Lourdes to miejsce, gdzie niebo nadal się otwiera, zwłaszcza dla chorych – oni są tutaj zdecydowanie uprzywilejowani i bardzo rzucają się w oczy. Można śmiało powiedzieć, że to miejsce, jak żadne inne – uczy szacunku wobec ludzkiego cierpienia.
*
Muszę przyznać, że przebywając w Lourdes zaledwie kilka dni – doznaję małego wstrząsu na widok setek ludzkich cierpień przemieszczających się po tym mieście, powykrzywianych lub zastygłych w bezruchu twarzy w bazylice i przed grotą, czy czekających na swoją kolej obmycia się w wodzie..
Co prawda, jeśli chodzi o stwierdzone fizyczne uzdrowienia to obecnie nie zdarzają się one zbyt często. Same statystyki nie wystarczyłyby więc do tego, by skłonić te rzesze sparaliżowanych i nieruchomych gości do pojawienia się w Lourdes.
Dlaczego więc przybywają? Czy nadal liczą na uzdrowienie? Zapewne tak. Ale może i na coś więcej..
*
*
Ilekroć składamy sobie życzenia – to zazwyczaj wyrażamy naprzemiennie intencje szczęścia i zdrowia. Oznacza to, że zdrowie jest bardzo ważne. Można byłoby stwierdzić, że jest prawie tak istotne jak szczęście.
Zaś choroba zmienia optykę patrzenia na świat i życie. Po wszystkim, co było wspaniałe, uśmiechnięte, radosne i piękne – teraz trzeba prosić, wyrażać swą wdzięczność, cierpliwie czekać, być pokornym.
*
To właśnie dlatego tak często uciekamy od cierpienia, niezależnie czy dotyka ono nas samych, czy naszych najbliższych.. tymczasem tutaj dzieje się coś zupełnie odwrotnego.. coś, co wymyka się logice współczesnego świata..
Tutaj cierpienie nie odpycha, a ściąga tysiące wolontariuszy – ludzi młodych i starszych, którzy przyjeżdżają tu głównie po to, by pomagać chorych pielgrzymom..
Pochodzą z różnych krajów, spotykamy ich tu dosłownie wszędzie – zarówno na terenie sanktuarium, jak i w centrum miasta.. Ich strój przypomina wygląd pielęgniarek lub lekarzy, dlatego początkowo myślałam, że to prawdopodobnie jakaś większa pielgrzymka służby zdrowia..
Dopiero potem okazało się, że przybywają do sanktuarium na własny koszt i poświęcają tydzień lub dwa, aby pomagać chorym w wybranej przez siebie służbie, oczywiście zupełnie za darmo, za to zawsze z uśmiechem na twarzy, nawet przy wykonywaniu najbardziej niewdzięcznej i ciężkiej pracy.
Niesamowite!
*
*
Ludzie cierpiący i chorzy są tu zawsze na pierwszym planie!
Wszystkie hotele w mieście oraz same obiekty sakralne bazyliki przystosowane są na ich przyjęcie. Przed grotą zarezerwowane są dla nich miejsca w pierwszych rzędach. Nie obowiązują ich również kolejki do basenów w pobliżu groty z wodą ze źródła odkrytego przez św. Bernadettę.. Na placu przed bazyliką są nawet ławki z napisem: „malades” (chorzy).
Dodatkowo, na terenie sanktuarium czynny jest specjalny hotel-szpital (dom chorego pielgrzyma Accueil Notre Dame) z 904 łóżkami terapeutycznymi.
*
Taka perspektywa cierpienia zmusza do myślenia.. Dla nas – żyjących na co dzień w świecie, gdzie liczy się tylko sukces i piękne ciało – pobyt w sanktuarium w Lourdes i kontakt z tyloma chorymi, niepełnosprawnymi często na wózkach inwalidzkich, pozwala zatrzymać się i dostrzec głębszy wymiar swojej egzystencji.. a świadectwo wolontariuszy jeszcze bardziej zwraca uwagę na wartość relacji międzyludzkich i na to, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem..
*
*
Patrząc na chorych czuję, że tutaj Bóg jest blisko.. i że nie jest Mu obojętne najmniejsze nasze cierpienie. Ta świadomość już teraz sprawia, że spokojnie wrócę do domu.
Widząc ich rozmodlone twarze lepiej też rozumiem, że modlitwa to nie tylko religijny obowiązek, a tym bardziej nie duchowa kontrybucja wpłacana na niebieskie konto.
Tu szczególnie odkrywam, że modlitwa to akt miłości.
Gdy Maryja mówi do Bernadetty: „Zrób mi tę łaskę i przychodź tutaj codziennie” – urzeka mnie ta prośba.
Modlić się to być dla Boga nie z musu, ale dlatego, że chce się być. Pamiętając przed Bogiem o bliskich – okazuję im miłość. Takie to proste, a czasem jednak też trudne.
*
A do ciebie, co nie wierzysz a szukasz przyjdzie w ranach, w cierpieniu – zastuka sam Jezus z najcichszej ulicy gdy potoczysz się łzą po kaplicy
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.VII – Komercja
– Gdzie się zatrzymałeś? – W Świętym Franciszku. A Ty? – W Najświętszej Marii Pannie. Idziemy na obiad do Serca Jezusowego? – Jasne!
*
Taki dialog można przeprowadzić tylko w Lourdes!
Bowiem restauracje, hotele i sklepy o nazwach iście biblijnych.. do tego neony, reklamy i banery o zagęszczeniu większym, niż na placu Pigalle – rzucają się nie tylko w oczy, ale i w serce..
Idąc ulicą Peyramale, wzdłuż rzeki Ousse – zastanawia przynajmniej jedna rzecz: w zasadzie nie ma tu ani jednego sklepu spożywczego, za to gdzie nie spojrzeć – tam hotel..
Rzeczywiście – pensjonaty i hotele powyrastały w Lourdes, jak drzewa w lesie, a nazbierało się ich prawie 250! Po Paryżu to małe miasteczko jest w stanie pomieścić najwięcej gości we Francji.
*
Z kolei uliczka Avenue Bernadette Soubirous – to gąszcz 'pobożnych’ kramów, wypchanych po brzegi figurkami, pojemnikami, buteleczkami, różańcami i medalikami, miętowymi pastylkami i mydłami na lourdzkiej wodzie.
Rozglądam się wokoło – zamiast ustronnego sanktuarium gdzieś na zielonym, górskim zboczu – widzę zgiełk, przepych i luksus, splątane lokalnym handlem..
Choć początkowo nieco mnie to strwożyło – to już po kilku minutach nie wzburzam się na te biznesy zbyt mocno, bo i sama kupuję kilka pamiątek dla bliskich i przyjaciół.
Przy okazji – zaintrygowały mnie pastylki miętowe.. nie bardzo rozumiem, o co z tym chodzi.. czy to rzeczywiście są zwykłe cukierki do ssania..? ..i to jeszcze z wizerunkiem Matki Boskiej..? Od razu nasuwa się myśl, czy nie jest to jednak zbyt zuchwałe..
Idąc dalej – widzę ręczniki z wizerunkiem Świętej Rodziny.. następnie koszulki i bluzy z religijnymi nadrukami.. Myślę sobie – jak kapitalizm, to kapitalizm.. Co za różnica, czy sprzedajemy koszulki z podobizną Boba Marleya, czy Jezusa ukrzyżowanego? Ludzie i tak kupią.
Pochylam się głębiej nad tą myślą, przechodząc obok następnego straganu.. tu już zaczynam odczuwać gorycz.. jakoś nie wyobrażam sobie używać takiego ręcznika w łazience, nawet jeśli miałby tam służyć tylko i wyłącznie, jako element dekoracyjny.. lub prać bluzę ze świętym wizerunkiem razem z bielizną i innymi częściami odzieży.. nie wspominając o tym, co z nią zrobić w przypadku wyblaknięcia, czy zniszczenia..
Jednak to wielorakie bogactwo souvenirowych półek przytłacza mnie mocno.. skromnie więc ograniczam swoją fantazję pamiątkowych 'szaleństw’ do niezbędnego minimum – nabywam, co trzeba, by nie zaprzątać sobie tym więcej głowy..
Swoją drogą – o ile pamiątkowe stragany nie są dla nas czymś nowym, to mnogość biblijnych nazw lokalnych biznesów lourdzkich wzbudza już różne emocje.. jedni się denerwują na widok sklepu Sacre Coeur de Jesus (Święte Serce Jezusa), czy restauracji Café Jeanne d’Arc.. można dodać żartobliwie – tylko pubu 'U Judasza’ brakuje..
Ja jednak podchodzę do tego zupełnie z innej strony.. a właściwie dlaczego nie..? Lourdes poddaje nam tutaj bardzo dobry pomysł..! Bo prowadząc swoją działalność gospodarczą zdecydowanie wolałabym nadać w jej nazwie imię jakiegoś świętego patrona, niż np. upadłego serafina – jak to ma miejsce w przypadku jednej z największych sieci spożywczych w Polsce..
*
Jest wieczór.. ciemno i wilgotno.. nieznacznie kropi deszcz.. dla wniesienia pewnej równowagi wewnętrznej trzeba stworzyć w swym umyśle i sercu antytezę do tej wszechobecnej, komercyjnej warstwy lourdzkiej.. wracając do hotelu zbieramy więc po drodze zupełnie darmowe, piękne, podobno niejadalne francuskie kasztany – na pamiątkę trwającej tu właśnie, pirenejskiej jesieni:
Ciemność się zgęszcza i w sobie chowa, Wiatr zgasł w ostatnim wyczerpania dreszczu, Aby milczenia nie mąciły słowa, Modlę się szeptem wieczornego deszczu.
Leopold Staff
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.VI – Świeca
Za grotą Massabielle znajduje się miejsce, gdzie można zapalić świecę.. po wieczornej procesji większość ludzi udaje się tam, i na specjalnych metalowych stojakach pozostawiają swój palący się jeszcze lampion..
My trafiliśmy tam trzeciego dnia.. jest to 10 kaplic światła, w których tysiące świec palą się jednocześnie.
Podchodzę bliżej.. jest gorąco i duszno.. Teraz już rozumiem – to właśnie z tego miejsca zapach wosku roznosi się po całym terenie sanktuarium i miesza z wonią cedrowych gałązek w parku..
W kaplicach, które wyglądem przypominają bardziej namioty, niż jakikolwiek budynek sakralny – znajdują się napisy w różnych językach.. jest również napis w j.polskim:
– To światło przedłuża moją modlitwę –
Widok tak dużej liczby spalających się świec mocno pobudził moją wyobraźnię.. szybko uświadamiam sobie, że w jakiś sposób wszystkie one symbolizują nas..
Każda świeca, to takie streszczenie życia jednego człowieka.. i mimo, że stoją obok siebie – to każda z nich (jedna dłuższa, inna krótsza) pali się inaczej.
*
Świeca zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach pielgrzymów, którzy co roku przybywają do Lourdes.
Aby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do 19 lutego 1858 r. Był to dzień, w którym Maryja spotkała się ze św. Bernadetą po raz czwarty.
Dziewczyna zabrała ze sobą do groty świecę i trzymała ją zapaloną podczas objawienia. Gest ten powtarzała przez kolejne spotkania. Od tamtej pory pielgrzymi przybywający do Lourdes mają zwyczaj zapalania świec.
Choć świece są przeznaczone dla Boga i Matki Bożej – mają ziemskich strażników.
I co ciekawe – ci strażnicy świetlnych intencji – to zawód, który wykonywany jest tylko w Lourdes..!
*
Na palaczach spoczywa tu szereg obowiązków. Są odpowiedzialni za zapas świec, czuwają nad tym, żeby te raz zapalone nie zgasły, czyszczą miejsca po wypalonych, usuwając z nich wosk. Te świece, które wciąż się palą, przestawiają tak, żeby każdy pielgrzym znalazł miejsce dla swojej.
Corocznie wierni zapalają w sanktuarium około 1,4 miliona świec. I to właśnie dzięki pracy strażników możliwe jest w ogóle, by aż 4 tysiące świec paliło się równocześnie, oraz by to światło tliło się tu bez przerwy.
*
Świeca to intencja, którą pielgrzym składa u stóp Dziewicy Maryi: może to być podziękowanie, przypomnienie o kimś bliskim lub osobista prośba..
Ponieważ moja wiedza w tym miejscu okazała się nazbyt płytka – swoją świecę pozostaje mi wypalać w czasie modlitwy w domu..
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.V – Procesja
– Rzeka światła. Niezapomniana chwila –
Zbieramy się przy grocie Massabielle, skąd wolno – krok po kroku -idziemy wzdłuż rzeki Gave de Pau na plac Różańcowy. W różnych językach odmawiana jest ta sama modlitwa. Pomiędzy delikatnym blaskiem świec, pielgrzymami z różnych stron świata, ich skupieniem, sanktuarium i niebem dzieje się coś niezwykłego.. coś, co wymyka się jakimkolwiek definicjom.
Każdy przyjeżdża tu ze swoimi sprawami. Nie brakuje wzruszenia, łez i pewnego ciepła w gestach i spojrzeniach. Każda świeca to prośba. Także o zdrowie.
*
Procesje ze świecami są organizowane od 1908 roku. Właśnie wtedy, 17 października z Tuluzy ruszyła pierwsza pielgrzymka różańcowa, która dała początek tej pięknej tradycji. Od tamtej pory – każdego wieczoru od kwietnia do października – jeśli jest się tylko w okolicach Lourdes – można wziąć udział w tym niezwykłym wydarzeniu..
*
Na przodzie procesji niesiona jest figura Matki Boskiej Lourdzkiej, pięknie oświetlona i przystrojona kwiatami. W trakcie przemarszu odmawiany jest różaniec w różnych językach – zazwyczaj takich, z jakich krajów wierni uczestniczą w procesji.
*
Przeplatając modlitwę pieśnią 'Ave Maria’ – razem z wielotysięcznym tłumem podążamy wytyczonymi przez wolontariuszy ścieżkami, tworząc niepowtarzalny i zapadający w pamięć spektakl.
Dziesiątki tysięcy świateł i sama organizacja procesji robi ogromne wrażenie. Początkowo nie bardzo wiemy, o co chodzi.. ale potem dostosowując się do przewodników – sami stajemy się już żywą częścią tego niezwykłego przemarszu..
*
Gdy noc pirenejskim szczytem rozcina kosmos trwa pochód tysiąca świateł _
Niosą promienną figurę wokół placu gdzie zaczyna się świat
_
Matko Niepokalana z dalekiego kraju piękna jak jedna chwila zanurzona w Bogu
w ciszy skupionych modlitw pozwól zaśpiewać Ave _
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.IV – Woda
Większa czy mniejsza ilość tej wody nie ma wpływu na skutek. Najważniejsze to czyste serce i silna, żywa wiara oraz wielka, dziecięca ufność w miłosierdzie Boże..
*
Nieustanne kolejki do cudownej wody, wypływającej z groty i rozlewającej się przez krany w tysiącach litrów są nieodłączną częścią Lourdes.
Ludzie przychodzą i piją, obmywają się, napełniają butelki, pojemniki i bańki.
Z fizycznego punktu widzenia to zwykła woda. Nie ma w niej nic szczególnego, żadnych minerałów ani właściwości leczniczych. Ale ta woda to prosty i zarazem potężny symbol biblijny, oznaczający łaskę Ducha Świętego. Woda, która uzdrawia, oczyszcza i podtrzymuje życie. Nie tylko wśród chorych fizycznie. W każdym człowieku.
*
Dlaczego woda ?
– to była decyzja Maryi –
Spotkania z Matką Boską w Lourdes zapoczątkowały serię zdarzeń, które znacząco wpłynęły na losy chorych i cierpiących.
Wszystko zaczęło się 25 lutego 1858 r. Zgromadzeni zobaczyli jak Bernadetta Soubirous klęka i całuje ziemię. Potem rusza na kolanach w stronę rzeki, po czym zawraca do groty. Schyla się i drąży dołek w suchej ziemi. Tak opisywała to spotkanie ona sama:
„Nie widząc źródła, skierowałam się ku rzece. Pani jednak powiedziała mi, że to nie tam i dała mi znak palcem, abym podeszła pod skałę. Zrobiłam tak. Znalazłam tam zaledwie odrobinę wody. Jakby błoto. Zaczęłam drążyć ziemię. Po chwili mogłam nabrać wody, ale trzy razy ją wyrzuciłam. Dopiero za czwartym razem mogłam się napić, tak bardzo woda była brudna”.
Bernadetta usłyszała też, że wielu chorych doświadczy w tym miejscu uzdrowienia. Źródełko, które wówczas wybiło, nigdy nie wyschło i wciąż jest narzędziem licznych uzdrowień.
Woda z groty Massabielle to nie tylko dziesiątki kranów, z których można się napić lub napełnić pojemniczki. Co prawda – my nie skorzystaliśmy, ale kilkanaście metrów od groty są także baseny, w których można się obmyć (oddzielne pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn).
Tradycja kąpieli w basenach wywodzi się z dziewiątego objawienia, które miało miejsce 25 lutego 1858 roku. To właśnie wtedy Matka Boża powiedziała Bernadetcie, aby piła i myła się w źródle. W następnych dniach wiele osób ją naśladowało i miały miejsce pierwsze cuda, które trwają do dziś (ostatni zatwierdzony przez Kościół pochodzi z 2018 r.).
*
Co ciekawe, Kościół oficjalnie uznał 70 cudownych uzdrowień spośród ponad 7400 zgłoszonych przypadków nagłego ustąpienia symptomów poważnych chorób. A siedem pierwszych uzdrowień miało ogromne znaczenie w procesie weryfikacji objawień z 1862 roku.
*
*
Dr Patrick Theillier – lekarz, były szef Centrum Medycznego działającego przy sanktuarium w Lourdes wypowiada się na temat lourdzkiej wody następująco:
Samo źródło nie posiada w sobie niczego cudownego. To nie ono przynosi uzdrowienie, lecz Bóg. Woda nie ma nawet żadnych właściwości termalnych, leczniczych czy mineralnych. Dla mnie to źródło to symbol życia. Jeśli użyjemy wody z wiarą, modląc się, możemy doświadczyć uzdrowienia, ale ona sama nie jest do tego niezbędna.
– Świadectwa, które analizowałem, wskazują, że prawie połowa uzdrowień miała miejsce po użyciu wody z Lourdes do wypicia lub ablucji. Reszta to uzdrowienia przez samą tylko modlitwę. Na mnie największe wrażenie robi to, co dzieje się w basenach. Tam ludzie doświadczają najbardziej niezwykłych uzdrowień, jakie widziałem w ostatnich latach. To cuda wymagające wielkiej wiary i pokory.
*
*
Wyjeżdżając z Lourdes z wodą, wyjeżdżamy niejako z częścią tego miejsca. Nie chodzi jednak o to, aby zabrać ze sobą wodę jako pamiątkę..
Woda z Lourdes jest darem, jaki pielgrzym otrzymuje od Boga. Od niego zależy, co z tym darem zrobi. Czy go zakopie i zmarnuje, czy też pomnoży i podzieli się nim z innymi..
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.III – Grota
Nigdy w żadnym miejscu na ziemi nie widziano takiego pochodu cierpień, ani też podobnego ukojenia i radości, jak tutaj.. I nigdy też – moglibyśmy dodać – nie będzie wiadomo, ile dobrodziejstw zawdzięcza świat Niepokalanej Dziewicy Matce..
Ona zawsze jest blisko – jak Jej Syn.
Tyle, że aby stanąć przed Jezusem – wypadałoby być przygotowanym, czystym, eleganckim.. Przed Mamą można się zjawić mniej uroczyście, nawet z rozwalonym kolanem wystającym z rozdartej nogawki. Mama wszystko obmyje, zaszyje, do Jezusa poprowadzi..
Ave Maria!
*
Tu przyjdziesz z grupą, siądziesz na skale, w ciszy wzrok twój wiele zobaczy, dusza usłyszy..
*
Drugi dzień naszego pobytu w Lourdes rozpoczęliśmy Mszą Świętą w Grocie Massabielle, nieopodal rzeki Gave de Pau. Z hotelu wyruszyliśmy wcześnie rano, jeszcze w zupełnych ciemnościach.. Minąwszy plac i bazylikę Niepokalanego Poczęcia, dotarliśmy szybko do groty.
Nie jesteśmy tu pierwsi.. czekamy, aż zwolnią się miejsca..
Przypatrując się figurze Matki Bożej i niezbyt głębokiemu wnętrzu słynnej rozpadliny skalnej, staram się skupić nad tym wszystkim, czego nie słychać w kanonie kończącej się mszy dla poprzedniej grupy pielgrzymów..
Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce – przede wszystkim jako zdecydowanie większe.. tymczasem w rzeczywistości ta grota jest niewielka. Nie czekaliśmy długo – już po kilku minutach miejsca zwolnione. Podchodzę bliżej. Kłaniam się i siadam na ławce. Patrzę – płomyki świec tańczą wsłuchane w szept modlitw..
Wnętrze groty nie jest ozdobione.. umieszczono w niej prosty, kamienny ołtarz i pulpit, żeby można tu było odprawiać msze polowe. Ponad główną wnęką jest nisza, gdzie miały miejsce objawienia i w której od 4 kwietnia 1864r. umieszczona jest figura Matki Bożej z Lourdes, dłuta rzeźbiarza polskiego pochodzenia Josepha Fabischa.
Artyście podczas pracy trudno było ustalić wygląd Pięknej Pani. Żadna z pokazywanych Bernadetcie reprodukcji obrazów nie odpowiadała temu, co dane jej było zobaczyć. Nie widząc innego sposobu, artysta poprosił dziewczynkę, żeby spróbowała uśmiechnąć się i popatrzeć w podobny sposób.
Figura Matki Bożej ma 1,88 m wysokości, ubrana jest w białą suknię, przepasaną błękitną szarfą.. w prawej ręce trzyma różaniec, a u Jej stóp leżą dwie żółte róże. W takiej formie objawiła się Bernadetcie Soubirous.
Na piedestale wyryty jest napis: „Que soy era Immaculada Concepciou”, co oznacza: „Jestem Niepokalane Poczęcie”.
Zaczyna się Msza święta. Jest bardzo zimno. Ta wielka historia też zaczęła się w chłodny poranek.. Patrzę w górę. Nad grotą jeszcze widać gwiazdy. Niezwykłe przeżycia potęgują dodatkowo kwilenia pierwszych, zbudzonych ze snu ptaków i szum pobliskiej rzeki Gave. Myślę sobie – podobnych dźwięków słuchała zapewne Bernadetta..
Tą chwilę przenika miłość i wiara.. echo źródlanej wody sączącej się po skale orzeźwia nasze ospałe ciała – koi zziębnięte dusze..
Nadzieja oddycha tu zielenią drzew, żyje w panoramie gór.. Ukryta dziś, teraz – w tych zagłębieniach skalnych chwila – właśnie przytula nas łaską, jak szarfą błękitną..
*
Jako kwiaty Świeże kwiaty Jak srebrzyste kwiaty – Leżą Pani, pod Twą stopą Rozsypane światy.
Nad światami Nad gwiazdami W górze nad gwiazdami – Pani, która patrzysz na nas Módl się tam za nami.
*
*
Noc już minęła. I Msza święta zakończona. Siedzę jeszcze w ławce i patrzę. Dość szybko utworzył się sznur pielgrzymów i przetacza się teraz przez niewielką pieczarę, jak wąż wijący się i ocierający o skałę. Wkrótce sama dołączam do niego.
Swoją drogą, chyba żadne kamienie na świecie nie doznają tyle czułości, co massabielskie skały, i to w najprzeróżniejszych formach.
Posuwając się naprzód – widzę, jak pielgrzymi próbują wejść z grotą w jakąś bardzo osobistą relację, jakby nie była ona zimnym kamieniem, lecz żywym organizmem, w którym bije serce. Na okrągło dotykają ją, głaszczą, całują i przytulają, a niektórzy chcieliby objąć ją w symbolicznym uścisku. Inni pocierają różańcami, obrazkami, lub kawałkami materiału. Miliony muśnięć, potarć i dotknięć wygładziło ją już tak doskonale, że wygląda jak wypolerowany bazalt.
*
Jaśnie oświecony intelektualista lub wytrawny teolog mógłby stwierdzić, że to „zabobon” pospolitego ludu. Cóż, trudno się temu dziwić.. na pierwszy rzut oka wygląda to dość dziwnie..
Ale po dłuższej chwili spędzonej przed grotą, świta mi do głowy myśl, że chyba jednak chodzi w tym o coś więcej. Skoro niebo rozwarło się tutaj w uśmiechu Pięknej Pani, jeśli skalna rozpadlina okazała się bramą do niewidzialnej rzeczywistości, to czy można się aż tak dziwić ludzkiemu pragnieniu bycia bliżej tajemnicy?
Andrzej Bobkowski pisze w swej książce „Z dziennika podróży”, że w Lourdes ten, kto chce, staje się dzieckiem. Ma to polegać na tym, że świadomie decyduję się na całkiem sporą dawkę dziecięcej „naiwności”, która wierzy w proste środki i ufa.
My ludzie, poprzez ciało otwieramy się na ducha, ale również wyrażamy ducha dzięki ciału. W Lourdes przede wszystkim liczą się zmysły: odczuwanie, przeżywanie, sycenie się. To jest brama otwierająca dostęp do zmysłów ducha, którymi można uszczknąć choć kawałek tajemnicy tego miejsca.
Już po tych kilku godzinach w Lourdes dociera do mnie, że tutaj nie można się spieszyć, chcąc nie przegapić najważniejszego..