Tajemnice dnia ósmego

Nie poznajemy
nigdy do końca
nigdy na pewno

Pękające serca
stopy w drodze
Czy to On

Zawsze jest tylko chleb
ręce i gest

*

Rozstania i przejmujące spotkania – to ścieżki części chwalebnej naszego życia.

Myśli i oceny rzeczywistości bywają widzeniem tylko małego kawałka.


*
Przyłączył się do nich
w drodze
zdawał się iść dalej
przez jedno popołudnie
mieli Go tylko dla siebie
nawet wszechświat musiał poczekać
na punkt omega

nieznużenie
wykładał im pisma
jeszcze raz
od początku

*

Niedobrze, by człowiek był sam – bo wtedy może utknąć we własnych myślach o rzeczywistości. W samym sobie tylko, bez pomocy z zewnątrz, nie ma jak znaleźć bardziej obiektywnej, niosącej pociechę perspektywy.

Bóg widzi wszystko inaczej niż my. Nigdy nie przestaje pokładać w nas nadziei. Dzieli się z nami sobą, bo wie, że tylko bliskość może nas dźwigać ku życiu.


Przychodzisz w dramat żałoby po stracie i niespełnionych marzeniach.

 Wiedziałeś, że nie lubię pożegnań. Niosą smutek, tęsknotę i niepewność, co dalej. Potrzebna jest mi taka obecność, która nigdy się nie wyczerpie.

Może dlatego powiedziałeś, że będziesz ze mną po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Tak jak ja opowiadam moim bliskim, że będę ich kochać do końca świata, do księżyca i z powrotem, i dalej.



*
Czy to On
był
na pewno

Ślady zamiotła noc
Klęczy cisza niezmącona

*

Tak często czuję, że usuwa mi się grunt pod stopami i nie umiem znaleźć oparcia – w innych i w sobie.

Zawodzi mnie zaufanie, tyle razy nadszarpnięte.

Zaczynam za bardzo wierzyć nadchodzącym stadami myślom, że „nikomu nie można wierzyć”, że „nigdy to się nie zmieni”.


Ale Ty jesteś Pocieszycielem – chcesz leczyć we mnie skutki cierpienia.

Wiesz, że każde cierpienie zamyka serce. Że rany zabliźniają się w twarde strupy, a skóra staje się pancerzem, by już nigdy nic złego nie dosięgło miękkiej tkanki serca. 

Lęk przed zranieniem to potężna broń przeciw bliskości.

Może zamknąć w czterech ścianach. Zamyka delikatne części za murem sztucznego uśmiechu, perfekcjonizmu, dystansu. Najbezpieczniej jest z dala od innych i daleko od samego siebie.


*
dziś po południu
jeszcze raz od początku
w drodze jak zawsze
naprawdę dalej idący
nieznajomy
cierpliwy
bliski

*

Przejęty moim osamotnieniem, przychodzisz opowiedzieć mi historię o mnie kochanym miłością bez kresu, przychodzisz obronić przed oskarżeniami serca, że nie zasługuję na nic.

Opowiadasz, że doprawdy jeszcze nie wiem, co czeka za rogiem i jak bardzo się zdziwię. Wlewasz odwagę wychodzenia ku drugiemu ze słowem bliskości. Pozwalasz szukać wspólnego języka aż do skutku.

Przecież poszedłeś do Nieba nie tylko po to, by przygotować mi tam miejsce, ale by móc zostać ze mną na ziemi. Przy obieraniu ziemniaków, czekaniu na tramwaj albo staniu w korku.

Uczysz, że więź to obecność.


*

..gdy świat się zmierzcha
to zaczyna być ciepło w sercu

*


Opublikowano