dla zapytania: łaska cierpienia

Nie, choroba – cierpienie nie jest łaską i nie uszlachetnia. Bo nie jest niczym dobrym. I też nie jest nigdy wolą Boga. Gdyby było, to musielibyśmy przyjąć, że Bóg może chcieć (i często chce) zła i cierpienia swoich stworzeń. Ale to już nie jest Bóg, jakiego znamy z Objawienia – nie Ojciec, którego objawił nam Jezus Chrystus.

Choroby, tragedie, kłopoty, starość, straty nie są niczym dobrym same w sobie. Bóg nie zsyła nam ich jako „krzyży” w celach pedagogicznych. Żadne z nich nie jest też krzyżem „z automatu”. Jest po prostu złem, które nas spotyka.

To zło spotyka nas dlatego, że zaplanowany przez Boga porządek świata został zniszczony przez katastrofę grzechu. Ale to zło (nieraz naprawdę straszliwe) może stać się krzyżem, czyli miejscem paschalnego zwycięstwa, łaski i zbawienia, jeśli zechcemy (na miarę swoich sił i możliwości) w taki sposób je przyjąć i przeżyć.

To jednak zawsze zależy od naszej woli. Jeśli próbuję przeżywać to zło, które mnie niszczy w jedności z Jezusem (przez modlitwę, sakramenty, przez powtarzany uparcie akt mojej kruchej woli zwróconej do Niego), to dzięki Jego łasce moje cierpienie staje się krzyżem – kładką przerzuconą między tym zranionym przez zło światem, w którym żyję, a „nowym niebem i nową ziemią”, gdzie Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie; ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie” (por. Ap 21,1-5).

Choroba sama w sobie jest złem. „Zdarza się, że choroba zakorzenia się w nas tak bardzo, że zdaje się być jednocześnie intruzem i zwycięską siłą” – mawiał św. Jan Paweł II. To zło wydaje nam się szczególnie absurdalne i trudne do zniesienia, gdy dotyczy dziecka. Dalibyśmy wszystko, byleby tylko móc wziąć na siebie jego chorobę, cierpieć zamiast niego, a tymczasem jesteśmy tylko bezsilnymi obserwatorami, których często ogarnia lęk, bunt lub poczucie winy.

*

kara ?

Choroba nie jest złem bezwzględnym. Podobnie jak zdrowie nie jest bezwzględnym dobrem. Jak pisał św. Bazyli Wielki: „Zdrowie samo w sobie nie czyni dobrymi tych, którzy je posiadają, nie jest jedną z rzeczy dobrych ze swej natury”. Co z kolei kazało powiedzieć innemu z Ojców Kościoła, św. Grzegorzowi z Nazjanzu: „Nie przeceniajmy każdego przejawu zdrowia i nie gardźmy każdą chorobą”. Innymi słowy, wszystko zależy od użytku, jaki zrobimy z choroby lub zdrowia. Czy też jeszcze pogłębiając temat, wszystko zależy od naszego spojrzenia na chorobę, od tego jaką perspektywę obierzemy.

Choroba nie jest przekleństwem. Nawet jeśli jest konsekwencją grzechu pierworodnego, nie jest karą, którą Bóg wymierza nam osobiście. Pamiętamy pytanie Apostołów, jakie postawili w przypadku niewidomego od urodzenia: „«Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?». Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego»” (J 9, 1-2). Jezus powtarza nam to za każdym razem, gdy w obliczu choroby pytamy: „Czym sobie na to zasłużyłem?”. Mówi nam to również wtedy, gdy w obliczu zła, które dotknęło innych, myślimy sobie «Dobrze mu tak, pokarało go».

*

próba ?

Znamy zapewne wiele przypadków ludzi, którzy pod wpływem własnej choroby nawracają się lub ostatecznie tracą wiarę w Boga i Jego dobroć. W tym kontekście słuszną wydaje się myśl, że każda choroba jest pewną próbą, która potrafi nadać sens cierpieniu i uczynić je znośnym bądź złamać człowieka, który w wewnętrznej rozpaczy pyta: Dlaczego?

Niestety, na tak postawione pytanie nie mamy jednoznacznej odpowiedzi. Wszelkie próby zdefiniowania sensu cierpienia kończą się rozczarowaniem i wcale nie ułatwiają znoszenia choroby.

Pytanie to tym bardziej nie daje spokoju, ale wręcz krzyczy na widok małych ciężko chorych pacjentów.. dlaczego oni muszą zmagać się z takimi chorobami? To cierpienie niewinnych dzieci kieruje nasze myśli na krzyż, gdzie też sama Niewinność poddana została cierpieniu i śmierci. Widocznie pozostanie to pewną tajemnicą Pana Boga, który patrzy na nasze cierpienie zupełnie inaczej.

*

dar dla świata ?

„Cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość.”

..pisał Jan Paweł II

Choroby wiążą się z niewyobrażalnym lękiem i bezradnością oraz poruszają całe społeczności. Chwieją gruntem pod nogami, którym jest tak zwana codzienność, praca, zabawa i plany na przyszłość – bo uświadamiają, że to, co jest dziś, jutro może już być jedynie wspomnieniem „normalnego życia”.

Ewangelia często posługuje się obrazem przynoszenia chorych do Jezusa. Czerpiąc z tej tradycji, śpiewamy w jednym z hymnów brewiarzowych: „Jezu otoczony rzeszą kalek, ślepców, trędowatych, ciał niemocą naznaczonych”.

Sam Jezus w sposób szczególny wydaje się kierować swoje zainteresowanie ku chorym i cierpiącym. Wielu pragnęło jedynie samego zbliżenia do Mistrza, a znamy przypadek, gdy zwykłe dotknięcie płaszcza Jezusa przywracało zdrowie. Wszystkie te historie pokazują , że Jezus nie jest obojętny na chorobę i ból z nią związany.

W swojej misji uzdrawiania ludzkości domaga się tylko jednej rzeczy – wiary. „Twoja wiara cię uzdrowiła” – słyszymy z Jego ust za każdym razem. To jakby przypomnienie, że człowiek może przeżywać swoją chorobę na wyższym poziomie niż reszta stworzenia.

Choroba staje się więc okazją, by zbliżyć się do Boga, by zanurzyć się głębiej w Jego miłości. Oczywiście, łatwo to powiedzieć. Dużo trudniej jest tym żyć. Ale jest to możliwe, dlatego że Bóg czyni to możliwym. Prosi nas jedynie o ten wysiłek, by odpowiedzieć „tak” temu, co przychodzi, minuta po minucie, nie żałując przeszłości i nie obawiając się przyszłości. „Tak”, które opiera się na sile Chrystusa: „Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem silny (2 Kor 12, 10). Wobec choroby, zwłaszcza tej poważnej, błagamy Boga, by uczynił cud. A Bóg niejednokrotnie wydaje się głuchy na to wołanie. Ale czy to On nas nie słyszy, czy to my nie potrafimy Go słuchać?

*

W obliczu śmiertelnej choroby mamy wydarzyło się wiele sytuacji, które niejednokrotnie zmuszały nas do myślenia. Jakiś impuls nie całkiem racjonalny sprawiał, że właśnie wtedy, gdy uginały się pod nami nogi, a w głowie huczały bezradność i strach – czuliśmy bliską obecność Boga, jak położenie na ramieniu ręki..
Zrozumiałam, że jednak nie wszystko wiemy o ludziach, którzy cierpią. Nawet będąc tak blisko, towarzysząc na wszystkich szpitalnych ścieżkach, które dzielą ich od zdrowia albo przejścia na tamtą stronę, możemy nie mieć pojęcia o tej Obecności, która jest przy nich i krok po kroku przeprowadza przez trud cierpienia.
Wiem, że nigdy tak do końca nie znajdę odpowiedzi, dlaczego mamy dźwigać swój krzyż. Przemawia do mnie za to mocno, że nikt z nas nigdy nie jest z tym krzyżem sam. Bo tak, jak ta Obecność jest – tak każdy z nas może być dla drugiego kimś, kto rozrywa samotność cierpienia.

U progu zbliżającego się okresu Wielkiego Postu i rozważania Męki Pańskiej mam też w sercu myśl, że On – Jezus, przeszedł tę ścieżkę po to, by nas potem w cierpieniu nosić, by każdy chory i cierpiący mógł podtrzymywać ten świat w Bożym uścisku..

*

NAMASZCZENIE I CO DALEJ ?

Sakrament namaszczenia chorych jest doskonałym „lekarstwem”, bo ma liczne zalety i żadnych skutków ubocznych. Czy rzeczywiście jest jednak skuteczny?

Przyglądając się dogłębniej drugiemu sakramentowi uzdrowienia namaszczeniu chorych – (pierwszym jest pokuta) – możemy mieć wrażenie, że jest on jednym z najbardziej tajemniczych sakramentów. Być może niektórzy nie byli w ogóle świadkami jego udzielania. Często też bywa on błędnie utożsamiany z ostatnim namaszczeniem. Jak to wszystko rozumieć ?

Sakrament chorych jest obrzędem przejścia. Pozwala przekraczać sytuacje graniczne: z choroby do uzdrowienia, ze śmierci do życia wiecznego. Sytuacje graniczne wiążą się z doświadczeniem bólu, cierpienia i towarzyszy im zwykle lęk, niepokój, a nawet strach oraz przykre uczucia bezradności, samotności, niezrozumienia, odrzucenia… W takich sytuacjach, gdy zawodzą wszelkie ludzkie siły i możliwości medycyny, istnieje łaska spotkania z Jezusem Uzdrowicielem. Jezus w sakramencie chorych uzdrawia przede wszystkim ducha, psychikę.

Sakrament ten nie jest przeznaczony wyłącznie dla umierających. Ponieważ „każda choroba może łączyć się z przewidywaniem śmierci” wskazane jest, aby był on udzielany osobom w niebezpieczeństwie śmierci lub powracającej chorobie. Czasem faktycznie bywają sytuacje, że człowiek niedługo po jego udzieleniu umiera, natomiast nie należy tego rozumieć, jak stuprocentowy wyrok. Takie przekonanie powoduje odkładanie sakramentu do ostatnich minut, a niejednokrotnie wzywa się kapłana dopiero po śmierci.

Sakrament jest skuteczny, gdy dokonuje się to, o czym mówi.

Św. Jakub pisze:

„Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5, 14-15).

Być może powinniśmy przyjrzeć się temu sakramentowi w najjaśniejszych chwilach swojego życia, by prosić o niego w czasie trudnych doświadczeń.

Pamiętajmy, że..

..sakrament chorych prowadzi przede wszystkim do uzdrowienia duchowego, ale zdarza się również, zwłaszcza gdy przyjęty jest z głęboką wiarą i taka jest wola Boża, że pomaga w uzdrowieniu fizycznym. 

Czułe namaszczenie świętym olejem pozbawia śmierć jej okrucieństwa. Ma w sobie coś tkliwego, macierzyńskiego. Przyjmując sakrament namaszczenia chorych, spotykamy Jezusa jako Ojca i Matkę, który wspiera nas swą męską siłą, a jednocześnie po macierzyńsku bierze w ramiona. Spotkanie z Nim rodzi pewność, że przechodząc ze świata ziemskiego do niebieskiego, będziemy czuć macierzyńską miłość, którą otula nas Bóg (A. Grün).

*

LOURDES..

Nie bez przyczyny akurat we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes ojciec święty Jan Paweł II ustanowił Światowy Dzień Chorego..

Lourdes – miasteczku leżącym u stóp Pirenejów – zrobiło się głośno dzięki Matce Bożej. Maryja ukazała się tam w 1858 r. Bernardzie Marii Soubirous, zwanej przez bliskich Bernadetą.

„Idź do źródła, napij się z niego i obmyj się” – te słowa usłyszała Bernadeta Soubirous od Maryi. Co roku sześć milionów wiernych przybywających do Lourdes wypełnia to polecenie Matki Bożej. 

Od czasu tych objawień, czyli przez ponad 160 lat do Biura Lourdes ds. Obserwacji Medycznej zgłoszono ponad siedem tysięcy cudów, z których oficjalnie uznanych zostało siedemdziesiąt. 

Dr Theillier przestrzega jednak, by pamiętać, że choć liczne uzdrowienia dokonały się właśnie przy udziale źródła z groty Misabielle, to jednak nie ono uzdrawia, lecz głęboka wiara i modlitwa pielgrzyma. W rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” przyznaje wprost: „Ta woda nie ma szczególnych właściwości”. I dodaje, że uzdrowienie dokonuje się za sprawą Boga, przy wstawiennictwie Matki Bożej, zaś źródło stanowi ważny symbol. „Dla mnie to przede wszystkim symbol życia” – zaznacza.

… Uśmiech Maryi jest źródłem wody żywej. «Jeśli ktoś (…) wierzy we Mnie (…) Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza» – mówi Jezus (J 7, 38). Maryja jest Tą, która uwierzyła, i z Jej łona wytrysnęły strumienie wody żywej, które użyźniły historię rodzaju ludzkiego. Źródło, które tutaj, w Lourdes, Maryja wskazała Bernadetcie, jest skromnym znakiem tej duchowej rzeczywistości. Z Jej serca wierzącej i matki wytryskuje woda żywa, która oczyszcza i uzdrawia.

..Benedykt XVI o Matce Bożej z Lourdes..

*


Opublikowano

Psalmy codzienności

Ta miłość się nie kończy..

*

On leczy złamanych na duchu
i przewiązuje im rany.
On liczy wszystkie gwiazdy
i każdej nadaje imię.
[Psalm 147]

*

..leczy i liczy

Zaskakujące w tym psalmie jest połączenie tych dwóch wersów:

Bóg leczy i liczy.
Przewiązuje rany i nadaje imiona.
Kim jest Ten, który skupia się na „połamanym” człowieku i w tym samym czasie zlicza coś, co wydaje się niepoliczalne?

..moje rany są wciąż opatrywane w konfesjonale..

Jak wielka jest Jego czułość wyrażana w miłosierdziu, do którego mam nieograniczony dostęp. Ciągle bywam połamany na duchu i ciągle moje rany są opatrywane w konfesjonale. Jego miłość się nie kończy, nie zatrzymuje, nie męczy. Tak trudno w to uwierzyć.

..filary stworzenia

Filary Stworzenia (Pillars of Creation) to zdjęcie wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a międzygwiezdnego gazu i pyłu w Mgławicy Orzeł, oddalonego około 6500–7 000 lat świetlnych od Ziemi.

Trzy pyłowe kolumny rozświetlone światłem dziesiątek tysięcy otaczających je gwiazd. To jeden z najbardziej inspirujących obrazów. Dlaczego? Bo wzbudza nadzieję, że nasza mała Ziemia nie jest wypadkiem przy pracy.

Bo rodzi pytanie: na jakich filarach został postawiony cały wszechświat? Czy przypadkiem nie jest to wiara, nadzieja i miłość? Może warto więc o nie zadbać.. spakować wiarę, wziąć ze sobą nadzieję i wyjść naprzeciw miłości..

Niech są jak lilie cięte
a tak długo świeże

🙂


Opublikowano

Blasku wśród nocy..
Ciepła mimo zimy..
Miłości, co wyzwala..

Niech w czasie Świąt Bożego Narodzenia
– chwilach niecodziennej Ciszy –
Anioł Betlejemski
zgasi podmuch pychy
i włączy ogrzewanie zasilane płomieniem serc..

Niech światłem – błogim pokojem
rozbrzmiewają kolędy i dialogi rajskie..

Niech radość z Boga, który stał się tak bliski,
że można z Nim dzielić się życiem,
prowokuje do zmiany
na pomyślne chwile Nowego Roku
..

Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

życzą

Duszpasterze
ksiądz Proboszcz Rafał i ksiądz Wikariusz Andrzej


Boże Narodzenie A.D. 2020 🙂

[visuallightbox id=”9″]

Pieluchy Jezusa raczej nie pachniały fiołkami. Co tak naprawdę wiemy o Świętej Rodzinie?

ŚWIĘTA RODZINA

W pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu Kościół katolicki obchodzi święto Świętej Rodziny, w tegorocznej oktawie Bożego Narodzenia wypada ono 27 grudnia.

To wszystko było prawdopodobnie bardziej surowe, niż skłonni jesteśmy myśleć o „narodzinach Boga”. Wyznajemy rzeczywiste człowieczeństwo Jezusa. Jego „ucudownianie” na siłę pachnie herezją, i to grubą – mówi ks. dr Grzegorz Strzelczyk.

Pewnych danych historycznych o narodzinach Jezusa mamy niezmiernie mało (bo Ewangelie dzieciństwa są głównie opisami teologicznymi), podobnie jak informacji o pozycji społecznej i o zamożności Jego rodziców. Natomiast mamy sporo wiedzy o warunkach, jakie wtedy panowały.

Święta Rodzina raczej nie należała do szczególnie zamożnych, więc szału nie było. Bóg się nie wciela w momencie, kiedy mamy pampersy, papier toaletowy i dezodoranty, ale w warunkach, tak to określmy, higienicznie ascetycznych.

Owszem, poczęcie było niezwykłe.. ale wcielenie nie było udawane, więc potem już wszystko toczyło się normalnie, tak jak w przypadku narodzin innych dzieci. Na tym także polega „uniżenie się” Boga przychodzącego na świat. W pewnym sensie jest to pocieszające dla nas, zwykłych śmiertelników, bo przecież Święta Rodzina często jest stawiana jako wzór dla innych rodzin.

Święto Świętej Rodziny | Miłosierdzie - św. Faustyna - Dzienniczek -  Koronka - obraz Jezu, ufam Tobie - Sanktuarium - online

Maryja i Józef na pewno mieli jakiś plan na swój związek. Bynajmniej nie był taki, o jakim czytamy w Ewangelii. Pomimo to usłuchali głosu Boga i co było dalej, doskonale wiemy…

Jako święta rodzina żyli ponad 2000 lat temu, ale problemy dnia codziennego, nasze dylematy, nie są im obce. Wiadomo, inne czasy, ale co z tego! Czy moje problemy są identyczne jak mojego sąsiada czy koleżanki z pracy? Emocje się nie zmieniają, święci przeżywali swoje sytuacje życiowe tak samo jak my. Dlaczego więc są święci? Skoro też się bali czy irytowali… Być może dlatego, że patrzyli przede wszystkim na wolę Boga, pytali Go o zdanie, ufali Mu…

HOLY FAMILY

Dziś, w święto Świętej Rodziny jeszcze raz przypatrzmy się im. Skupionym, pogrążonym w mroku, który rozproszy ich Syn. Odkryli tajemnicę szczęścia – że nie polega na sukcesach i sile, a całkowitym oddaniu się w ręce Boga. Tyle i tylko tyle wystarczy.. W tym warto ich naśladować, by niezależnie od czynników zewnętrznych być naprawdę szczęśliwym.


Opublikowano

Święta, święta i po świętach? Nieprawda! Jesteśmy w oktawie Bożego Narodzenia..

Czas przebić się przez świąteczne zapachy i przeżyć prawdziwy duchowy rollercoaster!

W pierwszy dzień po uroczystości narodzin Syna Bożego wspominamy śmierć pierwszego męczennika. Świętemu Szczepanowi nie spełniły się żadne świąteczne życzenia. Rąbnęli go kamieniem z lewej i z prawej strony i uciekło mu zdrowie. Wszystko stało się niepomyślnie, inaczej. Tak jakby cała poezja i piękno Bożego Narodzenia zostały gwałtownie przerwane, a radość narodzin została przysłonięta dramatem okrutnej śmierci.

Aniołowie w Betlejem, obwieszczając radość narodzin, nie mówili jednak nic o słodyczy i tkliwości tego wydarzenia, ale wprost wskazywali na „Niemowlę leżące w żłobie”. To my uczyniliśmy z Betlejem wydarzenie pełne romantycznej poezji. A tak naprawdę pierwszy żłóbek to przede wszystkim znak ubóstwa i odrzucenia.

Święty Szczepan. Pierwszy męczennik | Stacja7.pl
Żłób czyli grzech..

Ojcowie Kościoła porównywali żłób, w którym rodzi się Jezus, do naszego grzechu. To nie jest żłóbek z pachnącym siankiem.
Bóg-człowiek, który przychodzi, żeby narodzić się w moim grzechu – nie ma w tym niczego magicznego… Jest dziwne. Małe, pachnące niemowlę, które właśnie kładzie się w tym, co we mnie najbardziej śmierdzi. To jest konkret. Żadna ckliwa historia.

Upokorzenie Boga, który rodzi się w najciemniejszych zakamarkach mojego życia nie ma nic wspólnego ze świecącymi lampeczkami, choinką, dzwoneczkami i zapachem piernika.

To wydarzenie z cyklu tych, w których wybierasz – śmierć albo życie, wierzę albo nie wierzę, nie ma innej opcji.

Święta w górach – jak je zorganizować? Jak spędzić? | Dzień Dobry TVN |  Dzień Dobry TVN
Misterium w pieluszkach..

Wszystko w życiu Jezusa, od pieluszek przy Jego narodzeniu aż po ocet podany podczas męki i płótna pozostałe w grobie po Jego zmartwychwstaniu jest znakiem Jego misterium – przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego.

W dziecięciu leżącym w żłobie żyje Trójca Święta. Dziecię leżące w żłobie i owinięte w pieluszki realizuje Boże życie w człowieku. Takim, jakim w tej chwili jest. Na tym etapie życia i możliwości.

Bóg nie czeka na dorosłość, dojrzałość człowieka. Nie przychodzi jako dorosły. Nie ma takiego miejsca i takiego etapu w życiu, który byłby niegodny Jego obecności. 

Bóg dla siebie wybrał zwierzęcy żłób, w którego kształcie zarysowuje się już krzyż. Prawdę tę wspaniale uchwyciła ikonografia Wschodu, która przedstawia Dzieciątko zawinięte w pieluszki podobne do całunu i które spoczywa w kamiennym żłóbku przypominającym grób. Czerń wewnątrz groty, w której przyszedł na świat Chrystus, wskazuje na śmierć, grzech, otchłań.

Dlatego tak, to bardzo ważne święta. Święta początku, który potem będzie się co i rusz wydarzał. Święta narodzin Boga w najdziwniejszych momentach mojej historii. W tych miejscach, których nie rozumiem, których miało nie być na mojej mapie. A Bóg pokazuje, że może przemieniać to, co jest śmiercią i rozpalać tam życie.

To wszystko jest w tym, co Kościół nam przed i w trakcie świąt proponuje. Roraty – wchodzenie w ciemność, którą spotkanie z Chrystusem rozjaśnia, propozycje rekolekcji, które pomagają odwrócić oczy od codziennej bieganiny, czytania mszalne tego okresu.

I wreszcie kolędy, w których, jeśli obrać je z ckliwych dzwoneczków i rzewnych głosów, da się usłyszeć prawdziwą katechezę o niesamowitym cudzie, który tu i teraz się dzieje. W każdych warunkach, nawet tych najbardziej niesprzyjających.

Bosko-ludzki most..

Miłość, która Chrystusa przywiodła z niebios na ziemię, Szczepana powiodła z tej ziemi do nieba… Szczepan, mocny miłością, przezwyciężył zapamiętałą nienawiść oprawców.

Liturgia oktawy Bożego Narodzenia bardzo często cytuje sformułowanie Ojców Kościoła „Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem”

Szczepan, mocny miłością, przezwyciężył zapamiętałą nienawiść oprawców, w tym Szawła, i tak wysłużył sobie, by jego prześladowca na ziemi stał się dlań towarzyszem w niebie. (…) Miłość więc jest źródłem i początkiem wszelkiego dobra, jest wypróbowaną obroną i drogą wiodącą do nieba. Kto nią postępuje, nie może ani błądzić, ani się lękać. Ona kieruje, ona chroni, ona prowadzi”.

Nie oddaliliśmy się zatem od wczorajszej uroczystości. Wczoraj obchodziliśmy Dies Natalis Domini, czyli dzień narodzin Pana, dzisiaj obchodzimy przejście św. Szczepana do życia w Bogu, czyli jego „dies natalis” – dzień narodzin.

Szczepan jest pierwszym, który stał się świadkiem Chrystusa aż do śmierci. W ciągu wieków historii Kościoła jego śladami pójdzie wielu innych, którzy pośród prześladowań i trudności świadczyć będą życiem i śmiercią o bezgranicznej miłości Boga do człowieka.

Są męczeństwa krótkie i intensywne, takie jak Szczepana. Istnieją także męczeństwa powolne: świadectwo życia pośród trudności i codzienności każdego dnia. Być może jest to właśnie to nasze. Dzisiaj liturgia zaprasza nas, abyśmy nie zniechęcali się, krocząc na drodze miłości i wierności Bogu, upodabniając się do Tego, który upodobnił się do nas.


Opublikowano

Dzisiaj w Betlejem.. a co potem?

Pójdźmy do Betlejem. Uroczystość Narodzenia Pańskiego | Centrum Duchowości

Dzisiaj w Betlejem, Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina, że Panna czysta, że Panna czysta porodziła Syna! Tak Śpiewamy w kolędzie. Ale co było potem? Po nocy pełnej cudów, rozśpiewanych aniołów i oszołomionych pasterzy?

Święta Rodzina przeprowadziła się oczywiście po jakimś czasie, gdy już nie było wokół nich takich tłumów, z niewygodnej stajni do domu, gdzie wynajęli izbę.

Ósmego dnia od narodzin mały Jezusek został obrzezany i (zgodnie ze zwyczajem) ofiarowany w świątyni Jerozolimskiej.

W sumie mogliby potem wracać do Nazaretu, ale pobyt w Betlejem jakoś dziwnie wydłużył się do około dwóch lat. Dopiero po upływie tego czasu przybyli bowiem Mędrcy ze Wschodu sprowadzeni przez dziwną gwiazdę. Ponieważ jednak okazało się, że Herod „spisek knuje”, nastąpiła przymusowa emigracja Świętej Rodziny do Egiptu (aby uniknąć śmierci w rzezi niewiniątek).

ucieczka do Egiptu – Okolice Sychar

O wydarzeniach tych pisze tylko Ewangelista Mateusz. Gdybyśmy poprzestali na Ewangelii według Łukasza, nie mielibyśmy pojęcia o pobycie małego Jezusa w Egipcie. Jednak o dalszych losach Jezusa – o tym, jak ta wędrówka wyglądała i co właściwie Jezus robił w kraju piramid – żadnych informacji w kanonicznych pismach Nowego Testamentu nie posiadamy. Musimy się zdać na tradycję ustną, starożytne źródła koptyjskie o dyskusyjnej wartości faktograficznej oraz apokryfy, które są oczywiście owocem fantazji, ale może zachowały się w nich jakieś okruchy prawdy (albo przynajmniej okruszki).

Wędrówka Świętej Rodziny z dwuletnim dzieckiem mogła potrwać nawet trzy lata. Trasa ucieczki nie jest nam oczywiście znana, ale starożytni chrześcijanie chętnie zakładali klasztory i świątynie w miejscach, które rzekomo odwiedziła Święta Rodzina.

Po śmierci Heroda otrzymawszy we śnie ostrzeżenie od Boga, św. Józef nie wrócił już do Betlejem, ani nie wstępował do Jerozolimy, ale wprost udał się do Nazaretu galilejskiego i tam zamieszkali, gdzie pod panowaniem Heroda Antypy (Antypas, drugi syn Heroda, brat Archelausa) mogli wieść spokojniejsze i bezpieczniejsze życie.

Dzisiaj w Betlejem. A co potem?
..do Egiptu wędrowcy musieli pokonać aż dwa tysiące kilometrów.

Zbawiciel świata nie dość, że urodził się w nieznanym dniu na zabitej deskami prowincji, to żył na jej peryferiach. I póki tylko mógł, nie zbliżał się do stolicy, Jerozolimy. Widocznie chciał coś przez to wszystko powiedzieć. Może to, że prawdziwe serce świata bije często nie w tym miejscu, w które wpatrują się tłumy?

Maryja Panna, Maryja Panna Dzieciątko piastuje.. i Józef święty, i Józef święty Ono pielęgnuje.. a my? – czy zatroszczymy się o Dziecię w naszej dalszej codzienności? Jak zatrzymać Boże Narodzenie w sercu?

Sklepy niedługo przecenią świąteczne artykuły, żeby zrobić miejsce dla gadżetów na walentynki. Radio po świętach nie zagra już kolęd, a miasto usunie bożonarodzeniowe dekoracje. Domy w sąsiedztwie zgasną jeden po drugim. Mój niech wciąż jeszcze świeci..

Niech świeci wasze światło przed ludźmi (Mt 5,16)

Nie pozwól się poganiać światu

Zatrzymajcie się w tym świetle, dajcie światu znać, że nie pozwolicie się poganiać – dobrze jest tak stać jeszcze chwilę przy Dzieciątku i zatrzymać Boże Narodzenie aż do dnia Ofiarowania Pańskiego.

..to może być trudne: dorośli wracają do pracy, dzieci do szkoły, ale przynajmniej niech wasz dom ogłasza obecność Dzieciątka Jezus wśród nas..

..jak to zrobić?

1. Odwiedzaj jak najczęściej kościół i odmawiaj litanię do Dzieciątka Jezus przy żłóbku.
2. Jeśli nie masz czasu na codzienną mszę, czytaj czytania na każdy dzień – są takie piękne. Odmawiaj poranną i wieczorną modlitwę.
3. Słuchaj kolęd i oglądaj filmowe klasyki o Bożym Narodzeniu.
4. Staraj się zachować ducha świąt w kontaktach z ludźmi, życz im nadal „Wesołych świąt” – nie wyzywająco, ale ze szczerą radością.
5. Proś swojego Anioła Stróża, żeby popychał cię bliżej żłóbka, kiedy czujesz pokusę powrotu do codziennej rutyny.
6. Bądź miły i hojny w kontaktach z rodziną, współpracownikami, a zwłaszcza z tymi, z którymi ciężko ci po drodze.
7. Rób wszystko z miłością i niech światło Bożego Narodzenia płonie w twoim sercu jeszcze długo długo..

🙂



Opublikowano