Czekamy na Ciebie od wschodu słońca!

5.20. Przecierasz oczy. Patrzysz przez okno, nie wyściubiając jeszcze nosa spod ciepłej pościeli. Ciemno. Zimno. Pada… Wstajesz leniwie i powłóczysz nogami w kierunku łazienki. Po drodze słuchasz pierwszych dźwięków zaspanego radia. Zakładasz sweter i czapkę – szkoda czasu na układanie włosów..

_

16.00. Kończysz pracę. Biegniesz na autobus, jak zwykle w ostatniej chwili. Jeszcze tylko kilka przystanków..byle nie utknąć w korku. Za oknem ciemno. Zimno. Pada. Zbliżając się do schodów uśmiechasz się ukradkiem na widok tylu lampionów trzymanych kurczowo w dłoniach. No tak, wszyscy czujecie się o tej porze dokładnie tak samo..

*

Wchodzisz do kościoła.. Dalej ciemno. Dalej zimno. Dalej wieje. Siadasz na stopniach starego konfesjonału, bo wolnych krzeseł już nie ma. I czekasz, razem z setkami zaspanych/zabieganych ludzi. Jeden ziewa, drugi się trzęsie przytulony do drewnianej ławki. Czekacie, aż On przyjdzie i sprawi, że nic w waszym życiu nie będzie już takie samo, jak przedtem.

Nagle rozlega się śpiew.  'Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry…’ Śpiewa ten, kto zna słowa i ten, kto ich nie zna. Jedna świeca odpala się od drugiej… 

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie..”


Rozpoczął się rok liturgiczny. Znowu nastał Adwent. Zawsze pojawia się zbyt wcześnie. Przypomina, że do drzwi puka już Boże Narodzenie. Znowu trzeba będzie łamać sobie głowę nad znalezieniem prezentów, nie mówiąc już o strachu, że te wydatki nas zrujnują. I choć nie ma niczego złego w zewnętrznych przygotowaniach do najważniejszych dni w roku, to czas poprzedzający Boże Narodzenie sprowadzony do mycia okien, wyboru prezentów i gotowania w ilościach, które zadowoliłyby mały oddział wojska, nie ma nic wspólnego z Adwentem (łac. adventus – przyjście).

Św. Cyryl Jerozolimski pisał: „Głosimy przyjście Chrystusa – nie tylko pierwsze, ale i drugie, o wiele wspanialsze”. Czy w naszej- już rozpoczętej, przedbożonarodzeniowej gorączce znajdzie się miejsce na informację o końcu świata? Nie mówiąc o pogłębionej refleksji nad „drugim przyjściem”? Przecież będąc chrześcijanami – oczekujemy, a przynajmniej powinniśmy to sobie ciągle na nowo uświadamiać.

By zdążyć na święta, trzeba… zwolnić!

Zróbmy więc wszystko, abyśmy nie wpadli na nie zadyszani, i z plastikowymi reklamówkami w rękach powiedzieli: „To już”?

Czas Adwentu ma przygotować nasze serca na narodzenie się Jezusa Chrystusa. Przed wiekami, kiedy „nadeszła pełnia czasów, zesłał Bóg Swojego Syna Jednorodzonego” (Ga 4, 4). Dzisiaj Historia Zbawienia zatacza swoje koło w liturgii Kościoła. To ona prowadzi nas do miejsca Nowego Narodzenia, którym w tym roku nie będzie już Betlejem, ale serce każdego z nas.

Adwentowe oczekiwanie dzielimy na dwa okresy. Od pierwszej niedzieli Adwentu przez dwa tygodnie czekamy na powtórne przyjście Chrystusa, czyli na paruzję. O tym wydarzeniu usłyszymy w tym czasie w mszalnych czytaniach. Będzie też sporo o sądzie ostatecznym i nawróceniu.

Druga część Adwentu to okres od 15 do 24 grudnia. To już czas bezpośredniego przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.

Cztery niedziele Adwentu – trzy fioletowe i jedna różowa..

W czasie Adwentu księża odprawiają msze św. w fioletowych ornatach. To kolor, który ma symbolizować walkę między duchem a ciałem – powstał z pomieszania błękitu, który wyraża to, co duchowe, i czerwieni – koloru oznaczającego cielesność. Połączenie tych kolorów ma też symbolizować zjednoczenie tego, co boskie, z tym, co ludzkie, które dokonało się dzięki wcieleniu Chrystusa.

W trzecią niedzielę Adwentu, tzw. niedzielę Gaudete, a po polsku po prostu niedzielę radości, księża odprawiają msze – dla odmiany – w różowych ornatach (podobno niektórzy bardzo z tego powodu cierpią). Skąd ten kolor? Róż ma wyrażać przewagę światła nad ciemnością i przypominać, że zbliża się już Boże Narodzenie.

Każdą kolejną niedzielę Adwentu symbolizuje jedna świeca.

W czasie mszy św. (z wyjątkiem rorat) nie śpiewamy hymnu „Chwała na wysokości Bogu”, ale nie jest to – jak w Wielkim Poście – znak pokuty, tylko oczekiwania na uroczyste odśpiewanie tego hymnu w noc narodzenia Jezusa.

Roraty – msze święte ku czci Maryi..

Roraty to odprawiane od poniedziałku do soboty, wcześnie rano lub w godzinach popołudniowych msze św. ku czci Najświętszej Maryi Panny. W niektórych kościołach rano jest jeszcze opcja extra, czyli laudesy – jutrznia z godziną czytań, odprawiane mniej więcej godzinę przed roratami. Ostatnie tradycyjnie odbędą się 24 grudnia.

Nazwa “roraty” pochodzi od pierwszego słowa łacińskiej pieśni na wejście śpiewanej w okresie Adwentu – “Rorate coeli” (Niebiosa, spuśćcie rosę). Rosa symbolizuje łaski otrzymane dzięki przyjściu Jezusa na ziemię i przyjęciu przez Niego ludzkiej natury. Pieśń ta jest zapowiedzią zbawienia, którego dokona nowo narodzony Jezus.

Roraty rozpoczynają się w ciemności, mrok rozświetla tylko blask świec i lampionów, światła włącza się dopiero, gdy w kościele rozbrzmiewa „Chwała na wysokości Bogu”. W niektórych miejscach na roratnich Mszach na początku, w procesji z kruchty kościoła do ołtarza z lampionami w ręku idą dzieci. Lampion lub świeca to symbol czuwania, a także radości ze zbliżającego się przyjścia Chrystusa. Ważnym symbolem jest zapalana podczas mszy świeca roratnia, przewiązana białą lub niebieską wstążką i udekorowana mirtem. Świeca symbolizuje Maryję niosącą Chrystusa.

Czuwaj!

Adwent to czas, w którym możemy – z większą uwagą, niż na co dzień – przyjrzeć się swoim motywacjom, relacjom, zrobić remanent duszy. To też dobry czas, by zrobić coś dla innych! Ale zawsze w obecności Boga! Jeśli zaś chodzi o wyrzeczenia – trzeba znaleźć więcej czasu na modlitwę – czuwanie serca.

Siostra Faustyna u progu Adwentu 1936 roku pisała:

Matka Boża pouczyła mnie, jak się przygotować do święta Bożego Narodzenia. Widziałam Ją dziś bez Dzieciątka Jezus; powiedziała mi: Córko moja, staraj się o cichość i pokorę, aby Jezus, który ustawicznie mieszka w sercu twoim, mógł wypocząć. Adoruj Go w sercu swoim (Dz. 785).

Na świętach może zabraknąć wielu rzeczy. Nie może jednak zabraknąć w nich Jezusa i ludzkiej życzliwości. Dlatego wykorzystaj czas adwentu na porządny duchowy remont i pamiętaj:

..czasem oczekiwanie jest już miłością 😊

  • Zadzwoń do kogoś, kto czeka na twój głos.
  • Napisz list.
  • Pozałatwiaj sprawy wciąż odkładane „na jutro”.
  • Umów się na kawę od miesięcy ustalaną na „kiedyś”.
  • I poczytaj w końcu katechezy papieża Franciszka!
  • Nie zadowalaj się przeciętnością, bo jesteś powołany do czegoś więcej. 
  • Zrezygnuj z tego, co bezsensownie pożera twój cenny czas.
  • Wycisz się i oddaj ster we właściwe Ręce 😊
  • Jeżeli chcesz chodzić na roraty, nie traktuj ich jak wyzwania. Po prostu bądź. Bóg cieszy się z każdej chwili, w której chcesz skupić się na Nim. Wyznacz chociaż dwa dni w tygodniu, kiedy poranek albo wieczór rezerwujesz na roraty. Zakreśl to sobie w kalendarzu pod tagiem: kawa z Tatą ! 😊
  • Nie zapomnij też o spowiedzi. Nie odkładaj jej na ostatnią chwilę. I pamiętaj: to wszystko dla Ciebie, twojego duchowego komfortu, nastrojonego serca, by zdążyć na Boże Narodzenie.
  • Pomyśl o jakiej relacji z Bogiem zawsze marzyłeś. Może w 2025 roku wreszcie zaczniesz polegać na Nim, a nie na sobie? 😊
  • A potem zrób coś dobrego. Dziel się miłością – blachą szarlotki, termosem z kawą, dobrym słowem w sklepie, uśmiechem w korporacji. 😊

Bo „w życiu nie zawsze możemy robić rzeczy wielkie, ale możemy robić rzeczy małe z wielką miłością” (Matka Teresa).

😊 😊 😊


Opublikowano

ZAMÓW WYPOMINKI ZA ZMARŁYCH

  • Wypominki oktawalne (1 – 8 listopada o godz. 16:30 różaniec, o godz. 17:00 Msza św.)
  • Wypominki roczne (od 10 listopada 2024r. w każdą niedzielę o godzinie 8:40 z Koronką do Bożego Miłosierdzia) przyjmujemy w zakrystii i kancelarii parafialnej.

  • Kartki na wypominki znajdują się na stolikach przy filarach w Kościele.

  • Istnieje inna możliwość zgłoszenia wypominków za zmarłych – tj. przez konto parafialne składając ofiarę, a w tytule wpisując:  roczne, półroczne czy oktawalne oraz imiona i nazwiska zmarłych.

  • NUMER KONTA PARAFIALNEGO:

    28 1140 2004 0000 3802 7701 6432


A ile w tym roku kosztuje jedna dusza..?

„Jednorazowa ofiara za wypominki jest dobrowolna. W przypadku wypominków rocznych ofiara za jedną duszę wynosi tyle, ile intencja mszalna” –
– można przeczytać na stronach niektórych parafii..

*

Od razu pojawia się myśl:

„Roczne bardziej się opłacają…”

Hola, hola! Stop! 

– przecież to nie targ!

„Pewnego listopadowego dnia wchodzę do poczekalni w parafialnej kancelarii i słyszę rozmowę starszych pań, które bez żenady dyskutują o tym, ile w tym roku kosztuje jedna dusza oraz jakie są powody, że zdrożała.

Zmroziło mnie.

Kiedy dokładnie te same pytania padły w stronę księdza, zbył je zakłopotany stwierdzeniem, że ludzie najczęściej dają tyle i tyle. Uff… już się bałam, że zacznie się tłumaczyć inflacją, podwyżką cen ropy naftowej i niskim poziomem wzrostu gospodarczego.”

Zdyscyplinujmy się:

– nie patrzmy na wypominki, jak na towar!



„Dusza jest bezcenna tak, jak modlitwa jest bezcenna.”

A więc liczy się wysiłek – i to szczerze od serca..

Wbrew pozorom łatwiej jest dać pieniądze, a trudniej się modlić. 

Pamiętajmy więc – zamawiając wypominki – by modlitwa ta kosztowała nas nie tylko w sensie ofiary materialnej (na tyle na ile nas stać) – ale i w sensie czasu, który na nią poświęcamy, przychodząc do Kościoła i uczestnicząc w niej..


Opublikowano

Mędrca szkiełko i oko..

– Sokółka –


*

Sokółka – niewielkie miasto zagubione w pół drogi między Białymstokiem a Grodnem – nie wygląda na przygniecione wiadomością o cudownym zdarzeniu..

Ostatni etap naszej pielgrzymki..

Jak tu cicho i spokojnie.. Pielgrzymi – owszem są, ale tłumów nie ma, wiatr hula po parkingu.. 

*


*

To była zwykła poranna Msza święta..

Niedziela – 12 października 2008 r.

Podczas udzielania Komunii Świętej jeden komunikant upada na posadzkę..

*

Zgodnie z procedurą kościelną takiej Hostii z podłogi już się nie podaje wiernym.

Wówczas umieszcza się ją w specjalnym naczyniu z wodą, aby się rozpuściła. Tak też zrobiono w Sokółce.

Jednak po kilku dniach okazało się, że tym razem Hostia nie rozpuściła się w całości. Ponadto na kawałku białego „opłatka” pojawiła się czerwona plama..

*


 *

Nie ma przypadków – są tylko znaki..

A co na to „mędrca szkiełko i oko”?

*

Sprawę należało dogłębnie zbadać.

Badania przeprowadziło dwóch niezależnych ekspertów – patomorfologów z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (prof. Maria Sobaniec-Łotowska i prof. Stanisław Sulkowski)..

*

Jakie jest ich zdanie na temat pobranej próbki..?

*


*

„Nawet w tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników, wskazujących na tkankę mięśnia sercowego.

Jednym z takich wykładników jest zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenie włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek, oraz zjawisko fragmentacji. Uszkodzenia te są widoczne jako drobne pęknięcia.”

*


*

„Innym ważnym dowodem na to, że badany materiał może być mięśniem ludzkiego serca, było głównie centralne ułożenie jąder komórkowych w obserwowanych włóknach, co jest charakterystycznym zjawiskiem dla tego mięśnia.

Na przebiegu niektórych włókien znajdowaliśmy również obrazy mogące odpowiadać węzłom skurczu. Natomiast w badaniu mikroskopowo-elektronowym widoczne były zarysy wstawek i pęczki delikatnych miofibryli.”

*


*

Profesor Sobaniec-Łotowska opisała badany materiał jako fragment tkanki mięśnia sercowego „w okresie przedśmiertnym, agonalnym„, czego dowodzi zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenia włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek, które powstają jedynie we włóknach niemartwiczych i odzwierciedlają szybkie skurcze mięśnia serca tuż przed śmiercią.

*


*

Profesor Sulkowski zwrócił uwagę, że jeżeli włożymy komunikant do wody, to w normalnym biegu wydarzeń powinno nastąpić w krótkim czasie jego rozpuszczenie.

Natomiast w tym przypadku część komunikanta – z niezrozumiałych przyczyn, nie uległa rozpadowi.

Ponadto komunikant długo przebywał w wodzie, a następnie jeszcze dłużej na korporale.

Tkanka, która się pojawiła na komunikancie, powinna więc ulec procesowi autolizy.

*

Badając pobrany materiał, nie stwierdziliśmy takich zmian. Uważam, że na obecnym etapie rozwoju wiedzy nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć badanego zjawiska tylko i wyłącznie w oparciu o nauki przyrodnicze.

*


*

Profesor Sobaniec-Łotowska uznała, że Hostia przemieniła się w tkankę mięśnia sercowego, w której widoczne były struktury charakterystyczne dla przedśmiertnych skurczy. 


*

Zawał serca nastąpił niedawno. Serce było żywe, znajdowało się w stanie poprzedzającym śmierć. Analizowana próbka nie pochodziła od martwej osoby. Ta osoba żyła. Obserwowałam jeden centymetr kwadratowy serca, fragment mięśnia. Osoba, której usunięto by ten fragment z ciała, umarłaby.

*


*

Rozum jest wielkim darem, lecz w tej sytuacji chyba nie wystarczy..

Bo jak to wszystko po ludzku pojąć, że dawno temu – w odległym od Polski zakątku świata, odbyła się okrutna egzekucja na niewinnym człowieku, a teraz po upływie niemal 2000 lat fragment Jego serca znalazł się w Sokółce?

*


*

 I jak to się dzieje, że w niewidzialny dla oka sposób pojawia się On każdego dnia, podczas każdej Mszy świętej sprawowanej na całym świecie..? 

*


*

Oto Krew Twoja w mojej krwi rozlana
I Ciałem Twoim żyje moje ciało.
Tyś nie jest mną –
lecz ja
jestem pełen Ciebie..

*



Opublikowano

NIEODROBIONA LEKCJA Z GIETRZWAŁDU !!


Przegapiliśmy..!

– jeszcze nie tak dawno z ziemi warmińskiej przywieźliśmy wiele wspomnień, osobistych refleksji i przeróżnych wrażeń..
– pozostawiliśmy najważniejsze!

Czas wrócić ponownie i odrobić zaległą lekcję!

*

W Europie coraz bardziej niebezpiecznie, a wielu katolików zaczyna wątpić w sens modlitwy o pokój na świecie.. W Gietrzwałdzie czeka na nas nieprawdopodobne odkrycie, które nie pozwala rezygnować z tej arcyważnej modlitwy..

*

*

Wydawałoby się, że jesteśmy dobrze poinformowani, i o Gietrzwałdzie wiemy już wszystko, co trzeba.. tymczasem nie ujawnia nam się on w pełni tak długo, jak długo skupiamy się tylko na tym, co jest tutaj..

*

Aby zrozumieć więcej, potrzeba zadać sobie kilka kluczowych pytań, oraz przeanalizować szerszy kontekst tamtych wydarzeń..

*

Po pierwsze: skoro w Fatimie Najświętsza Maryja Panna ostrzega o następstwie wojny światowej, klęskach głodu, konfliktach zbrojnych i prześladowaniu chrześcijan.. to i w Gietrzwałdzie – nie przychodzi przecież bez żadnej przyczyny..

Co ważne – trzeba sobie uświadomić, że jeśli w ogóle Najświętsza Maryja Panna działa gdziekolwiek – to tylko w stanie najwyższej konieczności! Nikt w niebie nie działa pod wpływem jakichś emocji..

Pytanie nasuwa się samo: jaki to stan najwyższej konieczności skłonił Matkę Boga do objawienia się w Gietrzwałdzie i dlaczego akurat tutaj, a nie np. na Śląsku, lub na Podhalu..?

*

*

Po drugie: sama treść orędzia gietrzwałdzkiego sprowadza się do wskazań bardzo konkretnych i uniwersalnych.. Matka Boża zaleca: mniej pijcie, więcej się módlcie – najlepiej na różańcu, słuchajcie Mszy świętych, słuchajcie księdza..

I szczerze mówiąc – owszem, to bardzo ważne dla Polaków, że Maryja przemówiła w naszym języku, ale to wszystko jest jakieś mało efektowne, prawda..? Takie kwestie obyczajowe..

Można popaść w wątpliwość – czy rzeczywiście tylko o to chodziło..? – o podźwignięcie pijaków z rynsztoka? Dlaczego akurat Gietrzwałd? Czy nie było innych miejsc, w których można było mówić? I dlaczego objawienia na taką skalę.. aż 160 objawień w 3 miesiące..!!

To wszystko jest jakieś dziwne..

*

*

Te wszystkie wątpliwości szybko opadną, kiedy sięgniemy do książek, przeanalizujemy rok 1877, i jego historiografię w poszczególnych wątkach złożymy w jeden czytelny obraz..

*

Rok 1877

Po zjednoczeniu Niemiec jesteśmy już sześć lat, gdyż to się dokonało w roku 1871 (wojna z Francuzami, klęska Francuzów pod Sedanem i Komuna Paryska).

Bohaterowie tej komuny są tutaj wyróżnieni przez Engelsa, który pisze: „jedyni, na których zawsze możemy liczyć – Polacy. Na Polaków zawsze możemy liczyć„..

Pisał to w I połowie lat 70-tych XIX w. Więc to jest gorzka prawda: elity polskie są daleko na manowcach, a Polacy tego się dosłużyli po 900 latach od chrztu, że zostali bohaterami Komuny Paryskiej..

*

To jest również czas, w którym na gruzach Państwa Kościelnego zostały zjednoczone Włochy..

*

Rok 1877 – żeby sobie uświadomić – jak ten świat wygląda.. to jest już świat, w którym mamy koleje żelazne, i one są bardzo istotne w historii Gietrzwałdu. Rok 1877 – mamy już telegraf; po drucie, ale nieźle działa, w związku z tym wieści z frontu przychodzą stosunkowo szybko. Są już karabiny maszynowe. Świat jest coraz bardziej zglobalizowany..

*
Stacja kolejowa Warszawa Praga 1877r.

Papież Pius IX

1877 to będzie ostatni rok jego życia (umrze w 1878 r.) – teraz jest już „więźniem” w Watykanie..

Bismarck, który jest autorem tego dziejowego sukcesu, czyli wzięcia „za twarz” wszystkich krajów niemieckich przez Prusy, kilka lat wcześniej wprowadził ustawodawstwo antykatolickie i to jest to, co nazywamy „wojną kulturową”, czyli Kulturkampfem.

Na ziemiach polskich już nic się nie nazywa polskim.. (język polski został wycofany ze szkolnictwa, w urzędach został zaprowadzony język urzędowy niemiecki, to samo jest po rosyjskiej stronie kordonu).

*
papież Pius IX
W 1877 r. do Rzymu, do tego papieża – więźnia Watykanu, przybywa pielgrzymka narodowa Polaków..

Pierwsza taka w naszych dziejach pielgrzymka Polaków z wszystkich trzech zaborów. Zorganizowana przede wszystkim przez poznańczyków, silna grupa z zaboru austriackiego i wąska reprezentacja z Królestwa Polskiego, czyli z Kraju Przywiślańskiego (w tym m.in. unici).

Ojciec Święty przemawia wówczas do Polaków, wypowiadając znamienne słowa:

„Modlitwą i pracą, nie siłą – osiągniecie to, co osiągnąć chcecie”.

Na pierwszy rzut oka nic konkretnego.. mówi to, co papież mówić powinien.. jeśli jednak przyjrzeć się temu z perspektywy pierwszego objawienia w Gietrzwałdzie, które ma miejsce na 3 tygodnie przed pielgrzymką Polaków.. to można nabrać przekonania, że Ojciec Święty wcale nie teoretyzuje w tym momencie, ale przestrzega Polaków przed zagrożeniem bardzo realnym – o realności tego zagrożenia jest najwyraźniej lepiej poinformowany, niż jego goście (właśnie w 1877 r. szykuje się kolejna prowokacja powstańcza na ziemiach polskich..)

*

Szykuje się powstanie, które, gdyby do niego doszło, to nazywalibyśmy je powstaniem lipcowym albo sierpniowym. Tak by prawdopodobnie było..

Kto organizuje to powstanie? – organizuje je Rząd Narodowy w Wiedniu, pod przewodnictwem księcia Adama Sapiehy z Krasiczyna, którego skrzyknął angielski agent. Historiografia zna nawet jego nazwisko – Monroe B. Johnston.

Zaprosił on do Wiednia Polaków, głównie z Poznańskiego i z Galicji, i dał nawet pieniądze księciu Adamowi Sapiesze. Na co? -na rozpętanie powstania w Polsce.. (na zaciągi, zakup broni, na sformowanie legionu polskiego..)

*

A po co ten legion? Ten legion miał zaatakować Moskali przez Rumunię. Dlaczego Moskali przez Rumunię? Ponieważ właśnie w 1877 r., w kwietniu – Moskale wypowiedzieli wojnę Turkom i na Bałkanach zaczyna się wojna, której efektem będzie najpierw uzyskanie autonomii, a potem w toku kolejnych wojen uzyskanie niepodległości przez Bułgarię. 

Ta wojna toczy się w Bułgarii. Ona się toczy, ale wiadomo, że aby zaczęła się wojna, to miesiące wcześniej trzeba rozpocząć mobilizację. I kiedy Moskale wypowiadają Turkom wojnę manifestem carskim, w kwietniu 1877r. – to ona jest już w stu procentach – na ile to możliwe – przygotowana. I można powiedzieć, że ten akt dyplomatyczny wypowiedzenia wojny jest już tylko pewną formalnością..

A więc wojna jest już w toku; toczy się mianowicie od jesieni 1876 r. (wtedy zaczyna się właśnie ta mobilizacja, czyli tworzenie nowych korpusów armijnych).

A nowe korpusy armijne Imperium Rosyjskiego powstają m.in. w Wilnie, w Kownie, i w Grodnie. Oficjalna historiografia przedstawia, że te korpusy to właśnie na wojnę z Turkami, ale, ciekawa rzecz – te korpusy (Wilno, Grodno, Kowno) – one na Turków nie idą; one sobie tam czekają w Wilnie, Grodnie i Kownie.. – wobec tego: na jaką wojnę one zostały sformowane?

*
Aleksiej Danilowicz Kiwszenko; obraz: „Wojna rosyjsko-turecka 1877-1878; Czwarta bitwa o przełęcz Szipka w Bułgarii od 5 do 9 stycznia 1878r.”
*

W nocy z 26 na 27 czerwca ( dla przypomnienia: 27 czerwca – pierwsze objawienie w Gietrzwałdzie), główne siły rosyjskie forsują Dunaj, który ma blisko kilometr szerokości. I to się dzieje pod ogniem tureckim.

Kto płynie, kto forsuje Dunaj? – przede wszystkim Polacy. W niektórych jednostkach rosyjskich ponad połowa stanu w tamtym czasie w głównych wojskach operacji bułgarskiej to są Polacy.. (głównie z Wołynia i Mińszczyzny).

Więc jeśli książę Adam Sapieha sformuje ten legion za angielskie pieniądze, do uderzenia na Moskali przez Rumunię – to jakie będą tego konsekwencje?

Konsekwencja praktyczna będzie taka, że Polacy na tym froncie będą strzelali do Polaków..!
Dmitriev-Orenburgsky „Przeprawa Rosjan przez Dunaj 1877”
*

I teraz – dlaczego Anglicy dają pieniądze na jakiś polski legion, polskiemu księciu we Wiedniu? Dlatego, że działa zawsze ta sama geopolityka.

Z angielskiej perspektywy rosyjski marsz przez Bułgarię – to jest zawsze marsz na Stambuł. A jeśli Rosjanie wezmą cieśniny tureckie, to z perspektywy Londynu następnym ich krokiem będzie… marsz na Indie. Oni tak samo na to patrzyli w roku 1829 i 1830..

Rewolucja w Warszawie została rozpętana – z angielskiej perspektywy – jako działanie na tyłach, które ma zdywersyfikować rosyjskie siły i uniemożliwić Rosjanom marsz na Chiwę, jeszcze nie na Indie wtedy, tylko na Chiwę. A jak zdobędą Chiwę, to pójdą na Indie, czyli podniosą rękę na perłę w Koronie Brytyjskiej i temu trzeba zapobiec..

I to jest powód, dla którego Anglicy (którzy nigdy żadnych pieniędzy nie dają; za to dają obietnice bez pokrycia) – wtedy dają znaczną sumę pieniędzy. To z kolei jest dowód na to, jak bardzo czas ich nagli.

Otóż Monroe B. Johnston oczekuje od księcia Adama Sapiehy tego powstania w Polsce teraz, zaraz. Za dwa tygodnie, za miesiąc najpóźniej ma być powstanie. Królestwo Polskie ma zapłonąć za angielskie pieniądze. I książę Adam Sapieha te pieniądze wziął..

*

..w tym momencie ważą się losy Polski. Dlaczego?

Dlatego, że w Berlinie skonkretyzowane są wojenne plany awaryjne.

Według założeń Bismarcka – aby zabezpieczyć pruski i niemiecki stan posiadania w Europie, Niemcy potrzebują jeszcze trzeciej wojny.. w plany tej trzeciej wojny Prusacy sprytnie wkalkulowali powstanie w Polsce.

Gdyby w Królestwie Polskim doszło do powstania, oni mogliby się zaangażować w jego rozpętanie – tak jak to było w 1863 r., kiedy całe oddziały powstańcze wyposażone, można powiedzieć uzbrojone po zęby, przechodziły do Królestwa właśnie z zaboru pruskiego.
Jan Matejko: „Polonia 1863” z czasów powstania styczniowego
Tu nie można ulec złudzeniom, że to się działo bez wiedzy Berlina, i że to nie było właśnie pod kontrolą pruskiego sztabu generalnego.

Gdyby w Królestwie Polskim podniosło się kolejne powstanie, to armia pruska wkroczyłaby do Królestwa, otaczając je „kordonem sanitarnym” do linii Narwi..

Ok.. więc taki jest plan pruski: jeśli naciśnięty przez Anglików w Wiedniu guzik – zadziała, i rewolta polska rozpali powstanie, to armia pruska interweniuje w Królestwie Polskim.

Z tym, że Moskale nie są już tak zdezorientowani, jak byli wcześniej, w 1830 i 1863 – i nie pozwolą na taką prowokację w Królestwie Polskim..

I po to właśnie są te nowe korpusy armijne Wilno, Grodno, Kowno, które Moskale nie wysyłają ani na front bułgarski, ani na front kaukaski (wojna z Turkami trwa jednoczenie i na froncie bułgarskim, i na froncie kaukaskim).

Co nam się tutaj rysuje? 

Mamy Anglików, którzy są zainteresowani tym, żeby włożyć kij w szprychy ofensywy rosyjskiej, nawet jeśli to będzie kosztowało kolejną zagładę narodu polskiego. Oczywiście dla Londynu to nie jest żaden problem – Polacy przecież zaatakują swoich własnych rodaków, tylko że w rosyjskich mundurach (a zaatakują ich w Bułgarii). A dodatkowo, jeśli polskie zagony kawaleryjskie będą prowadzić partyzancką wojnę, niszcząc i wysadzając linie kolejowe w Rumunii, to można już sobie tylko wyobrazić, jakie będą reperkusje w narodzie rosyjskim za takie działanie.

Gdyby ten scenariusz – nakręcony od momentu, gdy główne siły rosyjskie sforsowały Dunaj w nocy z 26 na 27 czerwca 1877 r., – potoczył się po ludzku, to w 1918 r. nie byłoby komu „budować niepodległej Polski”. 

*

*

Mając już w świadomości ten polityczno-historyczny kontekst, wróćmy do najważniejszego..


No i co teraz, w nocy z 26 na 27 czerwca – ma zrobić Najświętsza Maryja Panna, która 'online’ ogląda forsowanie Dunaju..?

*

27 czerwca wieczorem w Gietrzwałdzie Justynka Szafryńska pierwszy raz widzi Najświętszą Maryję Pannę.

Co mówi Najświętsza Maryja Panna pierwszego dnia?

Nic nie mówi..!

Pierwszego.. drugiego dnia nic nie mówi. Kiedy pierwszy raz widzą Ją wizjonerki – Ona nic nie mówi. Ona tylko się ukazuje..

Daje się widzieć dziewczynkom z Dzieciątkiem i w koronie.. (przypomina w ten sposób, że jest: po pierwsze – Matką, a po drugie – Królową) – jedno i drugie przynoszą Aniołowie. Tak to opisują dziewczynki, niezależnie od siebie, jak wiadomo, ponieważ dobry ks. proboszcz Weichsel z Gietrzwałdu zadbał o to, aby już od samego początku wykluczyć możliwość podejrzenia, że coś tu w ogóle było uzgadniane..

A zatem.. jeśli Maryja pokazuje się w Gietrzwałdzie, to raczej nie po to, aby głównym tematem Jej przesłania było to, co my dzisiaj czytamy (chodzi o te wszystkie – skąd inąd zacne, i jakże dobre, cenne rady)..

*
*

Ona zaczęła od tego, że zjawia się tam, przypomina Polakom, że jest ich Matką i Królową i- uwaga – rzecz niesłychana!

– Ona zapowiada, że będzie tu jeszcze przez najbliższe dwa miesiące..!!

 Ona mówi, że tu będzie. Po co Ona to mówi? Przecież nie dla fantazji. Przecież nie dla poklasku ludzkiego.. więc po co..?

*

Najświętsza Maryja Panna chce wywołać zbiegowisko.. Ona najwyraźniej chce zorganizować masy ludzkie, masy polskie i chce doprowadzić do tego, żeby Polacy ruszyli do Gietrzwałdu..

Mało tego, uwzględniając realia technologiczne, komunikacyjne, logistykę drugiej połowy XIX w., działa tak, żeby możliwie jak najwięcej Polaków przybyło do Gietrzwałdu – daje im czas, zapewniając: nie martwcie się.. będę tu jeszcze i za miesiąc, i za dwa miesiące..

*

Znowu trzeba sobie zadać pytanie: dlaczego Gietrzwałd?

Odpowiedzią na to pytanie jest Biesal – stacja Biesal, znajdująca się 5 km od Gietrzwałdu.

Co ciekawe – ta stacja jest nienaturalnie duża, jak na miejscowość, o której mało kto słyszał, zanim nie przyjechał do Gietrzwałdu.. To jest pewnego rodzaju ślad i dowód na to, że te wszystkie linie kolejowe były budowane tutaj nie dla kilkudziesięciu osób dojeżdżających 2 razy w tygodniu do Olsztyna na targ, ale przede wszystkim na potrzeby militarne.. musiał istnieć już dużo wcześniej jakiś konkretny plan, co do tego miejsca..

Potwierdza to rok 1914, kiedy przed bitwą, która zakończy się klęską Moskali – Bitwą pod Tannenbergiem – na stacji Biesal będzie się wyładowywać korpus rezerwowy, posiłki z Niemiec środkowych i zachodnich, dzięki którym uda się zatrzymać ofensywę Rennenkampfa i Samsonowa.
Stacja Biesal
*

Kolej pruska na linię do Olsztyna, stację Biesal – sprzeda w ciągu kwartału 1877r. ok. 300 000 biletów!

No to jeszcze, jeżeli uwzględnimy, że nie wszyscy tam jadą koleją, bo przecież z zaboru rosyjskiego niektórzy tam idą na piechotę, przez zieloną granicę.. Pielgrzymki, całe parafie, grupy pod przewodnictwem swoich proboszczów, którzy będą potem karani grzywnami przez władzę pruską, będą zatrzymywani przez władzę ruską na granicy..

*
Najświętsza Maryja Panna wywołuje ruch pielgrzymkowy bez precedensu, w dziejach Polski wcześniej i później. To, co tam się dzieje, statystykę, można porównać z tym, co się działo na przełomie lat 70-tych i 80-tych (rozłożone na raty), co było związane z pielgrzymkami Jana Pawła II do ojczyzny..

*
*

Wtedy, w 1877 r., wszystkich Polaków było ok. 10 mln.

Czyli, od rozpoczęcia objawień aż do jesieni, przez Gietrzwałd przetoczyło się 0,5 mln Polaków!

Chyba nie jest przeszacowaniem powiedzieć, że na tamten czas – 0,5mln – to jest 5% populacji.

 No to wyobraźmy sobie teraz, co to znaczy te pięć procent.. To znaczy, że każde miasteczko, każda wieś, każdy region wydelegował kogoś, kto był bezpośrednim świadkiem Gietrzwałdu: księża i świeccy – w większości oczywiście, statystycznie świeccy..

*
Ale wciąż pozostaje pytanie: dlaczego Maryja to robi? Jeżeli to wszystko poważnie traktujemy, a traktujemy to przecież najpoważniej, jak się tylko da..

..i jeśli wykluczamy jakąkolwiek przypadkowość w tym działaniu, jeśli wykluczymy impulsywność NMP, bo Ona nie czyni tego wszystkiego, nie przewidując konsekwencji swoich działań. Nie objawia się przecież w stylu: „A, wstałam rano, co dziś zrobię? A! Objawię się dziś dwóm dziewczynkom. Ale gdzie? A, niech będzie Gietrzwałd!…”.

*
*

Najświętsza Maryja Panna z jednej strony spuszcza w Gietrzwałdzie zatrute powietrze powstańczego ducha polskiego, zmienia atmosferę w narodzie.

A to jest naród, o którym Fryderyk Engels pisał, że zawsze można na niego liczyć. Przypomnijmy jego słowa; „jeżeli idzie o sprawę rewolucji światowej, to na nikogo nie można liczyć tak, jak na Polaków„.

Więc to czyni Najświętsza Maryja Panna – wykręca wentyl z tego rewolucyjnego balonu. Przekierowuje Polaków na prawdziwe zjednoczenie – przecież powstania polskie nie są aktami zjednoczenia narodowego!

*
Dodatkowo Maryja zapewnia nam zdrową alternatywę. Mówi -i to jest najważniejsza istota przesłania -jeśli chcecie mieć wolną Polskę, to najpierw sami musicie być wolni..

 Aby Polacy mogli być wolnymi, muszą najpierw wyzwolić się od wewnętrznych uzależnień, prawda? Bo cóż po suwerenności politycznej, jeżeli to będzie suwerenność oddana w ręce ludziom, którzy są niewolnikami różnych fałszywych doktryn i zgubnych nałogów..

Ona mówi to w bardzo prosty sposób i transmituje w Gietrzwałdzie tę prawdę na naród. A z drugiej strony dokonuje mistrzowskiego ruchu, który w zarodku odwołuje prowokację powstańczą w Polsce, a tym samym odwołuje wojnę światową, do której już niebawem miało dojść.

*
Spróbujmy sobie to wyobrazić, bo to jest moment dziejowy – moment, w którym wszyscy bandyci mają w kieszeniach swoich płaszczy odbezpieczone rewolwery i tylko czekają, kto pierwszy wystrzeli..

Wszyscy mają te rewolwery w dłoniach: Moskale, Prusacy.

Przez cały wrzesień 1877 r. na zachodnich rubieżach tego nowego, świeżego Imperium Niemieckiego trwają manewry wojenne. Przez cały wrzesień.. Na dodatek – przez cały miesiąc cesarz jest na manewrach. Co to oznacza? Że to nie są żadne manewry, tylko to jest koncentracja wojenna.

I te korpusy armijne zebrane na tych manewrach w zachodniej części kraju – po to, aby Moskale się nie połapali – mają w krytycznym momencie błyskawicznie – jak na tamte realia błyskawicznie, bo liczone jest to w dziesiątkach godzin – mają być koleją przetransportowane na rubieże wschodnie, przede wszystkim do Prus Wschodnich.

UWAGA!

Ale nie mogą być przetransportowane koleją, bo jedyna strategiczna linia kolejowa (do Olsztyna) została zatkana przez „ciemny lud”, który wierzy w jakieś objawienia..! 🙂

Cały sezon letnio-jesienny 1877r. trwało to niezrozumiałe zakorkowanie strategicznej linii komunikacyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem stacji Biesal.. w związku z czym armia pruska, bez zarządzenia o stanie wojennym, nie mogła nic zrobić w tej sprawie. Przez zarządzenie stanu wyjątkowego zdradziliby swoje intencje, a wtedy z kolei nie mogliby przeprowadzić tej połowicznie tajnej mobilizacji. Nie mogliby – udając dalej, że nic się nie dzieje – wyprowadzić odpowiedniej liczby dywizji do ofensywy wymierzonej w Rosję.

Gdyby założyć, że to jest tylko sprawa ludzka, nie boska – że to się tylko zdawało Basi i Justynce.. czy można sobie wyobrazić bardziej nieprawdopodobny zbieg okoliczności, patrząc na tę świecką powierzchnię zdarzeń..?

Nawet to, dlaczego NMP pokazała się dziewczynkom na klonie – było zaplanowane.. dlaczego na klonie, a nie w Kościele stojącym obok, który wydaje się – jest bardziej odpowiednim miejscem na objawienia..

Musiał być klon.. – jakby to było w Kościele – kto by się tam zmieścił..? Tylko na otwartej przestrzeni można było pomieścić tyle tysięcy ludzi..

A więc dokładnie, punkt po punkcie był w sposób strategicznie i genialnie skalkulowany..!

*
*

Ostatnie kluczowe pytanie: dlaczego objawienie..?

Naprawdę nie było jakiegoś innego sposobu..? Przecież Najświętsza Maryja Panna mogłaby sobie wziąć na dywanik takiego Bismarcka, czy Aleksandra II i odpowiednio ich poinstruować.. O tak..! Należałoby im się..! To byłoby tak trochę po naszemu.. powiedzmy..

Ale gdyby nawet zdecydowała się na taki scenariusz – przemawiania bezpośrednio do serc ludzkich osób postawionych na szczytach państw – no to, do czego to prowadzi, pokazał nam dwa lata wcześniej scenariusz z prezydentem Moreno w Ameryce Łacińskiej.

Był taki mąż stanu, który się zadeklarował jako wierny syn Kościoła i został niezwłocznie zgładzony przez swoich demokratycznych wyborców..

*

Może osoba papieża Piusa IX, jako najwyższego zwierzchnika Kościoła mogłaby coś pomóc.? Niestety jego słowa skierowane do Polaków zostają natychmiast przekręcone przez prowokatorów i dziennikarzy w prasie krakowskiej, lwowskiej i poznańskiej, którzy niezwłocznie relacjonują, że nawet sam papież agituje Polaków do podjęcia powstania..

*

Prawdopodobnie wyczerpane zostały wszystkie możliwe scenariusze.. i najwyraźniej w niebie wyszło im z badań focusowych, że takie podejścia do sprawy nie gwarantują bezpieczeństwa.

Droga indywidualnych natchnień, kierowana przez aniołów stróżów, wytężona praca świętych patronów – cały ten wachlarz możliwości nie gwarantuje ratunku dla Polski i świata.. w związku z tym, we współpracy ze specjalnym konsultantem do spraw militarnych – św. Michałem Archaniołem – została podjęta decyzja o osobistej interwencji Najświętszej Maryi Panny..

*

*

W sumie między 27 czerwca a 16 września Matka Boska ukazała się aż 160 razy!

Jednak ani samo orędzie (przekazane w języku polskim!), ani skala wydarzeń (blisko pół miliona pielgrzymów, wówczas 5 proc. narodu!), ani trudne do przecenienia konsekwencje (nie tylko duchowe, religijne czy socjologiczne, ale również polityczne i militarne) – to wszystko nie zajmuje w świadomości Polaków adekwatnego miejsca. A cóż dopiero mówić o miejscu należnym objawieniom gietrzwałdzkim w historii światowej..
W myśl tej bogatej refleksji tamtych zdarzeń – trzeba pójść dalej, pytając: pomimo tego, że NMP tym jednym genialnym ruchem powstrzymała wybuch wojny światowej, to dlaczego finalnie – niespełna 40 lat później – do tejże wojny doszło?

Nie odrobiliśmy, jako Polacy tamtej lekcji – I wojna światowa, II wojna światowa, ileż konfliktów, walk, ile zdrady.. -> wciąż nie dbamy o niepodległość naszych serc..

– może najwyższy czas wreszcie Ją usłyszeć i tę zaległą lekcję nadrobić –


***













Opublikowano
P A R A F I A L N A   P I E L G R Z Y M K A   D O   L O U R D E S
07.10  -  10.10.2024







Architektoniczne kontrasty


*

Wilno jest miejscem wielowymiarowym, wielowątkowym, zbyt nieoczywistym, aby móc objąć je w całości, i to w ciągu zaledwie trzech dni..

Współczesność mocno przeplata się tu z przeszłością, tworząc niepowtarzalny klimat.. świadczy o tym choćby zabytkowa starówka, która ciekawie kontrastuje z nowoczesną architekturą miasta..

*


*

Do tego trzeba jeszcze dodać samo położenie stolicy, rozsypanej po pagórkach.. gdzie przyroda skradła linie proste – i już można śmiało dojść do wniosku, że to nie jest zwyczajna miejscowość – to jest opowieść, którą można malować pędzlem..

*

Uliczki pną się tu w górę albo spadają w dół, często w ostrym skręcie.. pełne są kawiarni, restauracji, sklepów z litewskimi produktami czy rękodziełem..

*


*

I te dziwne rzeki..

Wilia ma nurt bystry, nerwowy, jakby bardzo spieszyło się jej na spotkanie z Niemnem.. zaś o wiele mniejsza Wilenka zachowuje się zupełnie po wariacku – kreśląc liczne zakola, podskakuje na kamieniach i głazach, i pędzi na złamanie karku przez Zarzecze – dzielnicę starego Wilna..

*

Jak na moment licznych renowacji, odbudowy dróg i budynków – w mieście panuje ogólny porządek. Trudno dostrzec gdziekolwiek walające się śmieci, choć czasami równie trudno znaleźć najbliższy kosz.. podobnie z przejściem dla pieszych..

Jakimś cudem to największe miasto kraju nie ulega zaśmieceniu, i jakimś cudem kierowcy zatrzymują się tu nadzwyczaj spokojnie, niezależnie od tego, w którym miejscu pieszy wystawi nogę do przejścia..

*


*

Wilno to miejsce, gdzie kreatywność ujawnia się we wszystkich dziedzinach życia.. kwitnie od sztuki ulicznej, aż po renomowane galerie sztuki i muzea..

*

Litewski historyk – Alfredas Bumblauskas, wierzy w teorię kontynuacji czterech miast: Praga, Kraków, Wilno i Lwów.
Według niego – te cztery miejskie ośrodki łączy tak wiele, że ktoś pochodzący z któregoś z tych miast, czuje się w pozostałych jak u siebie.. Być może coś w tym jest..

*

Mało tego – ilość zieleni jest tu godna pozazdroszczenia (Wilno to jedna z najbardziej zielonych stolic w Europie).

To z kolei przekłada się na dobrą jakość powietrza i piękne widoki.. dzięki którym aż chce się wyjść na spacer po dziejach miasta..

*


*

Litwa to trudny orzech do zgryzienia dla nas – Polaków. Ostanie pogańskie państwo Europy, które przyjęło chrzest czterysta lat po Polakach, wkrótce związało się z nami w wielowiekową unię..

Tworzyliśmy wspólnie największe państwo Europy, jedyne, które położyło Rosję na kolana i jedno z wielu, które Rosja następnie podbiła i wcieliła w swoje imperium..

*


*

Historia Litwy bywa skomplikowana dla Polaków, gdyż nasze narracje przenikają się i choć czasami są dwiema różnymi historiami, w gruncie rzeczy opowiadają te same dzieje.

Wilno stanowi to historyczne centrum, gdzie do dzisiaj zachowały się ślady naszej wspólnej przeszłości..

*

Najbardziej zaskoczyło nas to, że w wielu sklepach, restauracjach mówi się (a przynajmniej rozumie) po polsku.. i że w kościołach odprawiane są msze w naszym języku.. 

Do tego polskie flagi, których tu nie brakuje..



Czy my na pewno jesteśmy w innym kraju..? 

*

Z oddali dzwonów pacierz gra wieczorny..
po polsku wiatr rozmawia
w niedomkniętych bramach..


*


*

Wilno to rzeczywiście miejsce niezwykłe..!

*

Jego ulice wypełnia zaskakujące światło, bardzo wcześnie odkryte przez malarzy, które sprawia, że nawet w słoneczny dzień wszystko zostaje spowite w delikatną mgiełkę, która z kolei łagodzi kontury i rozmywa kształty.. Udało nam się uchwycić ten efekt wczesnym rankiem..



To światło północne, bardziej rozproszone, a dla niektórych wręcz mistyczne, gdyż odnosi się wrażenie, że barokowe wieże szybują w powietrzu ponad dachami domów, i dopiero w takiej scenerii duch Wielkiego Księstwa może nas zabrać na spotkanie z historią, literaturą, z wiarą..

*

W akwareli z deszczu i mgły
płynie urok miasta
sławiony żaglami niejednej księgi

Migawka oczu
i pamięć
fotografują
miniatury



W bordiurze z błękitu
lśni biżuteria kościołów
tu Ostrobramska Pani
błogosławi naszym dniom

Ścieżkami dzieciństwa
otwieram
świątynie krajobrazów

Pośród wierzb
rozmodlonych
cicho stąpam
wśród wspomnień


*


*

Wilno to barok – przede wszystkim w późniejszej jego odmianie, jakiego nigdzie indziej się nie doświadczy..

– barok z kamienia i obłoków –

O oryginalności tego stylu decydują proporcje, mocno wyciągnięte w górę, być może pod wpływem gotyku.. W ten sposób powstał barok wileński – wysmukły i niezwykle lekki, co dodatkowo podkreślają ażurowe krzyże na szczytach..

*


*

Bogata historia tego miejsca, zakorzeniona w epoce średniowiecza – splata się z nowoczesnością, tworząc niepowtarzalny kontrast pomiędzy tym, co było – a tym, co jest..

*

Zdawałoby się, że tego miasta nie może spotkać w historii nic złego, skoro nad jego losem czuwała nieustannie Opatrzność Boża, do której modlitwy unosiły się prosto w niebo z gotyckich kościołów, cerkwi, niezliczonych synagog, czy karaimskiej kienesy..

*


*

A jednak stało się inaczej..

W tej sytuacji piękna Madonna, zwana czasem Wielką Księżną Litewską, spogląda na świat z dużą wyrozumiałością, a może również z odrobiną współczucia..

*


*

Ostatni dzień naszego pobytu w Wilnie to odpowiednia pora na lekcję nieuchronnego przemijania.

Patrząc na miasto z góry resztką kończących się minut – zaczyna wreszcie do mnie docierać, jak wiele przeszło tu epok, systemów, ile zbrojnych napaści..

*

Jakie wyniosę wrażenia z tego pobytu na Litwie..?

_


To na pewno była wyprawa w czasie i przestrzeni.. pielgrzymia wędrówka do Niej.. trochę za nas wszystkich..

*


*

Niejeden raz jeszcze przypomni się szum drzew w bernardyńskim ogrodzie, zaduma Rossy, kościół św. Teresy i schody.. schody, którymi chciałoby się przejść jak najszybciej, by uklęknąć przed Tą, która potrafi ukoić każdy ból..

Może będzie się chciało wstąpić na pacierz po polsku do św. Ducha lub na koronkę tam, gdzie brakło czasu..

Albo przypadkiem wspomni się obraz nieboskiego piękna, gdzie na Antokolu wisi łódź piotrowa..

Jednak to wszystko będzie już tylko spacer –

– duchowy spacer, gdzie na brukach wileńskich znajdziemy nasze pogubione wzruszenia..

*


*

O szyby kaplicy
mgła gęstym srebrem dzwoni
do litewskiego Boga
w nieśpiesznej modlitwie

W blasku słońca lśni korona
Tej
co w opiece Wilno trzyma

I razem mnie z tym miastem
moim i nie moim


*








Opublikowano

Wileńska perła ukryta przed światem..


*

Choć w Wilnie byliśmy zaledwie kilka dni, zdążyliśmy tu odkryć coś niebywałego – to ślad przyszłej świętej..


*

Siostra Wanda Boniszewska przyszła na świat w niewielkiej miejscowości koło Nowogródka, 2 lata po narodzinach Heleny Kowalskiej (późniejszej s.Faustyny)..

O ile apostołka Bożego Miłosierdzia jest znana na całym świecie, o tyle o siostrze Wandzie słyszało niewielu..

Choć przeżyła swoje życie w ukryciu – to jej historia przyciąga uwagę..

*


*

O siostrze Wandzie Boniszewskiej ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów wiemy, że została naznaczona stygmatami Chrystusa Pana.. (na jej ciele pojawiły się rany w miejscu gwoździ, także na lewym i prawym boku i nad lewą piersią oraz 13 małych ran dookoła głowy.. do tego guzy, sińce i pręgi po biczowaniu.. widoczność stygmatów zmieniała się w czasie — raz doskwierały jej bardziej, raz mniej..)

*


*

Ponadto wiemy też..


..że po wojnie nie wyjechała z Wilna, gdzie w 1950r. wraz z innymi siostrami została aresztowana przez NKWD..

..że była brutalnie przesłuchiwana i torturowana..

..że w pokazowym procesie skazano ją na dziesięć lat więzienia i zsyłkę..

..że przeszła sowieckie więzienia – m. in. w Wilnie, na Uralu i we Włodzimierzu pod Moskwą.. (wielokrotnie umieszczano ją w karcerze.. za odmowę donoszenia na współwięźniów, odmawianie różańca czy karmienie ptaków przez okno.. z powodu pobicia miała operowany bez znieczulenia guz na piersi..)

..że z powodu przeżyć mistycznych została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym..

*


*

Najbardziej fascynujące jest to, że ona całe swoje cierpienie ofiarowała za innych, szczególnie za kapłanów i osoby konsekrowane..

*

I nie wiadomo, co na stalinowskich oprawcach – w czasie jej uwięzienia – robiło większe wrażenie – czy te otwierające się od czasu do czasu rany i krwawe łzy, czy też niezwykła postawa?

A może jedno i drugie..

W każdym razie siostra Wanda przyczyniła się do nawrócenia wielu swoich katów..

*


*

22 sierpnia 1956 r. s. Wandzie Boniszewskiej oznajmiono, że została skazana niesłusznie i wychodzi na wolność.

W łagrze spędziła w sumie 6 lat i cztery miesiące..

*

Wyniszczona pobytem w więzieniach i obozie, po powrocie do kraju – przeszła jeszcze operację usunięcia guza mózgu, a później – potrącona przez samochód – doznała złamania szyjki kości udowej, wskutek czego do końca życia miała problemy z chodzeniem..

*

W październiku tego samego roku udała się do Chylic pod Warszawą, następnie pracowała w Białymstoku, Lutkówce koło Grodziska Mazowieckiego i Częstochowie (w naszym mieście spędziła 22 lata)..

*

W 1988 r. s. Wanda Boniszewska została przeniesiona do Domu Generalnego w Konstancinie, gdzie spędziła resztę życia. Zmarła 2 marca 2003 r. w wieku 96 lat i po 79 latach życia zakonnego.

*


*

4 sierpnia 2020r. Stolica Apostolska wydała zgodę tzw. nihil obstat na rozpoczęcie procesu jej beatyfikacji.

9 listopada 2020r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny, który trwa do dziś..

*

Czy to nie jest zdumiewające, że jeszcze niektórzy z nas, być może mijali ją tak zwyczajnie na ulicy..

..i że trzeba było się wybrać aż do Wilna – by odnaleźć ją tu w Częstochowie..

*












Opublikowano