Mijające chwile nie są jak ziarnka piasku, które wiatr rozniesie i nic z nich nie zostanie. Wszystkie one powrócą do nas. Zostaną odzyskane, ale dopiero wtedy, gdy mądrze przeżyjemy życie, które zostało nam dane..
*
Lourdes przywitało nas deszczem i rześkim powietrzem.. warstwa nimbostratusów, która jeszcze przed chwilą przesłaniała widok z okna samolotu oraz dość wczesny zachód słońca w porównaniu z naszą szerokością geograficzną – szybko spowiły to miasto ciemnością głębokiego wieczoru..
Tak stanęliśmy u podnóża pirenejskich skał, ukrytych w mroku nocy, by nazajutrz słoneczna jesień odsłoniła ich dostojne oblicze.
I nigdy nie zapomnę wrażenia tamtej chwili, gdy nie widząc wokół siebie niczego szczególnego – pozostawaliśmy przecież w świadomości umysłu – odczucia znajdowania się w tak bliskim otoczeniu niedostępnych szczytów, postrzępionych turni, potężnych wielokilometrowych masywów górskich..
Czy to nie przypomina wiary w Boga..?
*
*
Jeszcze w dzień przyjazdu, od razu po kolacji i zakwaterowaniu w hotelu Notre Dame de La Sarte – pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę bazyliki. Wchodząc na teren sanktuarium bramą św. Józefa, szybko dotarliśmy do placu przed Bazylikę Różańcową.. Po drodze intensywny zapach igliwia cedru zmieszanego z topionym woskiem okazał się mocnym bodźcem wspomnieniowym, jako ślad zapisany w sercu niespokojną nocą, pod dachem rodzinnego domu..
I ten specyficzny, cedrowo-woskowy zapach unosi się tam nieustannie.. oplata teren całego sanktuarium, jak woń kadzidła – dym ofiarnych dusz, czekających wciąż na dar nieba..
*
*
Już coraz bliżej..
– słychać śpiew i modlitwy tłumu zebranego na placu..
Pomimo wcześniejszego deszczu i późnej godziny, powietrze jest nad wyraz ciepłe i bardzo przyjemne.. Przez chwilę czuję się zupełnie, jak u nas – na Jasnej Górze w letni, sierpniowy wieczór przed szczytem.. odruchowo zerkam na prawo, w stronę mamy.. lecz tam, za horyzontem – tylko wieczność się schowała..
Twoja nieobecność wciąż jak cisza nocy Głęboka, niezmierzona, lecz w mym sercu żywa..
*
Jesteśmy na placu, niestety za późno – zdążyliśmy jedynie na końcową modlitwę i błogosławieństwo..
To nic – przyjdziemy tu jutro..
*
Tymczasem udajemy się na górę w stronę krzyża i korony, by zobaczyć widok z tarasu bazyliki..
Na schodach trzeba bardzo uważać.. nie dość, że ślisko po deszczu, to stopnie są mocno wytarte kolanami pielgrzymów..
*
Bazylika Matki Bożej Różańcowej jest jedną z trzech świątyń wzniesionych na terenie całego sanktuarium. Powstała 41 lat po objawieniach (w latach 1883-1899).
Jej sklepienie zwieńczone jest na zewnątrz pozłacaną koroną z krzyżem (oba elementy są darami irlandczyków z 1924r).
Możliwość uchwycenia ciekawej perspektywy miasta czyni ten kadr jednym z najchętniej klikanych, fotograficznych ujęć w ciągu dnia.
Schodząc drugą stroną mijamy trzy kaplice w podcieniach kolumnady..
Pierwsza z nich, to kaplica Matki Boskiej z Guadalupe.. środkowa poświęcona jest św. Bernadecie, a ta najdalej od nas – św. Pascalowi Baylonowi (zakonnikowi o wielkiej pobożności eucharystycznej, obdarzonego charyzmatami kontemplacji, proroctwa i poznania..często mawiano o nim, że potrafi czytać w ludzkich sercach)..
W tym miejscu przykuwają uwagę słowa Matki Bożej z Guadalupe, które niejako witają pielgrzymów przed wejściem do bazyliki..
*
Słuchaj, synu mój, tego, co ci teraz powiem. Nie pozwól, by cokolwiek cię martwiło lub niepokoiło; nie obawiaj się choroby, żadnych przykrych zdarzeń czy bólu.
Czyż nie jestem tu Ja, twoja Matka? Czyż nie znajdujesz się w moim cieniu i nie jesteś pod moją ochroną? Czyż nie jestem twoim życiem i zdrowiem? Czyż nie jesteś w moich objęciach i w moich modlitwach? Czego jeszcze ci potrzeba?
*
Nad samym wejściem widnieje niezwykła płaskorzeźba przedstawiająca Najświętszą Maryję Pannę z Dzieciątkiem Jezus na ręku, ofiarującym różaniec św. Dominikowi..
Z kolei utrzymane w ciepłych tonacjach wnętrze zadziwia bogatą symboliką.. znajduje się tu 15 kaplic odpowiadających tajemnicom różańca.. a ich niepowtarzalne mozaiki pomagają wznieść myśli ku Bogu..
Pomimo sporej liczby osób jest cicho.. niebawem przegonią nas strażnicy i zamkną bazylikę.. śpiesznie ogarniam wzrokiem ściany, jak powłokę nieba.. tyle tu piękna.. aż trudno to wszystko w jednej chwili zmieścić..
*
Po wyjściu z bazyliki znów otula nas miękki, ciepły wiatr.. znów w powietrzu czuć zapach cedru i wosku.. wracamy z powrotem do hotelu.. przystając jeszcze w pół kroku – unieruchomiona przez chwilę – słucham wykładu liści..
– jak mała jestem wobec Twych tajemnic Boże
– jak blisko tutaj Twój policzek Mamo
*
– Lourdes –
krótki kurs wiary podszyty niebem
cz.I – Niebo
Sprawy Boże mają zawsze przeciwko sobie wszystkie ludzkie zamysły i prawdopodobieństwa.. Wystarczy mieć w swoim życiu pół godziny głębokiej ciszy, żeby pojąć, zrozumieć, że tak właśnie jest..
*
Tej podróży nie planowałam zbytnio.. po prostu – nadarzyła się okazja, więc teraz lecę – do Lourdes.. Coś tam wiedząc o tym miejscu – choć to bardziej pokątna wiedza, jak się potem okazało – zdążyłam jedynie zebrać w myśli najważniejsze intencje bliskich, oraz swoje podziękowanie..
Lot samolotem nie jest dla mnie powszednim elementem rzeczywistości, więc już teraz, tak na dobre – zaczynają się moje pielgrzymie rekolekcje w czasie i przestrzeni..
Jak napisał ks. Michał Heller – przez wszechświat podróżuje się nawet wtedy, gdy się o tym nie wie.. Tak właśnie jest.. bo można nie wiedzieć, gdy głowę do tego stopnia zajmie się innymi sprawami, że nie ma już miejsca na myślenie..
Wówczas wszechświat niesie człowieka tak, jak nurt rzeki unosi przypadkowo wrzucony do niej kawałek patyka. Z perspektywy patyka, nie widać ujścia rzeki, w którym łączy się ona z oceanem..
Żeby nie dać się zredukować do roli patyka, trzeba od czasu do czasu zrobić w swojej głowie miejsce na myślenie. To właśnie można nazwać rekolekcjami.
Mogą to być rekolekcje w sensie tradycyjnym – z modlitwą i religijnymi rozważaniami, ale mogą to być także rekolekcje w szerszym znaczeniu – wyłączenie kilkunastu godzin z codziennych spraw i zwrócenie myśli poza to, czego myśl zwykle bezpośrednio dotyka.
Nie ma w życiu przypadków.. każde zdarzenie czemuś służy, po coś się dzieje..
Choć dusza ludzka jest miejscem tajemniczym – jej prawdziwy odblask można uchwycić jedynie we wzroku czystym, jak górski potok.. taki wzrok ma Najświętsza Panna.. Ona zna nieskończoną wartość swych dzieci.. i po coś nas dzisiaj do Siebie zaprosiła..
– pytanie: po co..?
Patrzę przez okno samolotu – między chmurami widoczny skrawek ziemi udowadnia, że grawitacja już nie trzyma nas aż tak mocno, jak zwykle..
Tam na dole zapewne ludzie.. może przechodnie, którym właśnie rozpruwamy niebo, szczelnie wtapiając się w scenerię ich codzienności..
Tu, wysoko – ginie pojęcie czasu, a rodzi się więź z Bogiem.
ON JEST.
Ta pewność to więcej niż wiara, ona przerasta naukę, ucieka mistyce..
*
Skrzydła tną puszyste chmury obraz dech zapiera w mozaice ulotnego misterium zawisły myśli przedwieczne:
„On w [swej] mądrości uczynił niebiosa, bo Jego łaska na wieki.”
Ps 136,5
*
*
Oto obraz nieba.
Ile piękna można dostrzec w niebie z płynącymi chmurami, które układają się w fantastyczne kształty!
Odpłynęły starania i wysiłki troski i rozważania, i pamięć.
Tak właśnie zaczyna się świat według Słowa Twego
– dary niebios w myślokształtach przestrzeni niewyczerpalne
*
*
Ołtarz nieba rozkwita słońcem miłosierdziem serca ponad ziemią, ponad wszystkim, co ludzkie..
*
*
Tak oto jestem w wietrze – trwam w kojącym skupieniu.
Dzień znów wykonuje swój obrót Tutaj Bóg gasi światła i zamyka bramy
*
W podróży przez nieba ocean czas szybko przemija. Ciężko oderwać oczy od okna samolotu. Wspaniale jest oglądać ziemię z wysokości większej, niż okoliczne świerki domowego podwórka. W pewnym momencie podniebny tor myśli przerywa lecący w przeciwnym kierunku samolot..
Dostrzeżenie takiego obiektu nad puszystymi stratocumulusami jest dla mnie prawdziwym rarytasem.. właściwie to już któryś z kolei mijany samolot, ale ten wreszcie udało się złapać w kadrze..
No proszę.. nie trzeba czekać długo – jest i następny!
..tym razem poniżej nas..
Kto by pomyślał, że tu w górze taki ruch.. na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że przestrzeń powietrzna potrafi być równie zatłoczona, co główne arterie miast w godzinach szczytu, zwłaszcza na naszym kontynencie.
Bowiem europejska przestrzeń powietrzna należy do jednych z najruchliwszych i zarazem najbardziej złożonych na świecie, a rok rocznie nad naszym lądem robi się coraz ciaśniej..
Jeśli to się nadal będzie rozwijać w takim tempie, to czy za parę lat starczy miejsca na niebie..?
*
Tymczasem sama ziemia oglądana z wysokości jest piękna, prezentuje się niewiarygodnie!
Zachwyca kolorami, geometrycznym podziałem pól i lasów. Wijące się dolinami rzeki, są jak wstążki oplatające te wszystkie cuda natury.
Widoczne z góry jeziora, to jak błękitne uśmiechające się oczy z nieruchomymi zmarszczkami fal. Zabudowa ziemi jest skomasowana w miastach, a rozproszona na wsi.
Kolorowe dachy i mozaika kolorów ścian widziana pod różnymi zmieniającymi się kątami zadziwia swoją różnorodnością. Zazielenione posesje i ukwiecone ogrody są jak perły w bogatej oprawie dróg i ścieżek. Autostrady i drogi są często proste, prowadzące do skupisk miejskich.
*
Ty, który widzisz nasze domy w nocy i wątłe ściany naszych sumień Zaprowadź tam, gdzie mieszka tylko Twoje światło!
*
Z podziwianiem chmur trzeba się bardzo spieszyć.. już po chwili przestają być te, zaczynają być inne.. ich właściwością jest nie powtarzać się nigdy w kształtach, odcieniach i układzie.. nie obciążone pamięcią o niczym, unoszą się bez trudu nad naszą rzeczywistością i płyną sobie nie wiadomo dokąd..
Podczas gdy na wschodzie naszego kontynentu można było zachwycać się ich majestatycznym przepychem i lekkością, to już bliżej Francji cała przestrzeń powietrzna pokryła się szczelnie zachmurzeniem wysokiego piętra..
Dodatkowo zejście w niższą warstwę cieplejszego i wilgotnego powietrza spowodowało pojawienie się na szybie samolotu maleńkich, cudnych śnieżynek..
Ten nieprawdopodobny pokaz natury pobudził już wcześniej drzemiące myśli w sercu..
Czy to przypadek..? Czy to wszystko naprawdę się dzieje..? Czy Najświętsza Panna celowo zaprosiła nas w to miejsce..? Jeśli tak, to dlaczego nie wybrała czegoś, co jakoś bardziej jest bliższe nam – bardziej zrozumiałe – może bardziej polskie.. jak np. poprzedni wyjazd do Wilna..?
Przyroda ma niesamowite zdolności tworzenia bardzo uporządkowanych struktur. Tym razem nie zdążyła dokończyć swego dzieła na szybie.. bo oto pod nami stopniowo odsłania się obraz pirenejskiej ziemi.. jakże innej ziemi, niż dobrze nam znane pola na tle niekończących się sosen i świerków..
W głowie tli się już teraz tylko ta jedna myśl: dlaczego tutaj..? Niby ten sam kontynent, ale przecież zupełnie inny świat.. Po co zabrałaś nas tak daleko, Maryjo..?
– może po to, aby nabrać perspektywy..
Świat wygląda inaczej z ziemi, inaczej z lotu ptaka.. Inaczej też wygląda, gdy oddalę się od bliskich mi miejsc, codziennych spraw i problemów..
Jedno jest pewne.. Najświętsza Panna po coś chce, abyśmy tu byli.. i abyśmy po doświadczeniu właśnie tego miejsca wrócili do swojej codzienności..
Być może to jest potrzebne, aby znaleźć Jej miłość, którą otacza nas nieustannie i której jest pełno w każdym naszym dniu, ale my tego zwyczajnie nie zauważamy.. Być może tutaj nauczymy się dostrzegać to, co widzieć można tylko sercem..
Cokolwiek się tu wydarzy – czuję, że ten nieznany kawałek lądu stanie się dla nas wszystkich wielkim darem łaski. Trzeba tylko oddać Jej swój czas i zaufać, a będą działy się cuda..
cdn.
„Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej
Stało się – między ludzi wszedł Mistrz wiekuisty
I do historii, która wielkich zdarzeń czeka
Dołączył biografie każdego człowieka”
Cyprian Kamil Norwid
Jak dobrze, że jest Boże Narodzenie!
Aniołowie się radują, bo cały świat i my – ludzie zostaliśmy utkani z Miłości.
Bóg – Nieskończony, Niezmierzony, Ten Który Jest, Stworzyciel Świata, Czasu i Przestrzeni – staje się bezbronnym Dzieckiem i przytula się dziś do każdego człowieka.
Niech blask tej Miłości staje się udziałem naszych serc i na nowo przenika zwykłą codzienność.
Z pasterskim błogosławieństwem, życzeniami Radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego
ks. Rafał Panek, proboszcz ks. Konrad Cygan, wikariusz
W pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia Msze Św. o godz.: 7:30, 9:00, 10:30, 12:00 i 17:00.
KALENDARZ ADWENTOWY 2024
24
grudnia 2024
*
Niech się cieszą aniołowie..! Niech me serce nie wytrzyma i przytuli Maleńkiego..
*
23
grudnia 2024
*
..żeby tak stanąć znowu, jak dziecko przy Szopce – oczy otworzyć szeroko, by przeniknęły i barwy i światło i śpiew Aniołów głęboko, głęboko –
*
22
grudnia 2024
*
Wśród krzątaniny i zamętu już czwarta Niedziela Adwentu..
*
21
grudnia 2024
*
Zdrowaś bądź Maryjo grudniowa adwentowa co świece na wieńcach świerkowych zapalasz oczekiwaniem..
*
20
grudnia 2024
Czy pamiętamy jeszcze Dziesięć Bożych Przykazań..? Mody się zmieniają – prawda trwa.. W tym kontekście warto porównać treść Dekalogu z pewnym wyczuciem moralnym, jakie w każdym z nas jest zakodowane.
Łatwo można zauważyć, że właściwie nie ma zbyt wiele do myślenia – nakazy Dekalogu są wyryte nie na kamiennych tablicach, lecz w sumieniu każdego człowieka.
Kończy się Adwent – nie tylko ten przed Bożym Narodzeniem, ale szybko upływa także Adwent mojego życia, czas oczekiwania na najważniejsze spotkanie.
A czas mojego życia nie jest rozmytą kałużą, która rozlewa się bez kontroli, lecz ma swój rdzeń, wokół którego powinien być zorganizowany. Tym rdzeniem jest właśnie Dekalog.
Niekiedy szukamy filozofii życia gdzieś bardzo daleko, a gdy nie znajdujemy, mówimy o zagubieniu i z tego zagubienia robimy własną filozofię życia, w której szukamy usprawiedliwienia tego, że jednak czasem nam się to życie rozchodzi.
Nie szukajmy daleko. Nikt nie wymyślił lepszej filozofii życia od tych dziesięciu krótkich zdań. A gdy chwila refleksji ukaże nam, żeśmy od nich trochę zboczyli, umiejmy zdobyć się na to, co najbardziej oczywiste – na krok powrotu.
Dekalog istnieje od pięciu tysięcy lat. Miliony przeszły przede mną. I moje życie również zostanie zmierzone, zważone i ocenione w świetle tych dziesięciu prostych treści.
Niech one nie będą wyryte tylko w moim sumieniu, lecz niech się wyryją także na moim postępowaniu.
Choinki jeszcze w lesie stoją ciemnym murem Tylko rozbudzony wiatr rozsiewa ciszę na wyblakłe pola
– Twoje adwentowe oczekiwanie, jak płatek pierwszego śniegu dotyka duszy
*
18
grudnia 2024
Wszyscy kochamy Święta Bożego Narodzenia. Bo bogato wystrojona choinka, suto zastawiony stół, a przedtem szał przedświątecznych zakupów..
To wszystko jest miłe i przyjemne, ale ma jeden uboczny efekt – ubiera wydarzenie narodzin Jezusa w legendę i bajkę dla dzieci.
Tymczasem historia Bożego Narodzenia wyglądała zupełnie inaczej. Święta Rodzina nie należała do szczególnie zamożnych (z okazji obrzezania Jezusa, Maryja z Józefem złożyli w ofierze parę gołębi, a była to ofiara przepisana prawem dla ubogich). Bóg nie przyszedł na świat w czasach pampersów, płynów do prania i dezodorantów, ale w warunkach – tak to określmy – higienicznie ascetycznych.
Owszem, poczęcie było niezwykłe.. ale wcielenie nie było udawane, więc potem już wszystko toczyło się normalnie, tak jak w przypadku narodzin innych dzieci, i było prawdopodobnie bardziej surowe, niż skłonni jesteśmy myśleć o „narodzinach Boga”.
Oczywiście nie ma w tym nic złego, że nasza pobożność otacza to, co dla nas ważne, różnymi ozdobnikami, ale czasem warto sobie uświadomić, jak jesteśmy uwięzieni w naszych wyobrażeniach i nie potrafimy się z nich wyzwolić.
To wydarzenie, które już niedługo uczcimy kolorowymi świecidełkami i obfitym jedzeniem, było w rzeczywistości proste i ubogie, ale jest najważniejszym wydarzeniem świata – środkiem ciężkości nie tylko całego Kosmosu, ale i życia każdego z nas.
Już stoją nasze stopy w twoich bramach, Jerusalem..
Ps 122,2
*
16
grudnia 2024
Wszechświat galaktyk, gromad, atomów i cząstek elementarnych jest moralnie obojętny, ale myśl ludzka ma taką moc, że czego się dotknie, może to zamienić na dobro lub zło.
Nóż jest kawałkiem zaostrzonej stali z dorobioną rękojeścią. Można nim ukroić kawałek chleba lub zabić człowieka. Myśl zamienia świat z moralnie obojętnego na przesiąknięty wartościami.
To jest zadziwiające. Bóg pomyślał-wyrzekł słowo: „Stań się!” i stał się Wszechświat.
Człowiek formułuje myśl – nawet nie musi jej wypowiadać – i Wszechświat staje się dobry lub zły. Drzemie w nas potężna moc twórcza: jesteśmy twórcami dobra, ale, niestety, możemy być także twórcami zła.
To nic, że dokonuje się to w szarych komórkach, że na zewnątrz tego nie widać. Myśl jest czynem, i to czynem głęboko ludzkim. Przecież wszystkie nasze czyny poczynają się w myślach.
Zauważmy, że gdy chcemy nad czymś poważnie pomyśleć, podjąć ważną decyzję, zastanowić się głęboko nad jakąś sprawą, staramy się znaleźć spokojny kąt, odciąć się od zewnętrznego świata, może nawet zamknąć oczy. Obrazy, nieustannie atakujące nas z otaczającego świata, utrudniają myślenie.
Nasza dzisiejsza kultura jest kulturą obrazu: telewizja, reklamy, kolorowe i ciągle zmieniające się wrażenia, jak w kalejdoskopie… Nie mamy czasu na samodzielne myślenie. Starajmy się więc kontrolować tę inwazję obrazów na nasze wewnętrzne życie. Twórzmy w sobie przestrzeń wyciszenia, w której moglibyśmy usłyszeć głos własnej myśli. I głos Boga, bo jeżeli Bóg do nas przemawia, to zawsze przez naszą myśl.
W Adwencie dociera do nas znad Jordanu wołanie Jana Chrzciciela:
– „Jam głos wołającego na pustyni: ‘Prostujcie drogę Pańską’”.
Jan Chrzciciel usłyszał głos Pana na pustyni, w odosobnieniu. Bo tylko w skupieniu i przestrzeni ciszy można prostować drogi swojego życia.
To już trzecia świeca na adwentowym wieńcu. Czas leci niepostrzeżenie. Czas nie umie czekać. Jest niespokojny. Jak gil, co przysiada w oknie. Nie zdążysz wyciągnąć ręki, by dotknąć piórek, a już go nie ma. Czerwona plamka na ostrokrzewie pamięci. Tylko patrzeć, jak załkają ligawki przed końcem świata..
*
14
grudnia 2024
W jednej z gazet można wyczytać następującą charakterystykę naszego pokolenia:
’Dziś rzadziej zawieramy małżeństwa, łatwiej decydujemy się na rozwody, żyjemy dłużej, mamy więcej dni wolnych od pracy, dłużej uczęszczamy do szkół, coraz więcej patrzymy na telewizję, częściej wyjeżdżamy na wakacje, często za granicę. Popełniamy więcej zbrodni, zwłaszcza szczególnie wyrafinowanych. A przede wszystkim mamy coraz więcej pieniędzy dla siebie, chociaż wszyscy bez przerwy narzekamy na nieustanne podrażanie życia.’
Ta dziennikarska, może zbyt powierzchowna charakterystyka zmian zachodzących w społeczeństwie jest świadectwem tego, że czas działa nie tylko w skali ludzkiego życia, lecz także w skali pokoleń. Jak powiadamy: czasy się zmieniają.
Najłatwiej nie zauważa się rzeczy najbardziej zwyczajnych. A ponieważ czas płynie zawsze, rzadko o tym myślimy.
Żeby sobie o tym przypomnieć, ludzie ustawiają znaki ostrzegawcze. Takim znakiem jest Adwent – czas oczekiwania, czas myślenia o czasie.
Jest to czas oczekiwania nie tylko na nadchodzące Święta. Oczekiwanie sięga głębiej. Czy człowiek tego chce, czy nie chce, czy myśli o tym, czy nie, i tak czeka na chwilę, w której czas się dla niego skończy.
Chrześcijaństwo jest religią nadziei. Koniec czasu nie jest dla nas absolutnym końcem. Jest rozstaniem, na pewno bolesnym, ale nie rozpaczliwym.
Wiem, że pasmo moich dni nie jest łańcuchem, którego nic nie łączy. Wiem, że za jakimś dniem, tylko nie wiem za którym, czeka na mnie CHRYSTUS.
Kościół w adwentowej liturgii często powtarza: „Przyjdź Panie Jezu!”
Na adwentowym wieńcu dwie świece płyną w niebie aniołów chór pewnie do śpiewu Gloria przygotowuje się..
*
12
grudnia 2024
Wszechświat – ze swoimi miliardami galaktyk, przedziwnym królestwem kwantów, niezwykłą tkaniną pól fizycznych i misterną strukturą matematycznych praw, które tym wszystkim rządzą – jest czymś zachwycająco bogatym, dynamicznym i twórczym.
Samym swoim istnieniem, swoim ogromem i mądrością kompozycji chwali swojego Stwórcę. Jest jednym wielkim hymnem chwały. Ale jakby hymnem wykonywanym przez orkiestrę w pustej sali. Nawet sam nie wie, że chwali.
Człowiek, który nie tylko jest, ale wie, że jest – został przez Stwórcę zaproszony, by świadomie oddawał Mu cześć. Zaproszenie jest subtelne, ale zobowiązujące. Należy nań odpowiedzieć hojnie. Nie wystarczy przelotna myśl od czasu do czasu.
* Gdy Jezus skończył się modlić w Ogrójcu, podszedł do uczniów i powiedział: „Wstańcie, chodźmy…”
*
Modlitwa nie jest chwilą czasu skradzioną innym zajęciom. To sprawa zasadnicza. Modlitwa daje nam kontakt ze Źródłem i przygotowuje nas do stawiania czoła zadaniom, jakie Bóg żywi względem nas i jakie mamy w życiu wykonać.
Są to zadania różnorodne i często wykraczające poza nasze ambicje. Każdy dzień przynosi nam nowe wyzwania i jest ich tyle, że niekiedy się w nich gubimy, przytłaczają nas swoim ciężarem. Jak powietrza do oddychania, potrzeba nam dopływu codziennej energii.
Gdy po kilku chwilach wewnętrznego wyciszenia wzniesienia myśli do Boga i wsłuchania się w to, co On do nas mówi, wracamy do codziennych obowiązków, czujemy, że mamy trochę więcej siły i woli, by ruszyć w dalszą, codzienną drogę.
Wstańcie, chodźmy. Tyle jest jeszcze do zrobienia…
Od muzyki piękniejsza jest tylko grudniowa cisza..
Nie dotykajcie skrzypiec, proszę Niech jeszcze śpią..
*
10
grudnia 2024
Czy zastanawialiśmy się kiedyś, co to jest czas? Bo przecież nie chodzi o ten mechanizm, który napędza wskazówki zegarka lub każe wyświetlać się kolejnym cyferkom na ekranie komórki lub smartfona.
Czas, który na pewno jest napędzany przez jakiś mechanizm – mechanizm niezwykle subtelny i niezwykle potężny:
– subtelny, bo go nie widać, nie można go dotknąć, ani nawet dokładnie opisać,
– a jednak potężny, bo podlega mu Wszechświat i wszystko, co znamy.
Nieubłaganym wskaźnikiem czasu, niezawodnym zegarem jest ludzkie ciało. Każdy siwy włos, każda zmarszczka, choćby najstaranniej wygładzana w salonie kosmetycznym, pokazuje, że jesteśmy we władztwie czasu.
Starzenie się jest powodowane przez różne procesy biologiczne i biochemiczne, ale to nie one są czasem; one są tylko wskazówkami zegara, który odmierza upływanie czasu.
Czymże jest więc czas?
Choć go tak dobrze znamy, choć doświadczamy go bez przerwy – nie wiemy. Jest dla nas Wielką Tajemnicą, dobrze znanym Wielkim Nieznajomym..
..jest również Wielkim Zwodzicielem.
Nieustanne działa, nieustannie upływa, nieustannie nas z sobą unosi, ale udaje, że go nie ma.
Wśród tych rzeczy nie ma czasu. Zręcznie się ukrywa w naszej codzienności, Ale nie daruje ani jednej minuty, ani najdrobniejszej części sekundy.
Tak często spoglądamy na zegarek. Obojętnie, czy jest to tradycyjny zegarek, czy jakieś elektroniczne urządzenie. Ten mały przyrząd informuje nas, jaka chwila minęła w historii Wszechświata i w historii naszego życia. Ale również subtelnie, nienarzucająco się pyta, ile już Dobra narosło na naszym koncie.
Bowiem czas to wielki kapitał, który może nam przynieść ogromne zyski.
Blaise Pascal, uczony i filozof, jest jednym z twórców rachunku prawdopodobieństwa. Rachunek ten powstał w związku z grami hazardowymi. Jakie jest prawdopodobieństwo wygranej? Czy warto ryzykować?
Pascal uważał, że życie jest grą hazardową.
Mamy przed sobą do wygrania lub stracenia wielką stawkę.
Długo nad tym rozmyślał i swoje rozumowanie zapisał w krótkim fragmencie, znanym jako „zakład Pascala”. Oto jego treść:
Są dwie możliwości: albo Bóg jest, albo Go nie ma.
Jeżeli przyjmę, że Bóg jest, a Boga nie ma, ryzykuję swoim skończonym, krótkim życiem.
Właściwie czym ryzykuję? Chyba tylko tym, że gdybym uważał, że Boga nie ma, mógłbym nie wkładać tyle wysiłku w to, by żyć uczciwie…
Jeżeli jednak przyjmę, że Boga nie ma, a Bóg jest, ryzykuję nieskończoną wiecznością.
Zysk i strata są niewspółmierne. Mają się do siebie, jak skończona liczba do nieskończoności.
Wybór powinien być więc oczywisty. Ale dla wielu ludzi wciąż nie jest.
Korale zerwanego różańca dawno rozwiał wiatr między źdźbła zeschniętej wiary
grudniowe noce gubią ślady minionych dni
w mroźnej zapasce ciszy Nadzieja Przestronna Niepokalana Wieczna
Miłosierny Wiatyk na samotną drogę..
*
7 grudnia 2024
*
..nic tylko całą noc wpatrywać się w tę ciszę dopóki ci na szybie mróz kolędy nie wypisze..
*
6 grudnia 2024
W Adwencie przypominają się dwaj święci, tak bardzo do siebie niepodobni: święty Mikołaj i święty Jan Chrzciciel.
Współczesny święty Mikołaj podobny jest trochę do dobrego anioła albo do zasobnego ziemianina z worem, wkładającego serdeczne prezenty pod poduszki. Z kolei święty Jan Chrzciciel ma minę taką, jakby wszystkie poduszki i materace chciał podpalić.
Święty Mikołaj jest raczej okrągły, z brzuszkiem. Wydaje się, że nie jadał koników polnych, a raczej jajecznice na boczku.
Jan Chrzciciel – chudy, umartwiony, święty jak ulał. Szarańczę łykał jak ostrygi i jeszcze dosładzał leśnym miodem.
Pierwszy był i jest dla dzieci. Drugi – tylko dla dorosłych i dzieci raczej bałyby się go, jak stracha na ludzi.
Święty Mikołaj jest raczej milczący, woli przez godzinę rozdawać prezenty, niż głosić kazania.
Święty Jan Chrzciciel rąbie kazaniami, jak siekierą – wszystkich tych, którzy czują się zabezpieczeni w swej wierze, którzy chcą sobie ogrzać stajenkę i czuć się dobrze w przekonaniu, że są lepsi od innych.
A człowiek wierzący w Boga powinien mieć wielkie poczucie odpowiedzialności za zło na świecie. Może za mało się modlę, za mało żyję prawdziwą wiarą? Może za mało staram się o nawrócenie innych?
Gdybyśmy tak odskrobali świętego Mikołaja ze wszystkich pierników i cukierków, to znaleźlibyśmy w nim kogoś bardzo, ale to bardzo podobnego do świętego Jana Chrzciciela.
A więc święci są jednak podobni, tylko my ich ze sobą różnimy..
Na początku było Słowo – Wielka Myśl i Wielka Miłość. Z tej Miłości narodził się Wszechświat. U jego początku jest Dobro. W ten sposób nastał świt – dzień pierwszy..
To było Pierwsze Wcielenie Słowa-Logosu. Odwieczne Słowo stało się ciałem Wszechświata. Po miliardach lat Wszechświat wyda nas, istoty rozumne i świadome, które nie tylko rzucą wyzwanie racjonalności otaczającemu ich światu, ale także postawią pytania o dobro i zło.
Wszechświat narodził się z Miłości. Nie przypadkiem także człowiek rodzi się z miłości swoich rodziców. Mamy prawo uważać, że każde poczęcie nowego człowieka jest „obrazem i podobieństwem” tamtego poczęcia. Ale zbyt często obrazem boleśnie zniekształconym.
Bo wraz z pojawieniem się człowieka, pojawiła się we Wszechświecie cecha, której mu dotychczas brakowało, a która musiała zaistnieć, żeby Wszechświat był bardzo dobry – to wolność decyzji. Możliwość postąpienia tak, jak ja chcę – wobec całego nieskończonego Dobra Istnienia, nawet wbrew niemu.
Odwieczny wybór: albo zakorzenienie się w Dobru, albo ustanowienie własnego porządku. Non serviam (łac. nie będę służył!).
Pierworodna wina człowieka-każdego z nas polega na tym, że do nieskończonego pola Dobra człowiek wprowadził zgrzyt – irracjonalność zła.
Cisza Adwentu oświeca nasze wnętrza.. uświadamia, że choć zło-grzech jest zawsze czymś osobistym, jest ono również dramatem Logosu, jego Golgotą. Wzgórze o tej nazwie poza murami starożytnej Jerozolimy może było już tylko prostą konsekwencją…
Wchodzę w misterium ciszy jak do ciemnej kaplicy gdzie słychać jedynie powolne kapanie wosku i syk gasnącej świecy Czekanie jest piękne gdy ma przyjść Ktoś wyjątkowy
*
3 grudnia 2024
Wieczność już teraz przenika w moje tkanki. Wystarczy chwila skupienia i słowo modlitwy, by wznieść się ponad czas..
Znany amerykański fizyk Frank Tipler napisał książkę pod dość dziwnym tytułem: „Fizyka nieśmiertelności”.
Ale książka rzeczywiście zawiera to, co tytuł zapowiada.
Frank Tipler skonstruował model Wszechświata, w którym cała informacja z przeszłości nie ginie, lecz jest przechowywana w geometrycznej strukturze Kosmosu i kiedyś, po miliardach lat, kiedy Wszechświat z powrotem „zwinie się do punktu”, informacja ta ponownie odżyje i nie zaginie na zawsze. Wtedy będziemy żyć jeszcze raz, na nowo, ale już bez przemijania.
Model ten, choć jest zbudowany przy pomocy matematyki, ma w sobie coś z science fiction.
Opiera się na zbyt wielu dowolnych założeniach, by mógł być realistycznym modelem naszego Wszechświata. Ale ma jedną wielką zaletę – w bardzo naoczny sposób stawia pytanie: czy można odzyskać utracony czas..?
Oczywiście – czasu nie można zawrócić..
Żaden matematyczny model nie przywróci nam minionych lat, ale własnym wysiłkiem możemy tak wzbogacać czas teraźniejszy, żeby pokryć wszystkie straty, jakie narobiliśmy w przeszłości. Środek zaradczy kryje się w nas samych, w naszej woli. Trzeba naprawdę chcieć i chcenie zamienić w czyn.
Czas można wzbogacać na różne sposoby: przez pomnażanie tego, co się ma, przez staranie się o lepszą sytuację życiową i coraz lepsze kontakty z ludźmi, przez wzrost swojej wiedzy i umiejętności. Ale to wszystko na niewiele się zda, jeżeli nie będziemy wzrastać moralnie, to znaczy w dobru naszego życia.
Jedynie dobro, jakie sprawiamy w sobie i wokół nas, jest w stanie nie tylko wzbogacić nasz czas, ale również wymazać zło, jakie zagnieździło się w naszej przeszłości.
Model Franka Tiplera jest naukową fikcją, ale my, dzięki naszej wierze – nie potrzebujemy takich sztuczek, by żywić przekonanie, że nasz czas nie przemija, lecz narasta ku swojemu spełnieniu.
Życie ludzkie nie przemija jednokierunkowo i bezpowrotnie. Jest raczej rozpięte pomiędzy czasem i wiecznością.
I nie jest tak, że wieczność czeka na nas dopiero – być może – za wiele, wiele lat.
Nawet jeżeli będę jeszcze długo żył – wieczność już teraz przenika w moje tkanki. Wystarczy chwila skupienia i słowo modlitwy, by wznieść się ponad czas i wszystkie jego obietnice.
Okres Adwentu uczy nasze oczy przenikliwości – żebyśmy nie zatrzymywali wzroku na przemijających minutach, lecz byśmy poprzez cienie przemijania dostrzegali światło, w którym mamy się zanurzyć.
Adwent to czas radości, która weszła w życie tak nieoczekiwanie, jak pierwsze płatki śniegu.. to czas dziecięcych śmiechów i żartów w drodze na roraty..
Pierwsza świeca adwentowego wieńca jest znakiem nadziei..
Miłość kocha to, co jest. W czasie i w Wieczności. Boga i bliźniego. Podobnie jak wiara widzi. Boga i stworzenie. Ale nadzieja lubi to co będzie..
Charles Peguy
1 grudnia 2024
Dlaczego Bóg milczy? Dlaczego, badając Wszechświat, nigdzie Go nie widzimy? Dlaczego tak umiejętnie ukrywa się przed ludzkim wzrokiem?
O ile prostsze byłoby życie, gdyby On jakoś wyraźnie powiedział, że jest?
Niechby pozostawił choć jeden mały, ale wyraźny ślad, tak żeby Go można było po nim rozpoznać. Nie musiałby to być wszędzie widoczny napis „Made by God”, ale jakiś znak, że On tędy przeszedł.
Jakby się wówczas ładnie zamknęło usta wszystkim wojującym ateistom, którzy nieustannie rzucają argumentem, że nauka już tak dokładnie zbadała Wszechświat i nigdzie nie natrafiła na żaden ślad Boga. A Bóg ciągle milczy i pozwala ludziom wierzyć, że Go nie ma.
Zastanówmy się trochę głębiej: czego my tak właściwie szukamy? Jakiegoś detalu we Wszechświecie, jakiegoś konkretnego zjawiska, którego nie dałoby się wyjaśnić innymi zjawiskami, lecz które domagałoby się istnienia „Kogoś, kto to zrobił”.
Może szukamy w złym kierunku. Grzebiemy w detalach. Chcemy zidentyfikować jakiś ślad. Ale na próżno. Nadal nic nie ma. Spróbujmy – przeciwnie – poszukać czegoś wielkiego, czegoś, co jest we wszystkich detalach, a czego nauka nie wyjaśnia, bo musi to milcząco założyć, żeby móc w ogóle zrobić cokolwiek.
Jest coś takiego, ale my tego nie dostrzegamy, gdyż ono jest wszędzie. Pomyślmy:
Wszechświat JEST – ISTNIEJE.
Ja także uczestniczę w jego istnieniu. To jest tak oczywiste, że o tym w ogóle nie myślę, ale wszystko, co myślę i co robię, myślę i robię, bo JESTEM.
Gdy zastanowimy się nad tym głębiej, mamy prawo nazwać to śladem Stwórcy, ale nie jest to ślad wyciśnięty w jakimś jednym miejscu stworzenia, lecz całe stworzenie jest jednym Wielkim Śladem Boga.
Dlatego wiedza o Bogu zasadniczo różni się od wiedzy naukowej. Bóg nie jest częścią świata, którą trzeba wyjaśnić, lecz zasadą, która wszystko wyjaśnia; nie jest częścią wiedzy obok innych rodzajów wiedzy, lecz Nieskończonością, którą każde dążenie wiedzy zawsze zakłada z góry i wewnątrz której biegnie swoimi skończonymi szlakami.
A więc szukamy Boga daleko i frustrujemy się, że Go nie znajdujemy, a On nie jest daleko, lecz blisko – tak blisko, że bliżej być nie może.
Bo cóż mi jest bliższego od mojego istnienia? Ciało, jego tkanki, nerwy i mózg otrzymałem od Wszechświata. To prawa przyrody sprawiły, że się narodziłem, że żyję.
Zamykam oczy i staram się wniknąć w moje wnętrze tak głęboko jak się tylko da.
Słyszę swój oddech, tętno mojego serca, czuję bieg moich myśli – jeszcze myślę za płytko, – jeszcze trzeba głębiej. Wiem, że jestem. Nie widzę tego, Ale to jest moje najgłębsze doświadczenie, Podstawa i fundament wszystkiego. Nie ma nic bardziej mojego niż to, że JESTEM. Tu dotykam Tego, którego szukałem. To On wypowiada „Stań się!” I wszystko się staje.
7:30 – Msza Św. z nauką ogólną 9:00 – Msza Św. z nauką ogólną 10:30 – Msza Św. z nauką ogólną 12:00 – Msza Św. z nauką ogólną 17:00 – Msza Św. z nauką ogólną