– Lourdes –

krótki kurs wiary podszyty niebem

cz.IV – Woda


Większa czy mniejsza ilość tej wody nie ma wpływu na skutek. Najważniejsze to czyste serce i silna, żywa wiara oraz wielka, dziecięca ufność w miłosierdzie Boże..

*

Nieustanne kolejki do cudownej wody, wypływającej z groty i rozlewającej się przez krany w tysiącach litrów są nieodłączną częścią Lourdes.

Ludzie przychodzą i piją, obmywają się, napełniają butelki, pojemniki i bańki.

Z fizycznego punktu widzenia to zwykła woda. Nie ma w niej nic szczególnego, żadnych minerałów ani właściwości leczniczych. Ale ta woda to prosty i zarazem potężny symbol biblijny, oznaczający łaskę Ducha Świętego. Woda, która uzdrawia, oczyszcza i podtrzymuje życie. Nie tylko wśród chorych fizycznie. W każdym człowieku.

*

Dlaczego woda ?


– to była decyzja Maryi –


Spotkania z Matką Boską w Lourdes zapoczątkowały serię zdarzeń, które znacząco wpłynęły na losy chorych i cierpiących.

Wszystko zaczęło się 25 lutego 1858 r. Zgromadzeni zobaczyli jak Bernadetta Soubirous klęka i całuje ziemię. Potem rusza na kolanach w stronę rzeki, po czym zawraca do groty. Schyla się i drąży dołek w suchej ziemi. Tak opisywała to spotkanie ona sama:
„Nie widząc źródła, skierowałam się ku rzece. Pani jednak powiedziała mi, że to nie tam i dała mi znak palcem, abym podeszła pod skałę. Zrobiłam tak. Znalazłam tam zaledwie odrobinę wody. Jakby błoto. Zaczęłam drążyć ziemię. Po chwili mogłam nabrać wody, ale trzy razy ją wyrzuciłam. Dopiero za czwartym razem mogłam się napić, tak bardzo woda była brudna”.
Bernadetta usłyszała też, że wielu chorych doświadczy w tym miejscu uzdrowienia. Źródełko, które wówczas wybiło, nigdy nie wyschło i wciąż jest narzędziem licznych uzdrowień.


Woda z groty Massabielle to nie tylko dziesiątki kranów, z których można się napić lub napełnić pojemniczki. Co prawda – my nie skorzystaliśmy, ale kilkanaście metrów od groty są także baseny, w których można się obmyć (oddzielne pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn).

Tradycja kąpieli w basenach wywodzi się z dziewiątego objawienia, które miało miejsce 25 lutego 1858 roku. To właśnie wtedy Matka Boża powiedziała Bernadetcie, aby piła i myła się w źródle. W następnych dniach wiele osób ją naśladowało i miały miejsce pierwsze cuda, które trwają do dziś (ostatni zatwierdzony przez Kościół pochodzi z 2018 r.).

*

Co ciekawe, Kościół oficjalnie uznał 70 cudownych uzdrowień spośród ponad 7400 zgłoszonych przypadków nagłego ustąpienia symptomów poważnych chorób. A siedem pierwszych uzdrowień miało ogromne znaczenie w procesie weryfikacji objawień z 1862 roku.

*

*

Dr Patrick Theillier – lekarz, były szef Centrum Medycznego działającego przy sanktuarium w Lourdes wypowiada się na temat lourdzkiej wody następująco:
Samo źródło nie posiada w sobie niczego cudownego. To nie ono przynosi uzdrowienie, lecz Bóg. Woda nie ma nawet żadnych właściwości termalnych, leczniczych czy mineralnych. Dla mnie to źródło to symbol życia. Jeśli użyjemy wody z wiarą, modląc się, możemy doświadczyć uzdrowienia, ale ona sama nie jest do tego niezbędna.

– Świadectwa, które analizowałem, wskazują, że prawie połowa uzdrowień miała miejsce po użyciu wody z Lourdes do wypicia lub ablucji. Reszta to uzdrowienia przez samą tylko modlitwę. Na mnie największe wrażenie robi to, co dzieje się w basenach. Tam ludzie doświadczają najbardziej niezwykłych uzdrowień, jakie widziałem w ostatnich latach. To cuda wymagające wielkiej wiary i pokory.

*

*

Wyjeżdżając z Lourdes z wodą, wyjeżdżamy niejako z częścią tego miejsca. Nie chodzi jednak o to, aby zabrać ze sobą wodę jako pamiątkę..

Woda z Lourdes jest darem, jaki pielgrzym otrzymuje od Boga. Od niego zależy, co z tym darem zrobi. Czy go zakopie i zmarnuje, czy też pomnoży i podzieli się nim z innymi..

*



– Lourdes –

krótki kurs wiary podszyty niebem

cz.III – Grota


Nigdy w żadnym miejscu na ziemi nie widziano takiego pochodu cierpień, ani też podobnego ukojenia i radości, jak tutaj.. I nigdy też – moglibyśmy dodać – nie będzie wiadomo, ile dobrodziejstw zawdzięcza świat Niepokalanej Dziewicy Matce..

Ona zawsze jest blisko – jak Jej Syn.

Tyle, że aby stanąć przed Jezusem – wypadałoby być przygotowanym, czystym, eleganckim.. Przed Mamą można się zjawić mniej uroczyście, nawet z rozwalonym kolanem wystającym z rozdartej nogawki. Mama wszystko obmyje, zaszyje, do Jezusa poprowadzi..

Ave Maria!

*

Tu przyjdziesz z grupą, siądziesz na skale, w ciszy
wzrok twój wiele zobaczy, dusza usłyszy..

*
Drugi dzień naszego pobytu w Lourdes rozpoczęliśmy Mszą Świętą w Grocie Massabielle, nieopodal rzeki Gave de Pau. Z hotelu wyruszyliśmy wcześnie rano, jeszcze w zupełnych ciemnościach.. Minąwszy plac i bazylikę Niepokalanego Poczęcia, dotarliśmy szybko do groty.

Nie jesteśmy tu pierwsi.. czekamy, aż zwolnią się miejsca..

Przypatrując się figurze Matki Bożej i niezbyt głębokiemu wnętrzu słynnej rozpadliny skalnej, staram się skupić nad tym wszystkim, czego nie słychać w kanonie kończącej się mszy dla poprzedniej grupy pielgrzymów..

Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce – przede wszystkim jako zdecydowanie większe.. tymczasem w rzeczywistości ta grota jest niewielka. Nie czekaliśmy długo – już po kilku minutach miejsca zwolnione. Podchodzę bliżej. Kłaniam się i siadam na ławce. Patrzę – płomyki świec tańczą wsłuchane w szept modlitw..

Wnętrze groty nie jest ozdobione.. umieszczono w niej prosty, kamienny ołtarz i pulpit, żeby można tu było odprawiać msze polowe. Ponad główną wnęką jest nisza, gdzie miały miejsce objawienia i w której od 4 kwietnia 1864r. umieszczona jest figura Matki Bożej z Lourdes, dłuta rzeźbiarza polskiego pochodzenia Josepha Fabischa.

Artyście podczas pracy trudno było ustalić wygląd Pięknej Pani. Żadna z pokazywanych Bernadetcie reprodukcji obrazów nie odpowiadała temu, co dane jej było zobaczyć. Nie widząc innego sposobu, artysta poprosił dziewczynkę, żeby spróbowała uśmiechnąć się i popatrzeć w podobny sposób. 

Figura Matki Bożej ma 1,88 m wysokości, ubrana jest w białą suknię, przepasaną błękitną szarfą.. w prawej ręce trzyma różaniec, a u Jej stóp leżą dwie żółte róże. W takiej formie objawiła się Bernadetcie Soubirous.

Na piedestale wyryty jest napis: „Que soy era Immaculada Concepciou”, co oznacza: „Jestem Niepokalane Poczęcie”.

Zaczyna się Msza święta. Jest bardzo zimno. Ta wielka historia też zaczęła się w chłodny poranek.. Patrzę w górę. Nad grotą jeszcze widać gwiazdy. Niezwykłe przeżycia potęgują dodatkowo kwilenia pierwszych, zbudzonych ze snu ptaków i szum pobliskiej rzeki Gave. Myślę sobie – podobnych dźwięków słuchała zapewne Bernadetta..

Tą chwilę przenika miłość i wiara.. echo źródlanej wody sączącej się po skale orzeźwia nasze ospałe ciała – koi zziębnięte dusze..

Nadzieja oddycha tu zielenią drzew, żyje w panoramie gór.. Ukryta dziś, teraz – w tych zagłębieniach skalnych chwila – właśnie przytula nas łaską, jak szarfą błękitną..

*

Jako kwiaty
Świeże kwiaty
Jak srebrzyste kwiaty –
Leżą Pani, pod Twą stopą
Rozsypane światy.

Nad światami
Nad gwiazdami
W górze nad gwiazdami –
Pani, która patrzysz na nas
Módl się tam za nami.

*

*

Noc już minęła. I Msza święta zakończona. Siedzę jeszcze w ławce i patrzę. Dość szybko utworzył się sznur pielgrzymów i przetacza się teraz przez niewielką pieczarę, jak wąż wijący się i ocierający o skałę. Wkrótce sama dołączam do niego.

Swoją drogą, chyba żadne kamienie na świecie nie doznają tyle czułości, co massabielskie skały, i to w najprzeróżniejszych formach.

Posuwając się naprzód – widzę, jak pielgrzymi próbują wejść z grotą w jakąś bardzo osobistą relację, jakby nie była ona zimnym kamieniem, lecz żywym organizmem, w którym bije serce. Na okrągło dotykają ją, głaszczą, całują i przytulają, a niektórzy chcieliby objąć ją w symbolicznym uścisku. Inni pocierają różańcami, obrazkami, lub kawałkami materiału. Miliony muśnięć, potarć i dotknięć wygładziło ją już tak doskonale, że wygląda jak wypolerowany bazalt.

*

Jaśnie oświecony intelektualista lub wytrawny teolog mógłby stwierdzić, że to „zabobon” pospolitego ludu. Cóż, trudno się temu dziwić.. na pierwszy rzut oka wygląda to dość dziwnie..

Ale po dłuższej chwili spędzonej przed grotą, świta mi do głowy myśl, że chyba jednak chodzi w tym o coś więcej. Skoro niebo rozwarło się tutaj w uśmiechu Pięknej Pani, jeśli skalna rozpadlina okazała się bramą do niewidzialnej rzeczywistości, to czy można się aż tak dziwić ludzkiemu pragnieniu bycia bliżej tajemnicy?

Andrzej Bobkowski pisze w swej książce „Z dziennika podróży”, że w Lourdes ten, kto chce, staje się dzieckiem. Ma to polegać na tym, że świadomie decyduję się na całkiem sporą dawkę dziecięcej „naiwności”, która wierzy w proste środki i ufa.

My ludzie, poprzez ciało otwieramy się na ducha, ale również wyrażamy ducha dzięki ciału. W Lourdes przede wszystkim liczą się zmysły: odczuwanie, przeżywanie, sycenie się. To jest brama otwierająca dostęp do zmysłów ducha, którymi można uszczknąć choć kawałek tajemnicy tego miejsca.

Już po tych kilku godzinach w Lourdes dociera do mnie, że tutaj nie można się spieszyć, chcąc nie przegapić najważniejszego..

*


– Lourdes –

krótki kurs wiary podszyty niebem

cz.II – Cedr


*

Mijające chwile nie są jak ziarnka piasku, które wiatr rozniesie i nic z nich nie zostanie. Wszystkie one powrócą do nas. Zostaną odzyskane, ale dopiero wtedy, gdy mądrze przeżyjemy życie, które zostało nam dane..

*

Lourdes przywitało nas deszczem i rześkim powietrzem.. warstwa nimbostratusów, która jeszcze przed chwilą przesłaniała widok z okna samolotu oraz dość wczesny zachód słońca w porównaniu z naszą szerokością geograficzną – szybko spowiły to miasto ciemnością głębokiego wieczoru..

Tak stanęliśmy u podnóża pirenejskich skał, ukrytych w mroku nocy, by nazajutrz słoneczna jesień odsłoniła ich dostojne oblicze.

I nigdy nie zapomnę wrażenia tamtej chwili, gdy nie widząc wokół siebie niczego szczególnego – pozostawaliśmy przecież w świadomości umysłu – odczucia znajdowania się w tak bliskim otoczeniu niedostępnych szczytów, postrzępionych turni, potężnych wielokilometrowych masywów górskich..

Czy to nie przypomina wiary w Boga..?

*
*

Jeszcze w dzień przyjazdu, od razu po kolacji i zakwaterowaniu w hotelu Notre Dame de La Sarte – pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę bazyliki. Wchodząc na teren sanktuarium bramą św. Józefa, szybko dotarliśmy do placu przed Bazylikę Różańcową.. Po drodze intensywny zapach igliwia cedru zmieszanego z topionym woskiem okazał się mocnym bodźcem wspomnieniowym, jako ślad zapisany w sercu niespokojną nocą, pod dachem rodzinnego domu..

I ten specyficzny, cedrowo-woskowy zapach unosi się tam nieustannie.. oplata teren całego sanktuarium, jak woń kadzidła – dym ofiarnych dusz, czekających wciąż na dar nieba..

*
*

Już coraz bliżej..

– słychać śpiew i modlitwy tłumu zebranego na placu..

Pomimo wcześniejszego deszczu i późnej godziny, powietrze jest nad wyraz ciepłe i bardzo przyjemne.. Przez chwilę czuję się zupełnie, jak u nas – na Jasnej Górze w letni, sierpniowy wieczór przed szczytem.. odruchowo zerkam na prawo, w stronę mamy.. lecz tam, za horyzontem – tylko wieczność się schowała..

Twoja nieobecność wciąż jak cisza nocy
Głęboka, niezmierzona, lecz w mym sercu żywa..


*
Jesteśmy na placu, niestety za późno – zdążyliśmy jedynie na końcową modlitwę i błogosławieństwo..

To nic – przyjdziemy tu jutro..

*

Tymczasem udajemy się na górę w stronę krzyża i korony, by zobaczyć widok z tarasu bazyliki..

Na schodach trzeba bardzo uważać.. nie dość, że ślisko po deszczu, to stopnie są mocno wytarte kolanami pielgrzymów..

*

Bazylika Matki Bożej Różańcowej jest jedną z trzech świątyń wzniesionych na terenie całego sanktuarium. Powstała 41 lat po objawieniach (w latach 1883-1899).

Jej sklepienie zwieńczone jest na zewnątrz pozłacaną koroną z krzyżem (oba elementy są darami irlandczyków z 1924r).

Możliwość uchwycenia ciekawej perspektywy miasta czyni ten kadr jednym z najchętniej klikanych, fotograficznych ujęć w ciągu dnia.


Schodząc drugą stroną mijamy trzy kaplice w podcieniach kolumnady..


Pierwsza z nich, to kaplica Matki Boskiej z Guadalupe.. środkowa poświęcona jest św. Bernadecie, a ta najdalej od nas – św. Pascalowi Baylonowi (zakonnikowi o wielkiej pobożności eucharystycznej, obdarzonego charyzmatami kontemplacji, proroctwa i poznania..często mawiano o nim, że potrafi czytać w ludzkich sercach)..

W tym miejscu przykuwają uwagę słowa Matki Bożej z Guadalupe, które niejako witają pielgrzymów przed wejściem do bazyliki..

*

Słuchaj, synu mój, tego, co ci teraz powiem.
Nie pozwól, by cokolwiek cię martwiło lub niepokoiło;
nie obawiaj się choroby, żadnych przykrych zdarzeń czy bólu.

Czyż nie jestem tu Ja, twoja Matka?
Czyż nie znajdujesz się w moim cieniu i nie jesteś pod moją ochroną?
Czyż nie jestem twoim życiem i zdrowiem?
Czyż nie jesteś w moich objęciach i w moich modlitwach?
Czego jeszcze ci potrzeba?

*
Nad samym wejściem widnieje niezwykła płaskorzeźba przedstawiająca Najświętszą Maryję Pannę z Dzieciątkiem Jezus na ręku, ofiarującym różaniec św. Dominikowi..

Z kolei utrzymane w ciepłych tonacjach wnętrze zadziwia bogatą symboliką.. znajduje się tu 15 kaplic odpowiadających tajemnicom różańca.. a ich niepowtarzalne mozaiki pomagają wznieść myśli ku Bogu..

Pomimo sporej liczby osób jest cicho.. niebawem przegonią nas strażnicy i zamkną bazylikę.. śpiesznie ogarniam wzrokiem ściany, jak powłokę nieba.. tyle tu piękna.. aż trudno to wszystko w jednej chwili zmieścić..

*

Po wyjściu z bazyliki znów otula nas miękki, ciepły wiatr.. znów w powietrzu czuć zapach cedru i wosku.. wracamy z powrotem do hotelu.. przystając jeszcze w pół kroku – unieruchomiona przez chwilę – słucham wykładu liści..

– jak mała jestem
wobec Twych
tajemnic
Boże

– jak blisko
tutaj
Twój policzek
Mamo

*

– Lourdes –

krótki kurs wiary podszyty niebem

cz.I – Niebo

Sprawy Boże mają zawsze przeciwko sobie wszystkie ludzkie zamysły i prawdopodobieństwa.. Wystarczy mieć w swoim życiu pół godziny głębokiej ciszy, żeby pojąć, zrozumieć, że tak właśnie jest..

*

Tej podróży nie planowałam zbytnio.. po prostu – nadarzyła się okazja, więc teraz lecę – do Lourdes.. Coś tam wiedząc o tym miejscu – choć to bardziej pokątna wiedza, jak się potem okazało – zdążyłam jedynie zebrać w myśli najważniejsze intencje bliskich, oraz swoje podziękowanie..

Lot samolotem nie jest dla mnie powszednim elementem rzeczywistości, więc już teraz, tak na dobre –  zaczynają się moje pielgrzymie rekolekcje w czasie i przestrzeni..


Jak napisał ks. Michał Heller – przez wszechświat podróżuje się nawet wtedy, gdy się o tym nie wie..
Tak właśnie jest.. bo można nie wiedzieć, gdy głowę do tego stopnia zajmie się innymi sprawami, że nie ma już miejsca na myślenie..


Wówczas wszechświat niesie człowieka tak, jak nurt rzeki unosi przypadkowo wrzucony do niej kawałek patyka. Z perspektywy patyka, nie widać ujścia rzeki, w którym łączy się ona z oceanem..


Żeby nie dać się zredukować do roli patyka, trzeba od czasu do czasu zrobić w swojej głowie miejsce na myślenie. To właśnie można nazwać rekolekcjami.

Mogą to być rekolekcje w sensie tradycyjnym – z modlitwą i religijnymi rozważaniami, ale mogą to być także rekolekcje w szerszym znaczeniu – wyłączenie kilkunastu godzin z codziennych spraw i zwrócenie myśli poza to, czego myśl zwykle bezpośrednio dotyka.


Nie ma w życiu przypadków.. każde zdarzenie czemuś służy, po coś się dzieje..

Choć dusza ludzka jest miejscem tajemniczym – jej prawdziwy odblask można uchwycić jedynie we wzroku czystym, jak górski potok.. taki wzrok ma Najświętsza Panna.. Ona zna nieskończoną wartość swych dzieci.. i po coś nas dzisiaj do Siebie zaprosiła..

– pytanie: po co..?


Patrzę przez okno samolotu – między chmurami widoczny skrawek ziemi udowadnia, że grawitacja już nie trzyma nas aż tak mocno, jak zwykle..

Tam na dole zapewne ludzie.. może przechodnie, którym właśnie rozpruwamy niebo, szczelnie wtapiając się w scenerię ich codzienności..


Tu, wysoko – ginie pojęcie czasu, a rodzi się więź z Bogiem.

ON JEST.

Ta pewność to więcej niż wiara, ona przerasta naukę, ucieka mistyce..

*

Skrzydła tną puszyste chmury
obraz dech zapiera
w mozaice ulotnego misterium
zawisły myśli przedwieczne:

„On w [swej] mądrości uczynił niebiosa, bo Jego łaska na wieki.”
Ps 136,5
*

*

Oto obraz nieba.

Ile piękna można dostrzec w niebie z płynącymi chmurami, które układają się w fantastyczne kształty!

Jakie to jest lecznicze..!

*

*

Chmury istoty bajeczne
chmury niespieszne, leniwe
pustynne wyżyny samotności.

Odpłynęły starania i wysiłki
troski i rozważania, i pamięć.

Tak właśnie zaczyna się świat
według Słowa Twego

– dary niebios
w myślokształtach przestrzeni
niewyczerpalne

*

*

Ołtarz nieba
rozkwita słońcem
miłosierdziem serca
ponad ziemią,
ponad wszystkim, co ludzkie..

*

*

Tak oto jestem w wietrze
– trwam w kojącym skupieniu.

Dzień znów wykonuje swój obrót
Tutaj Bóg gasi światła i zamyka bramy

*

W podróży przez nieba ocean czas szybko przemija. Ciężko oderwać oczy od okna samolotu. Wspaniale jest oglądać ziemię z wysokości większej, niż okoliczne świerki domowego podwórka. W pewnym momencie podniebny tor myśli przerywa lecący w przeciwnym kierunku samolot..

Dostrzeżenie takiego obiektu nad puszystymi stratocumulusami jest dla mnie prawdziwym rarytasem.. właściwie to już któryś z kolei mijany samolot, ale ten wreszcie udało się złapać w kadrze..

No proszę.. nie trzeba czekać długo – jest i następny!

..tym razem poniżej nas..

Kto by pomyślał, że tu w górze taki ruch.. na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że przestrzeń powietrzna potrafi być równie zatłoczona, co główne arterie miast w godzinach szczytu, zwłaszcza na naszym kontynencie.

Bowiem europejska przestrzeń powietrzna należy do jednych z najruchliwszych i zarazem najbardziej złożonych na świecie, a rok rocznie nad naszym lądem robi się coraz ciaśniej..

Jeśli to się nadal będzie rozwijać w takim tempie, to czy za parę lat starczy miejsca na niebie..?

*

Tymczasem sama ziemia oglądana z wysokości jest piękna, prezentuje się niewiarygodnie!

Zachwyca kolorami, geometrycznym podziałem pól i lasów. Wijące się dolinami rzeki, są jak wstążki oplatające te wszystkie cuda natury.

Widoczne z góry jeziora, to jak błękitne uśmiechające się oczy z nieruchomymi zmarszczkami fal. Zabudowa ziemi jest skomasowana w miastach, a rozproszona na wsi.

Kolorowe dachy i mozaika kolorów ścian widziana pod różnymi zmieniającymi się kątami zadziwia swoją różnorodnością. Zazielenione posesje i ukwiecone ogrody są jak perły w bogatej oprawie dróg i ścieżek. Autostrady i drogi są często proste, prowadzące do skupisk miejskich.

*

Ty, który widzisz nasze domy w nocy
i wątłe ściany naszych sumień
Zaprowadź tam, gdzie mieszka
tylko Twoje światło!

*

Z podziwianiem chmur trzeba się bardzo spieszyć.. już po chwili przestają być te, zaczynają być inne.. ich właściwością jest nie powtarzać się nigdy w kształtach, odcieniach i układzie.. nie obciążone pamięcią o niczym, unoszą się bez trudu nad naszą rzeczywistością i płyną sobie nie wiadomo dokąd..

Podczas gdy na wschodzie naszego kontynentu można było zachwycać się ich majestatycznym przepychem i lekkością, to już bliżej Francji cała przestrzeń powietrzna pokryła się szczelnie zachmurzeniem wysokiego piętra..

Dodatkowo zejście w niższą warstwę cieplejszego i wilgotnego powietrza spowodowało pojawienie się na szybie samolotu maleńkich, cudnych śnieżynek..
Ten nieprawdopodobny pokaz natury pobudził już wcześniej drzemiące myśli w sercu..

Czy to przypadek..? Czy to wszystko naprawdę się dzieje..? Czy Najświętsza Panna celowo zaprosiła nas w to miejsce..? Jeśli tak, to dlaczego nie wybrała czegoś, co jakoś bardziej jest bliższe nam – bardziej zrozumiałe – może bardziej polskie.. jak np. poprzedni wyjazd do Wilna..?
Przyroda ma niesamowite zdolności tworzenia bardzo uporządkowanych struktur. Tym razem nie zdążyła dokończyć swego dzieła na szybie.. bo oto pod nami stopniowo odsłania się obraz pirenejskiej ziemi.. jakże innej ziemi, niż dobrze nam znane pola na tle niekończących się sosen i świerków..
W głowie tli się już teraz tylko ta jedna myśl: dlaczego tutaj..? Niby ten sam kontynent, ale przecież zupełnie inny świat.. Po co zabrałaś nas tak daleko, Maryjo..?

– może po to, aby nabrać perspektywy..

Świat wygląda inaczej z ziemi, inaczej z lotu ptaka.. Inaczej też wygląda, gdy oddalę się od bliskich mi miejsc, codziennych spraw i problemów..

Jedno jest pewne.. Najświętsza Panna po coś chce, abyśmy tu byli.. i abyśmy po doświadczeniu właśnie tego miejsca wrócili do swojej codzienności..

Być może to jest potrzebne, aby znaleźć Jej miłość, którą otacza nas nieustannie i której jest pełno w każdym naszym dniu, ale my tego zwyczajnie nie zauważamy.. Być może tutaj nauczymy się dostrzegać to, co widzieć można tylko sercem..

Cokolwiek się tu wydarzy – czuję, że ten nieznany kawałek lądu stanie się dla nas wszystkich wielkim darem łaski. Trzeba tylko oddać Jej swój czas i zaufać, a będą działy się cuda..

cdn.



„Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej

Stało się – między ludzi wszedł Mistrz wiekuisty

I do historii, która wielkich zdarzeń czeka

Dołączył biografie każdego człowieka”
Cyprian Kamil Norwid
Jak dobrze, że jest Boże Narodzenie!

Aniołowie się radują, bo cały świat i my – ludzie zostaliśmy utkani z Miłości.

Bóg – Nieskończony, Niezmierzony, Ten Który Jest, Stworzyciel Świata, Czasu i Przestrzeni – staje się bezbronnym Dzieckiem i przytula się dziś do każdego człowieka.

Niech blask tej Miłości staje się udziałem naszych serc i na nowo przenika zwykłą codzienność.
Z pasterskim błogosławieństwem, życzeniami Radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego

ks. Rafał Panek, proboszcz
ks. Konrad Cygan, wikariusz